Żołnierz jak biały miś

Spread the love

Kobieta z dzieckiem w wózku: – Przepraszam, czy można zdjęcie z misiem?
Pijaczek: – To kosztuje. Pięćdziesiąt złotych.
Kobieta: – Proszę bardzo.
Biały miś: – Mnie tam na pieniądzach nie zależy. Ja mam ważniejsze sprawy na głowie!
Pijaczek: – No widzi pani, że niedźwiedź ledwo się na nogach trzyma.
Biały miś: – Prowadzi samotny tryb życia. Żeruje o zmroku i w nocy. Gatunek… na wolności bardzo pospolity.

To dialog z filmu „Przepraszam, czy tu biją?”. Epizodyczna rola Himilsbacha, który zagrał tu faceta przebranego za białego niedźwiedzia, przypomniała mi się dziś przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Paradoks? Absurd? Nie bardzo… Dziś w roli białych misiów byli żołnierze. I nikt ich nie pytał, czy można sobie z nimi zrobić zdjęcie. I nikt im za pozowanie do tych zdjęć ze sobą nie proponował kasy…
Pierwszy raz od wielu, naprawdę wielu lat, poszłam obejrzeć uroczystą zmianę warty jak zwykły obywatel, a nie jako akredytowany dziennikarz (czy dziennikarka, jak chcą wojujące feministki). Chciałam zobaczyć, jak widzą to zwykli ludzie. Zabrałam więc syna (jubilata nomen omen) i pojechaliśmy na Plac Piłsudskiego. Samochód zostawiłam na parkingu na Placu Dąbrowskiego. Popędziliśmy świńskim truchtem koło Zboru św. Trójcy i Zachęty, by w tłumie gapiów znaleźć się dosłownie w ostatniej chwili. To, co chciałam – zobaczyłam. To znaczy ze zmiany warty po raz pierwszy widziałam niewiele a właściwie zgoła nic. Z uroczystej musztry też zobaczyłam niewiele, bo nawet teleobiektyw specjalnie mi nie pomógł. Jednak salwy armatnie oboje z synem słyszeliśmy dobrze. A wystrzał z karabinów na koniec musztry poderwał nas na równe nogi. Widziałam za to coś, czego nie mogłabym zobaczyć, gdybym była tej stronie barierek co zwykle. Widziałam po prostu jak zachowują się gapie i przyznam, że dla mnie było to… absurdalne. Do dziś nie miałam pojęcia jak to wygląda z drugiej strony. Przyznaję naprawdę bez bicia, że nie miałam świadomości, że dla kogoś atrakcją może być zrobienie zdjęcia Prezydentowi z odległości kilkuset metrów i to aparatem w telefonie. Ale cóż… człowiek całe życie się uczy. Najwyraźniej. Największy szok przeżyłam jednak, gdy odsunięto barierki między ludem, a Grobem. Wówczas cała rzesza narodu wlała się na płytę Placu Piłsudskiego. Wlaliśmy się wraz z nią i my. Myślałam, że zrobię zdjęcie żołnierzom, bo ze wszystkich uroczystości, na których jestem z kamerą zawsze mam ze zmiany warty, a z tej z racji bycia wśród ludu nie mam ani jednego, ale… zrezygnowałam, gdy zobaczyłam to, co zobaczyłam. Oto przed Grobem Nieznanego Żołnierza ludzie, jak turyści lgnący do pluszowego misia przy wodospadzie Szklarki w Szklarskiej Porębie, lgnęli do żołnierzy. Prawie na nich włazili! Mój syn stwierdził, że to jest strasznie obciachowe zachowanie i będzie czekał na mnie pod fontanną w Parku Saskim. Ja zostałam, bo chciałam zobaczyć jak to się rozwinie. Myślałam też, że uda mi się zrobić zdjęcie wszystkim stojącym na warcie żołnierzom. Z góry uprzedzam, że nie udało się. Po kwadransie zrezygnowałam, bo nie tęsknię za PRL’em i kolejkami, więc nie będę stać i czekać aż ludzie klejący się do wojaków pójdą sobie. Kwadrans patrzenia na to jak się przy nich prężą wystarczył mi, bym poczuła się jak w ZOO i przypomniała dialog z Himilsbachem.
Oto jacyś państwo zmuszali dwójkę dzieci do pozowania przy żołnierzach. Jedno z dzieci nie chciało, wiec usłyszało, że ma stanąć i koniec, bo oberwie w dupę! Drugie naburmuszone stanęło obok. Na zdjęciach na pewno ładnie nie wyszli, bo nikt naburmuszony nie wygląda fajnie. Między innymi ludźmi też dochodziło do kłótni.
– Jadźka! Nie stawaj pod światło, bo 'chujoza’ wyjdzie! – Krzyknął jakiś pan do pani, która niemal przytuliwszy się do wyprostowanego żołnierza szczerzyła zęby.
– To stań tam! – Odkrzyknęła Jadźka wskazując głową w drugą stronę i syknęła przez te wyszczerzone zęby: – Z lewej! MOJEJ lewej! Idioto!
Pan nazwany idiotą zaklął pod nosem i poszedł tam gdzie wskazywał syczący półgębek Jadźki. Pstryk… i zmiana warty. Ale nie tej wojskowej. To Jadźkę zmieniła inna kobieta, która uśmiechając się do zdjęcia, między jednym a drugim pstryknięciem, podobnie jak Jadźka, syczała do jakiegoś pana:
– Pstrykaj! Bo czasu nie ma! Widzisz, że się hołota pcha!
A lud pchał się ze wszystkich stron. Gdy zaczęto wciskać się między wieńce i włazić w środek Grobu, jeden ze stojących na warcie żołnierzy obrócił głowę i syknął do ludzi przez zęby niczym wcześniej Jadźka:
– Proszę nie wchodzić do środka!
W tym czasie koło niego prężyła się pani i dawała jakiemuś panu znaki, by z fotką poczekał, aż żołnierz odwróci twarz w stronę aparatu. Nie wiem, czy odwrócił. Uciekłam. W cieniu, koło ścieżki wiodącej w kierunku fontanny, czekał na mnie syn i powiedział jedno zdanie:
– Prawie jak w ZOO.
I choć stara reklama Żywca mówiła, że „prawie” robi wielką różnicę, to trudno było mi ją dostrzec. W sumie żołnierz to też gatunek na wolności bardzo pospolity, choć armia przeszła na zawodowstwo. A i ja zdjęć z różnych zmian warty mam tysiące. Tyle, że na żadnym z nich, nie ma mnie pozującej w towarzystwie stojącego na warcie żołnierza. To jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy.
PS. Dialogi sprzed GNŻ podaję w oryginale!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...