By podnieść, trzeba spuścić, czyli skansen PRL

Spread the love

Tak się ostatnio złożyło, że zrobiłam dla „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego” materiał o repasaczce pończoch. Niby nic, a jednak coś. Materiał zrobił na kilku osobach naprawdę ogromne wrażenie. Dlaczego? Po pierwsze wszyscy się dziwili, że jeszcze w Warszawie działa jakaś pani, która podnosi oczka w pończochach. Ano działa. 
Zakład „Igiełka” mieści się przy Marszałkowskiej, ale wejście do niego jest od Pięknej koło „Teatru Polonia”. Dlaczego „Igiełka” ma klientów? Bo np. pończochy przeciwżylakowe kosztują 100 złotych, a podniesienie oczka od 1 złotówki do 3 złotych. Tak więc podnoszenie w nich oczek opłaca się właścicielkom tak drogich pończoch. Czy opłaca się pani repasaczce? Cóż… to tak naprawdę dorabianie sobie do emerytury, bo warszawska repasaczka pani Halina Maliszewska podnosi oczka od 58 lat, co oznacza, że jej staż pracy jest już w wieku wczesnoemerytalnym. Jak sama mówi do podnoszenia oczek potrzebna jest cierpliwość. A ja dodam, że aby podnieść oczko trzeba spuścić… wzrok i uważnie patrzeć na pończochę czy rajstopę naciągnięta na metalowy grzybek. 
Materiał robił też wrażenie z drugiego powodu. Dla wielu był wspomnieniem dzieciństwa. Rzadko do mnie ktoś dzwoni, że widział coś mojego na ekranie, a tu raptem rozdzwoniły się telefony i znajomi zaczęli opowiadać o swoich repasaczkach, do których jako dzieci nosili rajstopy swoich mam lub swoje. Do mnie też wróciły wspomnienia, jak biegałam z dziurawymi rajstopami do pani Trafnej, której punkt repasacji pończoch był w sklepie z odzieżą w pawilonie przy Broniewskiego. (Jej córka chodziła ze mną na religię do parafii Jana Kantego na Żoliborzu). Zawsze podziwiałam, jak pani Trafna sprawnie podnosiła lecące oczka. Maszyna terkotała, a do usługi była kolejka. Nie można było tak z dnia na dzień mieć zacerowanych pończoch. Po prostu nas, kobiet drących pończochy i rajstopy było wiele, a pani Trafna była tylko jedna. 
Dziś w „Igiełce” u pani Haliny jest inaczej. Klientów nie ma tylu, co dawniej. Nadal jednak w sezonie, kiedy nosi się rajstopy przychodzą tu klientki. W końcu lepiej zapłacić kilka złotych za podniesienie oczek w pończosze niż kolejną stówkę za nowe przeciwżylakowe. 
Wrażenie zrobił też materiał na moim synu, który powiedział: 
– A ty wiesz, że ja nigdy wcześniej nie widziałem jak się ceruje pończochy? 
I tak sobie myślę… Wczoraj kolega z Radomia zrobił do „Kuriera Mazowieckiego” materiał z miejscowego skansenu, czyli „Muzeum Wsi Radomskiej”. Tam pokazywano różne zawody średniowieczne. Może powinien być gdzieś skansen PRL, a w nim tez takie pokazy, a wśród nich repasacja? Bo ja nie miałam świadomości, że mój własny syn nie wie jak wygląda podnoszenie oczek. 
I taka ciekawostka na koniec. Maszyn do repasacji pończoch już nikt nie produkuje. Pani Halinie naprawia je pan, który tak, jak ona jest na emeryturze. We dwójkę pielęgnują to, co powinno znaleźć się w takim skansenie PRL.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...