To będzie krótki wpis, a przynajmniej mam taką nadzieję. Wczoraj przyjechałam do Obór. Mam mnóstwo pracy pisarskiej, a tu pisze się najlepiej. Przede wszystkim dlatego, że nie muszę robić zakupów ani gotować. Wszystko mam podstawione pod nos. Niestety każdy wyjazd to stres czy niczego nie zapomnę. I zawsze jednak czegoś zapominam. Ostatnim razem notatek do powieści. Poprzednio radioodbiornika, więc wracałam. Jeszcze poprzednio aparatu fotograficznego, więc też wracałam. Teraz, o ile wydawało mi się, że pamiętałam o zabraniu wszystkich rzeczy z domu, o tyle po drodze miałam zrobić zakupy i o kupnie kilku zapomniałam, choć zatrzymywałam się w trzech sklepach. I tak:
Nie mam herbaty. Na szczęście w pałacowej kuchni podarowano mi kilka torebek.
Nie mam dziurkacza, a sekretariat pałacu dziś nieczynny, bo niedziela.
Zapomniałam wziąć sobie malutką poduszkę.
Zapomniałam kupić papierowe ręczniki, chustki do nosa etc.
na dodatek już na miejscu tez kilka razy o czymś zapomniałam. Gdy wczoraj po przyjeździe brałam z kuchni różne rzeczy (dzbanuszek do mleka, kieliszek do wiśniówki, bo w końcu zima a Ulubiony wyposażył mnie w małą buteleczkę) zapomniałam o szklance. Zorientowałam się koło 22-giej, gdy chciałam sobie nalać soku. Musiałam pić z filiżanki, bo kubka z kuchni też zapomniałam. Jeszcze nie zaczęłam pisać. Przyjechałam wczoraj o 17-tej. Najpierw dwie godziny prawie rozpakowywałam się i układałam wszystko tak, by było mi najwygodniej pracować.
Teraz zbieram się jednak do centrum handlowego Papiernia w Konstancinie uzupełnić braki zakupowe. Bo jednak nie da się o wszystkim pamiętać. I to podobno nie jest skleroza tylko zabieganie i zapracowanie.
mam jednak nadzieję, ze jak już wrócę z zakupów to siądę i będę miała wszystko, co jest potrzebne do pracy. Proszę trzymać kciuki. Mogę sobie pozwolić tylko na 8 dni pobytu tutaj.