Dziwny romantyzm naszych czasów

Spread the love

Gdy miałam naście lat mój kumpel opowiadał mi, że w biały dzień na ulicy widział parę pijanych meneli. Ona mówiła do niego namiętnym, choć mocno zapijaczonym głosem:
– Targaj mnie targaj i całą noc mów mnie brzydkie wyrazy.
Oj długo się z tego żulackiego romantyzmu zarykiwaliśmy. Mniej więcej w tym samym czasie inny kumpel opowiadał, że wracał ze szkoły do domu tramwajem, którym podróżowała jakaś inna pijana para i na cały regulator, nie zważając na miejsce i otoczenie, prowadziła osobliwy „miłosny” dialog. Zaczął on mówiąc donośnie:
– Wsadzę ci po same jaja.
– Pokaż czy masz co wsadzić – odparła ledwo trzymająca się na nogach „dama”.
Kawaler rozpiął rozporek i pokazał jego zawartość. Na ten widok dama zachwiała się na nogach, zamrugała powiekami i niemiłosiernie krzywiąc się na twarzy machnęła ręką oznajmiając jemu i całemu tramwajowi, że…
– Taki chuj to chuj!
Kumpel, który był tego świadkiem niemal popłakał się ze śmiechu.
Ale bohaterowie obu tych historii byli ludźmi zupełnie pijanymi i raczej z tzw. marginesu. Tymczasem ostatnio opowiadano mi o jadącej autobusem parze młodych, zupełnie trzeźwych i sympatycznie wyglądających ludzi. On metr dziewięćdziesiąt stał na dolnym schodku autobusu miejskiego. Ona sporo od niego niższa stała na samej górze. Dzięki temu, że stali na schodkach stykali się nosami i mogli sobie patrzeć w oczy. Wyglądało to romantycznie. I pewnie dla nich takie było, bo on powiedział do niej nagle:
– Kocham cię.
A ona na to wytrzeszczyła oczy i z niedowierzaniem w głosie powiedziała:
– Pierdolisz!
Z kolei pewien pan opowiadał mi, jak to na rynku krakowskim był świadkiem osobliwego wyznania miłości. Pewien ogolony na łyso młodzieniec w dresie wręczył wyfiokowanej panience bukiet kwiatów mówiąc przy tym:
– Kocham cię jak skurwysyn!
O ile te pierwsze pary, o których tu napisałam to byli pijani żule, o tyle te drugie były zupełnie trzeźwe. Ci pierwsi wątpię, by obchodzili choćby Dzień Kobiet. A jeśli nawet, to pewnie zamiast kwiatka kupowali sobie flaszkę wódki lub taniego wina na spółkę. Walentynek nie obchodzili na pewno, bo wtedy w Polsce nie było tego święta. Ci drudzy pewnie obchodzą Walentynki, bo to teraz takie modne, że wymigiwanie się od obchodzenia Dnia Zakochanych niemal oznacza bycie człowiekiem zacofanym. Chciałabym jednak zobaczyć co oni sobie wręczają, a przede wszystkim z jakimi słowami na ustach. No i czy wierzą, że to prawdziwa miłość. Jeśli tak, to wyznam, że trochę dziwny ten romantyzm naszych czasów. Ale może kogoś to kręci…

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...