Kości szukają się po świecie

Spread the love

Kazimierz Pawlak – bohater filmu „Sami swoi” dbał o to, by kości rodziny nie szukały się po świecie. W czasach pokoju nie jest to trudne, ale kiedy trwa wojna? Pojechałam dziś na wykopaliska Reduty Ordona. I jak to ja, wzruszyłam się okropnie. W uszach brzmiał mi wiersz w interpretacji taty, który mickiewiczowskie „opowiadanie adiutanta” znał na pamięć. Ale nie to było wzruszające. Wykopaliska uświadomiły mi wiele rzeczy. Nie tylko to, jak niewiele z człowieka zostaje, nie tylko to, że „śmierć każdemu jednaka”, że wojna jest okrutna, ale… jak zmieniły się obyczaje. Oto w grobach prowizorycznych, bo wojennych pochowano razem tych, którzy walczyli przeciwko sobie. Jak w wierszu Mickiewicza…

„…wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;
Wszystko jako sen znikło. – Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży – rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili, – i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.”

Bo we wspólnych mogiłach leżeli i Polacy i Rosjanie. Wtedy rannych nie zabierano. Wojskowi lekarze, zwłaszcza w wojsku rosyjskim, jeśli kogokolwiek leczyli bądź opatrywali – to oficerów. Nigdy szeregowców! Na mięso armatnie szkoda było czasu. Tak więc swoich rannych Rosjanie dobijali bagnetami, bo nad swoimi mieli litość. Chcieli im skrócić mękę. Rannych wrogów czasem też dobijali, ale przeważnie zasypywali żywcem. Jak zginęli ci Polacy, którzy padli tu w obronie tak mało ważnego historycznie szańca, który znamy dzięki Mickiewiczowi, a który zbyt wielkiej roli w Powstaniu nie odegrał? Czy od kuli, czy umarli w męczarniach żywcem zasypani? To będzie wiadomo dopiero po wnikliwszych analizach antropologicznych. Na te jednak brakuje pieniędzy. Być może znajdą się granty unijne, ale przydaliby się sponsorzy. Może magiczne hasło „reduta Ordona” otworzy ich portfele? Bardzo bym chciała, bo chciałabym wiedzieć jak zginęli. Na razie wiadomo, że zanim pośmiertnie stężeli – wrzucono ich do dołów. Dlatego szkielety są powykrzywiane. Chciałabym też wiedzieć kim byli. Pisarska wyobraźnia podpowiada mi cała masę historii, ale… poza wyobraźnią jest jeszcze nauka. Archeolodzy i antropolodzy twierdzą, że dzięki badaniom DNA można to ustalić, bo w XIX wieku Polacy i Rosjanie różnili się genetycznie. Warunek jest oczywiście taki, że gdzieś w dzisiejszej Rosji żyją ludzie, którzy wiedzą, że ich przodkowie zginęli wtedy w szturmie na Warszawę. I gdzieś w Polsce żyją ci, którzy wiedzą, że tu polegli ich przodkowie. Wszyscy musza zgodzić się na oddanie swojego DNA do badania. Sęk w tym, że nie u wszystkich świadomość historyczna losów własnej rodziny sięga aż tyle pokoleń wstecz. Często nie znamy nazwisk pradziadków, a co dopiero kilka razy pra. Ginęli przeważnie szeregowcy. Ci wywodzili się z gminu i byli niepiśmienni. Jeśli zginęli bezpotomnie, to kto miał pamięć o nich przekazywać z pokolenia na pokolenie? Czy kości się znajdą?

Nie mamy wiedzy historycznej o własnych przodkach, ale nie mamy też szacunku dla historii i wiedzy jaką ze sobą niesie. Gdy wydostała się w świat wiadomość, że na terenie reduty znaleziono złotą monetę, ktoś w nocy wdarł się na teren wykopalisk. Szczątki pochowanych tam żołnierzy potraktował, jak śmieci. W końcu piszczela sprzed stu lat nie da się wystawić na allegro. Można nim rzucić… jak niepotrzebnym śmieciem. Jak sto lat temu Rosjanie rzucili całym ciałem w dół…

Żeby te kości się nie walały, po zakończeniu wszystkich badań ma być pogrzeb w obrządku ekumenicznym, ale nieprędko to nastąpi. Na razie bohaterowie mickiewiczowskiego wiersza będą czekać na święty spokój.

I tak na koniec…. dokument z Powstania Listopadowego mojego praprapradziadka Pawła Piekarskiego. On przeżył. No i nie był szeregowcem… Ale… czy gdyby nie ten dokument – wiedziałabym o jego udziale w powstaniu?

POST SCRIPTUM

Tak przy okazji… Czarny humor, o którym wielokrotnie już pisałam, uwielbia chyba sam najwyższy. Tak pomyślałam, kiedy kilka dni temu byłam świadkiem prawdziwych „jaj z pogrzebu”. Wysłano mnie na pogrzeb pewnej ważnej osoby, która szanowałam. Pogrzeb świecki. Otrzymałam więc informację, że spotkanie jest przy bramie cmentarza skąd nastąpi odprowadzenie trumny do grobu rodzinnego. Pod bramę cmentarza przybyłam punktualnie. Trumny i żałobników ni widu ni słychu. W kancelarii cmentarza powiedziano mi, że pogrzeb się odbędzie, że trumna jedzie z miasta i może dlatego się spóźnia. Podano też kwaterę i numer grobu. Popędziliśmy z kamera na miejsce, a tam… dopiero trwają wykopki i murowanie. Jak się okazuje pogrzeb jest, ale następnego dnia. Zgadza się reszta, czyli nazwisko, grób, brama, godzina… tylko dzień nie ten. Następnego dnia już były ważniejsze tematy. Na pogrzeb tez przyjechałam, ale już nie byłam nim tak przejęta. W końcu duchowo zmarłego pożegnałam poprzedniego dnia..

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...