I po balu panno Lalu, czyli nie mój świat

Spread the love

Wczorajszą galę Blog Roku 2012 opiszę krótko. Było ciekawie, ale… to nie mój świat. Podobała mi się muzyka, catering był w normie, jak to na takich imprezach, ale towarzystwo…

Ja chyba jestem z innej planety. Może jakoś inaczej podchodzę do swojego bloga? Nie mam ambicji odkrywania nim Ameryki. Nie muszę być w nim oryginalna. Nie interesuje mnie bycie „naj” pod jakimkolwiek względem. Po prostu piszę. Jak mówi Ewangelia wg. Świętego Jana „na początku było słowo.” Dla mnie słowo ma wielką moc. Słowo potrafi zabić. Potrafi też wskrzesić. Nie mam na myśli tego, że władcy jednym słowem skazywali na śmierć, a Jezus swoim powiedzianym do Łazarza „Wstań” – wskrzesił go. Chodzi mi o zwykłe słowa, które na co dzień sobie mówimy, a którymi potrafimy i zranić i rozweselić. Ja ranić nie chcę. Wolę rozweselać. A najbardziej lubię dawać do myślenia. I nie interesuje mnie, czy przemyśli to coś, o czym piszę osób pięć czy pięć tysięcy. Może dlatego nie zgłaszałam się do konkursu? Nie interesują mnie też komentarze. Wolę listy. Nawet, jeśli ostatnio dostaję ich coraz więcej i mam coraz mniej czasu, by na nie odpisywać, więc odpowiadam jednym zdaniem.

Na gali miałam wrażenie, że świat zgromadzonych tam blogerów jest mi trochę obcy. Oni stanowili jakąś dziwną jedność, od której ja chyba jakoś odstawałam. Choć może to tylko takie dziwne przeświadczenie spowodowane tym, że na wiele z blogów, które wygrały nigdy nie zwróciłabym uwagi. Podglądałam nominowane, ale nie widziałam w nich nic ciekawego. Dziś postanowiłam zajrzeć na wszystkie, które wczoraj nagrodzono. Już wiem, że wizyta na wielu z nich była pierwszą i ostatnią. Nie. Nie są złe. To po prostu nie mój świat! Nie chodzi nawet o to, że nie interesuje mnie jakaś kategoria czy tematyka. Po prostu coś jest poza mną – nie wiem, jak to nazwać. Blog, który wygrał „Z kina do kuchni” jest ciekawy. Pomysł na podawanie przepisów na potrawy podpatrzone w filmach bardzo mi się podoba. Sama skorzystałam kiedyś z przepisów z ekranu. Ale żebym chciała często o tym czytać? Stanowczo nie. Raz na pół roku – w zupełności wystarczy. Dobrze jest jednak wiedzieć o istnieniu takiego bloga, bo może czasem coś mnie najdzie i będę chciała wiedzieć, jak to się robi. Tak więc ta wiedza może się przydać. Podziwiam jurorów. Musieli to wszystko czytać. Ja nie musiałam. Zajrzałam dobrowolnie. Nie poprzestałam na jednym wpisie. Każdego z nagrodzonych blogów postarałam się przeczytać minimum kilka wpisów. I już wiem, że nie tylko nie będę zaglądała na zwycięskiego Vloga (obejrzałam kilka filmów), na bloga o modzie, o urodzie, ale i wiele, wiele innych. Właściwie będę częstym gościem tylko na jednym blogu. Jego tytuł to „Na marginesie życia” i pisany jest przez pragnącego pozostać anonimowym Kuratora sądowego. Autor nie pojawił się zresztą po odbiór nagrody. Miał mocne argumenty za tym, by się nie ujawniać. Ale dla czytelnika nie ma to znaczenia. Kurator sądowy pisze coś, co naprawdę wciąga, jest ważne i… daje do myślenia. Reszta blogów… nie dla mnie. I tak myślę, czy jeden blog na tyle nagrodzonych, to dużo czy mało? Przyznam, że nie wiem. Wiem jedno. Fajnie było pójść na galę, fajnie było zobaczyć na scenie na żywo zespół „Me, Myself & I”, fajnie było stwierdzić, że dla wielu ludzi blogowanie jest ważne, ale to jednak nie mój świat.

Na tablecie (co to za super wynalazek! Ileż szybciej czytam informacje w sieci!), który jeszcze w grudniu dostałam od Ulubionego, subskrybuję różne blogi. Autor żadnego z nich nie startował w tym konkursie. A to nimi się zaczytuję. Chyba wszyscy (wraz ze mną) jesteśmy z innej planety. A po wczorajszej gali, do listy czytanych blogów dołączy tylko Pan Kurator, który opisuje rzeczy dziejące się „na marginesie życia”.

PS W ostatnim numerze tygodnika „Przegląd” jest mój artykuł o „Oszustwie miłosierdzia”. Kompendium wiedzy na temat problemu, którym się tu dwukrotnie zajmowałam (tu i tu). Słałam tekst do kilku tygodników. Przegląd odpowiedział po pół godzinie, a ja wyznaję zasadę „kto pierwszy ten lepszy”. Oczywiście do tematu „Oszustwa miłosierdzia” też jeszcze wrócę na blogu, ale na razie zbieram dalej informacje. A jest co zbierać!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...