Wczoraj był narodowy dzień pamięci o żołnierzach wyklętych. Kim byli? Mogłabym walnąć wykład albo odesłać do encyklopedii, ale nie to jest moim celem. Nie chce mi się też pisać o tym, jak pojechałam z kamerą na uroczystości na terenie dzielnicy Białołęka i siła wydobywałam wiedzę z młodzieży przyprowadzonej na wykład, zapewne też siłą. Bo było tak, jak zawsze, czyli strasznie. Odpowiadanie na pytanie: „kim byli żołnierze wyklęci” (a dopiero co wysłuchali o nich wykładu i obejrzeli film o Młocie) szło opornie. Nagminnie mylono Rosję ze Związkiem Radzieckim, bo jak się okazało dla nastolatków to jedno i to samo! A wszystkie wyjątki potwierdziły regułę. Wydarzenia sprzed lat, o których w domu nikt nie mówi, bo nie są częścią życia najbliższych przodków – dla przeciętnego człowieka nic nie znaczą.
Ale rano, przed wyjazdem na zdjęcia, na Facebooku zelektryzował mnie wpis mojej przyjaciółki Doroty, z której rodziną od lat spędzam wszystkie święta. To, o czym napisała – wiedziałam. Ale prostota wpisu i fotografie sprawiły, ze stał się on dla mnie wstrząsający w swojej wymowie.
To są moi dziadkowie – nie byli bezpośrednio „żołnierzami wyklętymi” – byli młynarzami na Podlasiu – Zofia z Niemyskich i Stanisław Kaczyńscy z Rudy Instytutowej. Za to, że w nocy w 1946 roku dali mąkę żołnierzom Młota zostali w ciągu dnia aresztowani, wywiezieni na Sierakowskiego i Rakowiecką. Dostali wyrok za pomoc „bandytom”. Dziadek przesiedział 9 miesięcy na Rakowieckiej, babcia dostała 8 lat wiezienia w Fordonie k/Bydgoszczy. Babcia po 5 latach zmarła – zmarła 21.12.1951. Moja mama jako 10 letnia dziewczynka, napisała list do Bieruta z prośbą o uwolnienie mamy pod tytułem: „Kochany Panie Prezydencie”. Na podstawie tego listu został nagrany film pod tym samym tytułem.
Pamiętajmy w tym dniu nie tylko o tych, którzy brali udział bezpośrednio w walce z komuną i ginęli w więzieniach bezpieki, ale też o tych którzy ginęli za to, że im pomagali.
A potem zderzyłam się z tą ignorancją. I zrobiło mi się bardzo przykro. Dzieci straciły matkę z powodu worka mąki. Sześćdziesiąt lat później historia żołnierzy wyklętych porusza tylko tych, których rodziny bezpośrednio dotyczyła. Dla innych jest opowieścią o żelaznym wilku, który nawet nie wiadomo, czy nazywa się Rosja czy ZSRR.