Ponad dziesięć lat temu napisałam dla dwutygodnika „Cogito” felieton zatytułowany „Wszystko na sprzedaż”. Pisałam w nim o granicach prywatności. Punktem wyjścia był ślub Olka Klepacza, który artysta wziął intymnie, bez powiadamiania o tym mediów, co zestawiałam z wyznaniem Michała Wiśniewskiego oznajmiającego wówczas publicznie, że któraś tam narzeczona odmawiała pożycia intymnego. W ciągu ostatnich lat granica ekshibicjonizmu polskich celebrytów przesunęła się znacznie. Gdyby porównywać granice do ubrań powiedziałabym, że showbiznes zawsze chodził skąpo ubrany, ale ostatnio nie nosi nawet majtek.
Oto niejaka Ilona Felicjańska opublikowała książkę będącą wywiadem-rzeką (Cała prawda o… Ilona Felicjańska w rozmowie z Anetą Pondo). Miałam publikację w ręku, ale nie skusiłam się, choć lubię prawdziwe historie. Chyba jednak fascynuje mnie w nich coś innego niż to, co ma do zaoferowania pani Felicjańska. Dlatego to z mediów dowiedziałam się, że w owym wywiadzie-rzece wyjawiła coś takiego o ojcu swoich dzieci, Andrzeju Rybkowskim:
„(…) Przychodził i… dobrze, powiem to… kazał sobie robić laskę, bo jestem jego żoną i to jest mój obowiązek. Pewnego razu, tuż po moim powrocie ze szpitala po próbie samobójstwa, znowu przyszedł. Powiedziałam mu: 'Czy jeśli kiedyś zastaniesz mnie ze sznurem na szyi, to zanim wykopnę spod siebie krzesełko, też każesz mi zrobić sobie laskę?’
Kilka dni później Viva opublikowała wywiad z Marią Czubaszek, w którym autorka satyrycznych tekstów spytana o seks odparła, że…
„(…) mnie chce się już tylko palić, i Karolakowi również. Ja nie lubię pracy fizycznej, pocenia się i tak dalej. Nigdy nie byłam pazerna na seks, nawet w młodości. Wolałam z kimś pogadać, a jeśli seks, to na tej zasadzie, że gdy facetowi na tym zależało, to myślałam: No dobra, co mi szkodzi. Ja lubiłam spotykać się w SPATiF-ie na wódeczce. Seks był w pakiecie jako dodatek.”
Dziesięć lat temu w swoim felietonie analizując zachowanie Michała Wiśniewskiego napisałam m.in. „Gdybym była facetem nie chwaliłabym się, że w ciągu roku jedynie dwa razy skonsumowałam swój związek z kobietą. I bynajmniej nie dlatego, że obawiałabym się posądzania o codzienny lub w najlepszym razie cotygodniowy onanizm. Po prostu: związek to minimum dwie osoby. Ja i ten drugi ktoś. A może on sobie nie życzy, by o tym mówić?”
W moim myśleniu na ten temat na razie nic się nie zmieniło. Dlatego mam nadzieję, że Maria Czubaszek uzgodniła z Wojciechem Karolakiem to, iż informuje właśnie świat, że nie uprawiają już seksu, a tylko palą. Być może zresztą wyznanie jest żartem zgodnym z satyryczną pozą, którą przybiera Czubaszek, jako pisarka-satyryk.
Inaczej ma się rzecz z Iloną Felicjańską. Przyznam bez bicia, że jej wyznanie sprawiło, iż zaniemówiłam. Nie gorszę się tym, bo jak wielokrotnie pisałam, nic mnie chyba nie gorszy. A zaniemówiłam, bo tu nie ma dla mnie znaczenia, czy były mąż wyraził zgodę na ujawnienie tego, iż będąc mężem tej pani i powołując się na akt ślubu domagał się od niej „robienia laski”. Tu interesuje mnie, czy Ilona Felicjańska udzielając tego jakże pouczającego, (wnioskuję z tegoż fragmentu), wywiadu-rzeki choć raz pomyślała o swoich i jego… synach. Dzieci potrafią być okrutne. A rówieśnicy jej dzieci (rocznik 2001 i 2002) z pewnością potrafią czytać. Mają też dostęp do internetu. Czy dokuczały jej dzieciom, czy tylko współczuły? Zarówno jedna, jak i druga reakcja gimnazjalistów na to szczere wyznanie matki ich kolegów, może być dla synów Felicjańskiej po prostu co najmniej przykra.
I pomyśleć, że gdy ja opisałam na blogu historię, jak rozdarłam sobie spódnicę, dostałam list, że jestem zboczeńcem i ekshibicjonistką… a ów czytelnik czeka na relację z pobytu u ginekologa! Co napisałby Ilonie Felicjańskiej? Bardzo chciałabym to wiedzieć. (Przydałoby mi się do jednej z powieści.) Zwłaszcza, że celebrytka stoi ostatnio w świetle reflektorów. Stoi bez majtek i w przenośni i dosłownie! W końcu w pewnym momencie zdecydowała się nawet na nagą sesję z paparazzi.