Skarb z fajansu, czyli gdzie się podziały tamte dyskietki

Spread the love

Kilka lat temu zrobiłam reportaż telewizyjny zatytułowany „Skarby z fajansu”. Był to reportaż o tym, co można znaleźć na śmietniku. Bohaterowie pokazywali mi: książki, płyty, zabawki, a także medale, monety, banknoty, pocztówki, a nawet biżuterię, obrazy, meble i dewocjonalia. Reportaż kończył się zbliżeniem na różaniec z drzewa sandałowego i tekstem wypowiadanym przez jednego z bohaterów: „jedyne, czego jeszcze nie znalazłem, to samolotu”.

Tak mi się to przypomniało, bo chciałam znaleźć w gabinetowym komputerze tekst (opowiadanie) napisany w swoim czasie w prezencie dla świętej pamięci Tomka Zygadło, ale zamiast tego znalazłam coś zupełnie innego. Po przeczytaniu pomyślałam, że jednak twardy dysk, którego zawartość przenoszona jest z komputera do komputera (plus składowana na dyskach archiwizacyjnych) jest czymś w rodzaju śmietnika. I ja w tym śmietniku czasem coś takiego znajduję, że strach się bać. Pomijam pisma sądowe pisane przeze mnie dla siebie lub dla kogoś. (Kiedyś jednemu idiocie pisałam odwołanie do sądu kościelnego, żeby była żona nie dostała unieważnienia małżeństwa. Nie dostała. Dziś mi wstyd, że w ogóle wzięłam w tym udział.) Pomijam pisma urzędowe dla różnych osób, odwołania od decyzji i tak dalej. Są tam felietony pozamawiane, a potem niepublikowane, bo gazecie zmieniła się koncepcja. Są reportaże i opowiadania zamówione i niewydrukowane, bo też ktoś tam sobie wymyślił, że jednak chce dostać coś innego. Są wywiady, które nie ujrzały światła dziennego. I jest też pismo, które napisałam na prośbę kolegów prowadzących firmę komputerową. Mieli oni talent w pozyskiwaniu klientów z delikatnie mówiąc problemami natury psychicznej. Jeden był wyjątkowo upierdliwy, więc… poprosili o pomoc, czyli napisanie pisma wyjaśniającego, by panu, który kupił od nich komputer już nie chciało się do nich przychodzić. Miałam napisać złośliwie i wyczerpująco, bo pan w stosunku do nich był złośliwy, ciągle powoływał się na swoje wyższe wykształcenie i groził sądem. A koniec końców przyniósł kabotyńskie pismo zatytułowane: „wezwanie przedsądowe”. O odpowiedź poproszono mnie. Co napisałam?

Szanowny Panie,
W nawiązaniu do Pańskiego pisma z dnia… informujemy co następuje.
Komunikat dotyczący uszkodzonego dysku dotyczył dysku „A” zwanego potocznie dyskietką. Jest to dysk, którego cena nie przekracza 2 PLN (słownie: 2 złotych), a który jesteśmy Panu skłonni sprezentować. Niestety musi się Pan liczyć z tym, że dyskietki (dyski o pojemności 1’44 MB) są dyskami nietrwałymi i zapewne jeszcze wielokrotnie w swej karierze użytkownika komputera będzie Pan widział taki komunikat na monitorze.
Dysk fizyczny „C” o pojemności 80MB zainstalowany w Pańskim komputerze nie jest uszkodzony, na co dowodem jest komunikat brzmiący „0 bajtów w uszkodzonych sektorach”. Oznacza on ni mniej ni więcej jak to, że nic nie jest uszkodzone. Nieśmiało pragniemy bowiem zauważyć, że od wieków 0 (słownie: zero) oznaczało nic, ale to zapewne Pan jako osoba wykształcona wie doskonale.
W związku z powyższym nie przysługuje Panu wymiana twardego dysku „C” na nowy w ramach naprawy gwarancyjnej albowiem w ramach tejże naprawy wymieniane są jedynie uszkodzone części komputera. Te, które uszkodzone nie są, a jedynie nie odpowiadają klientom, gdyż nie są oni w stanie pojąc treści komunikatów zgłaszanych przez komputer, nie podlegają wymianie. By zrozumieć komunikaty wysyłane przez komputer radzimy Panu ¬ jako nowemu użytkownikowi – skorzystanie z kursu obsługi komputera, których w Warszawie nie brakuje. Można też opanować tę sztukę samemu, ucząc się ze stosownych podręczników, których na rynku wydawniczym jest kilkadziesiąt.
W odpowiedzi na Pańską sugestię, iż należy dysk „C” poddać diagnostyce informujemy, że naszym zdaniem nie ma takiej potrzeby. Wyjaśniliśmy to już chyba wyżej – dysk sam wysyłając komunikat „0 bajtów w uszkodzonych sektorach” informuje Pana o swoim dobrym zdrowiu. My ze swojej strony dbając o Pańskie zdrowie informujemy, że diagnostyka dysku „C” jest dla Pana nieopłacalna albowiem podlega opłatom wg cennika firmy XXX i wynosi 1200 PLN (słownie: jeden tysiąc dwieście złotych).
Szanowny Panie, zdajemy sobie sprawę, że może się Pan z nami nie zgadzać, dlatego sugerujemy aby udał się Pan do innego zakładu, który potwierdzi iż dysk „C” jest dyskiem dobrym, a komunikat „0 bajtów w uszkodzonych sektorach” oznacza, że nic mu nie jest. Czujemy się w obowiązku poinformować Pana, że szukanie informatyka, który uzna, że komunikat „0 bajtów w uszkodzonych sektorach” oznacza, że dysk jest zły może trwać latami. Albowiem o ile kodeksy prawa, można interpretować na wiele sposobów, o tyle informatyczne komunikaty komputera są jednoznaczne. Tak jak 2 + 2 = 4.
Z poważaniem

Jakie były skutki? Pan nigdy nie wrócił ani po naprawę ani po nowy komputer, ale w końcu taki był cel pisma. A ja czytając je dzisiaj zanuciłam parafrazując Wojciecha Gąsowskiego: „gdzie się podziały tamte dyskietki niezapomniane?”, że o dyskach twardych 80MB nieśmiało tylko napomknę.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...