Jak każdy, kto ma konto internetowe (a ja mam ich nawet kilka) dostaję na swoją skrzynkę reklamy. Większość kasuję bez przeczytania. Wystarczy mi tytuł, a w nim viagra, powiększanie penisa, tapety, wykładziny, ubezpieczenia, pożyczki, tusze i tonery etc. Gorzej, gdy w tytule jest moje imię… Wtedy otwieram list i… następuje rozczarowanie. Znów reklama. Ostatnio na te różne konta kilkanaście razy przyszła wiadomość zatytułowana albo „Witaj Małgorzato”, albo „Witaj Karolino”. Za każdym razem nabierałam się i otwierałam, a tam… ta sama i jakże powalająca treść:
„Adam – 25 lat – chciałby Cię poznać. Adam byłby zainteresowany piękną przygodą, ale nie wyklucza trwałego i prawdziwego związku. Zarejestruj się teraz bezpłatnie i sprawdź tutaj profil Adama. Po zarejestrowaniu możesz napisać do niego list lub porozmawiać na czacie 🙂 Adam jest jednym z 50.000 zarejestrowanych osób w … – bezpłatnym serwisie, który pozwala znaleźć idealną partnerkę lub przeżyć ciekawą przygodę! Łatwo. Dyskretnie. Wiarygodnie. Zobacz sama.”
Ponieważ g. mnie to wszystko obchodzi, więc tygodniami wyrzucałam to do kosza. Dziś zaczęłam się nad tym zastanawiać, bo kolejny znów wylądował w mojej skrzynce. Do jakich doszłam wniosków? Pomijam, że dostałam ten sam list na różne konta (raz pisany do Małgorzaty, a raz do Karoliny, bom dwojga imion), pomijam, że za każdym razem szalał za mną wspaniały i młodszy ode mnie o bagatela 18 (sic!) lat Adam, bo jak się domyślam imię na A było pierwszym na liście dostępnych imion. Ponieważ jednak jest on „zainteresowany piękną przygodą”, a „trwałego i prawdziwego związku” jedynie „nie wyklucza”, więc wszystko to wiało mi jednak szukaniem łatwych okazji. Jak już wspomniałam w ciągu ostatnich kilku tygodni zdążyłam kilkanaście takich listów wyrzucić do kosza. Nie pomagało definiowanie nadawcy jako spam. Kolejny list przychodził z innego adresu, jakby ktoś na siłę chciał mnie wyswatać z wirtualnym Adamem. Dziś przyszedł kolejny list, a ja miałam wolną chwilę, więc postanowiłam poszukać w sieci czy jest „sprawa dla reportera” czy może jej nie ma? I otóż jest! Wyczytałam bowiem, że jeden pan zarejestrował się, ale by przeglądać oferty wykupił konto za 40 złotych i jeszcze podał wszystkie swoje dane z numerem karty kredytowej i numerem konta w banku włącznie! (Desperat jakiś? Anna pragnęła z nim „pięknej przygody”?) Dowiedziałam się też, że pan nie jest sam, a portal, który mi wciska Adama to nie jedyny taki portal! Wszystkie wyciągają od ludzi kasę za znalezienie „pięknej przygody”. Ktoś z internautów napisał, że „po zarejestrowaniu się nie można czytać ani wysyłać wiadomości, dopóki nie będzie się użytkownikiem konta Premium, a to jest 120 zł miesięcznie.Nie widzi się tez osób zainteresowanych swoja osoba”. I… tak się teraz zastanawiam… skoro za kojarzenie par, których głównym celem są „piękne przygody” pobierana jest opłata to może powinien się ten portal nazywać rajfur.pl? Ale kto by chciał łazić do rajfura, choć z drugiej strony…, kto dziś wie, kim jest rajfur?
P.S. A tymi portalami to się już nawet prawnicy zajęli. Ale nie rajfurstwem tylko stroną prawną wyciagania informacji. Niestety użytkownicy swoich praw mogą dochodzić przed sądem w… Monachium, bo większość firm zakładających rajfurskie portale pochodzi z kraju, w którym osiadła nasza rodzaczka Teresa O.