Jestem… „Klasa pani Czajki”?

Spread the love

Poszłam kilka dni temu na pewną galę wręczania pewnych nagród z racji piastowania pewnego stanowiska. Na tejże gali po uroczystościach był bankiet. Na bankiecie sporo znajomych. Wśród nich starsza trochę ode mnie przesympatyczna koleżanka poetka. Przy jej stoliku pewien Pan. Twarz mi nieznana. Ona przedstawia mnie i dodaje piastowaną przeze mnie funkcję. Pan w odpowiedzi mówi:

– Jestem… i tu pada tytuł bardzo znanej piosenki.

Piosenka jest tak znana, że aż strach. Jej wykonawca znany jest głównie i właściwie jedynie z tej piosenki. Wygrał nią zresztą jeden z festiwali w latach 70-tych. Mój rozmówca napisał tekst. To dwuzwrotkowy wiersz. Mój rozmówca znany jest głównie tylko z tego tekstu, choć jego nazwisko nic nie mówi przeciętnemu człowiekowi. Pan spytał mnie o moje największe dzieło, czym wkurzył mnie niemiłosiernie. Dlaczego? Otóż uważam tego typu rozmowy za bufonadę. A poza wszystko to i tak ocenia czas. Może nic po mnie nie pozostanie? A może wszystko jeszcze przede mną? Pan naciskał. Zirytowana powiedziałam więc, że napisałam m.in. powieść dla młodzieży „Klasa pani Czajki”, która rozeszła się w nakładzie 50 tysięcy egzemplarzy i jest w kilku podręcznikach. Wyszła też za granicą. Ponieważ Pan nie skomentował, więc dorzuciłam coś a propos… tytułu, którym się przedstawił. Otóż powiedziałam mu, zgodnie z prawdą, że remontuję teraz stuletnie, rodzinne pianino. Właściciel pracowni konserwacji pianin powiedział mi, że zanim przyjmie moje pianino powinnam go odwiedzić, by zobaczyć co u siebie robi. Pojechaliśmy więc we dwójkę z Ulubionym do pracowni konserwacji pianin i fortepianów, a tam… niemal w progu piękne pianino, podobne do naszego, choć innego producenta. Spytałam więc, czyje to. W odpowiedzi mistrz naprawy pianin podał nazwisko piosenkarza, który znany jest z jednego utworu. Właśnie tego, którym przedstawił się Pan…

Bo tak jednak jest, że piosenki kojarzone są z wykonawcami, a nie autorami tekstów. Mój rozmówca najwyraźniej nie może tego przeboleć.

I tak myślę… nigdy nie słyszałam, by Marek Gaszyński przedstawiał się komuś, jako „Sen o Warszawie”. Ani, żeby Agnieszka Osiecka przedstawiała się, jako „Małgośka”, czy „Niech żyje bal” lub „Okularnicy”. A już Andrzeja Mogielnickiego przedstawiającego się, jako „Kryzysowa narzeczona”, czy Jacka Cygana, jako „Dumka na dwa serca” lub „Łatwopalni” to już w ogóle sobie nie wyobrażam! Faktem jednak jest, że i Osiecka i Mogielnicki i Cygan mają na swoim koncie o wiele więcej piosenek, dzięki którym są znani niż mój rozmówca – autor jednego przeboju.

Na razie nie przyszło mi do głowy przedstawiać się komuś, jako „Klasa pani Czajki”. Ale gdy osiągnę słuszny wiek, w którym jest autor tego hitu to…, kto wie jak bardzo mi odbije. Dlatego tradycyjnie wszystkich proszę po raz kolejny. Jak zacznie mi odbijać – zastrzelcie bez litości. Kiedyś już napisałam, że wolę być martwa niż śmieszna. I cały czas podtrzymuję swoje zdanie.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...