Eksmisja sądowa z Hali KDT była cały dzień głównym tematem wszystkich serwisów. A także wszystkich wydań Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego. Zresztą… jako lokalny program i najstarszy telewizyjny miejski serwis informacyjny, na ten temat wiemy sporo. Od początku śledziliśmy wydarzenia związane z KDT. Byliśmy tam niemal od pierwszej szczęki rozstawionej przed pałacem i Cricolandu, który w swoim czasie spłonął, aż po budowę hali KDT, rozmowy kupców z miastem itd. Nie będę tu roztrząsać czy racja jest po stronie kupców czy miasta, bo nie o to mi chodzi. Chodzi mi o tych, którzy przy okazji tragedii chcą uszczknąć coś dla siebie lub wykorzystać ją do swoich celów.
Dziś takich absurdalnych sytuacji było kilka. Pierwszą była reakcja niektórych kolegów dziennikarzy na wieść, że jeden z tematów w głównym wydaniu TKW będzie o tym, co widzieli nasi naoczni świadkowie porannych zajść. Cóż… Dziś nasi reporterzy (dziennikarka Kasia Pietrzykowska i operator Janusz Żwański) o czwartej rano weszli do hali KDT. Przez cztery godziny oglądali kupców zagryzających palce i czekających na to, co wydarzy się o ósmej. Rozmawiali z nimi. Jednak nikt z nich nie przypuszczał, że będzie wyglądało to tak, jak w końcu wyglądało. O ósmej rano ta dwójka znalazła się w samym oku cyklonu. Gaz puściła ochrona, co znalazło się na naszych telewizyjnych zdjęciach. Nasz operator był w środku i akurat ten moment sfilmował. Potem wymiotował trzy razy. Na dodatek napuchły mu oczy, więc w pewnym momencie nic zupełnie nie widział. Temat o naszych reporterach, świadkach tego, co stało się o ósmej rano miałam przygotować ja. Niech opowiedzą to, co widzieli, a czego nie udało im się zarejestrować kamerą. Nie było łatwo. Jako dziennikarze rzadko jesteśmy koleżeńscy. Były głosy zazdrośników: „Czemu ich nagrywamy?. Co to za gwiazdy?!” A przecież nie o to chodziło. To nie gwiazdy, a nasi dzielni i pracowici koledzy, dzięki którym wiadomo, kto puścił gaz. Czemu ci, którzy ich krytykują i śmieją się z nagrania, nie chcieli przyjść do pracy na czwartą rano?
Kolejne absurdalne sytuacje zaobserwowałam przed samą halą. By nagrać wypowiedź naszego operatora Janusza, koło godziny drugiej wylądowałam na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Policyjny kordon otaczał Halę. Na dachu KDT stał człowiek i krzyczał, że zaraz będzie skakał. Zupełnie jakby w ten sposób chciał wymusić decyzję komornika sądowego o odstąpieniu od eksmisji. Podobnie zresztą oceniam zachowanie rodziców, którzy do środka hali wzięli półtoraroczne dziecko! Zwłaszcza, że przed halą była jego babcia i udzielała wywiadów jak to martwi się o wnusia. Moim zdaniem było to branie na litość i wykorzystywanie dziecka. Tłumaczenia, że nie było z kim dziecka zostawić nie przyjmuję. Nie mam, z kim zostawić dziecka? Nie idę! Najpierw obowiązki wobec nieletniego potomstwa, któremu trzeba zapewnić bezpieczeństwo, a potem obowiązki wobec kupieckiej społeczności! A tu była babcia!
Najbardziej zbulwersowała mnie jednak para młoda, która zdecydowała się fotografować na tle zamieszek. Zupełnie jakby to było ZOO albo jakiś park. Zgodnie twierdzili, że to przypadek. Nawet, jeśli przypadkiem przejeżdżali… (swoją drogą… tędy? Przecież radiostacje trąbiły o tym, co dzieje się na Marszałkowskiej!) to powinni pojechać dalej. Ci ludzie jednak wysiedli! Pozowali fotografom do zdjęć, szczerząc się w uśmiechu. Jeśli ktoś chce zobaczyć jak wyglądają ludzie, którzy w obliczu tragedii chcą zabłyszczeć to proszę. Oto oni!
Kolejnym absurdem było zachowanie pewnego fotografa. Na Marszałkowskiej ktoś obrzucił policyjny kordon kamieniami i butelkami. Jeden z fotografów chciał mieć w jednym kadrze i szkło z butelki po piwie 'Lech’ i kamień. Niestety kamień leżał daleko od butelki. Ale… od czego rączki? Przeniósł szkło i położył na kamieniu. Zwróciłam mu uwagę, że kreuje rzeczywistość. I wtedy wyjaśnił ze śmiechem swoją kreację potrzebą uzyskania ładniejszego kadru. Gratuluję! Przetarł szlak dla innych. Potem z jego „scenografii” korzystali też gapie.
Gratuluję też tłumowi pseudokibiców w szalikach z napisem Polska, którzy swoimi okrzykami prowokowali policję. Komornik do wejścia na teren KDT wykorzystał ochronę firmy Zubrzycki. To firma zaprawiona w ochranianiu meczów piłkarskich, a więc znienawidzona przez pseudokibiców. Nagle ci pseudokibice zaczęli solidaryzować się z kupcami? Czy to nie dziwne?
Mam wrażenie, że wielu obecnym tam gapiom w smak byłoby, gdyby doszło do jakiegoś ogromnego nieszczęścia. Nie pałowania, zawału kupca, bo takie zdarzenia dziś miały miejsce. Ale gdyby po prostu ktoś tam umarł. Czy my, jako społeczeństwo nie tęsknimy przypadkiem za publicznymi egzekucjami? Takimi żywcem wyjętymi ze średniowiecza? I tylko dziwnie jestem spokojna, że gdyby przyszło, co do czego, to w przeciwieństwie do średniowiecznych dziewcząt, żadna z gapiących się nam współczesnych panien z białą szmatką (symbolem wolności) do skazańca by nie pobiegła. Dlaczego? Bo dziś wielu osobom trudno było podać rannemu bandaż.
PS. I z ostatniej chwili…
Głosy widzów po dzisiejszej emisji głównego wydania TKW:
głos 1: Dobrze, że bierzecie stronę kupców.
głos 2: Dobrze, że bierzecie stronę miasta.