Uważni, czyli radio wygrywa

Spread the love

Uwielbiam moich znajomych uważnych widzów. Zawsze, gdy widzą mnie na ekranie mają szereg niezwykle życzliwych i jeszcze bardziej merytorycznych uwag. Gdy np. robię coś dla Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego i nagram stand up’era zawsze ktoś z nich zadzwoni z czymś, co pewnie ma być gratulacjami i mówi tak:
– Widziałem cię w telewizji.
– Co mówiłam?
– Nie wiem. Coś pieprzyłaś.
– Ale źle coś powiedziałam?
– Nie. Nie wiem. Dźwięk był wyłączony, ale widziałem(łam), że to ty.
Ponieważ z reguły wtedy zapada cisza, bo nie wiem co mam powiedzieć na to, że ktoś ogląda telewizję na niemo, więc od razu pada druga uwaga.
– Ale ładnie wyglądałaś.
Czasami jeszcze mówią:
– Ale byłaś spięta…
Choć nigdy nie jestem spięta, bo obcuję z kamerą od maleńkości i te uwagi z reguły mają ci, których samych telewizja spina.
Z kolei, ci moi znajomi, którzy pracują w telewizji puszczają mi jeszcze inne teksty.
– Widziałem(łam) cię.
– I co?
– Dobra marynarka.
Albo:
– Ty lepiej zmień okulary.
Albo:
– Lepiej z rozpuszczonymi włosami.
Albo:
– Lepiej ci w koku.
Albo:
– Nie wiedziałaś co zrobić z rękami i to było widać. (Choć ja tylko gestykulowałam, co jest normalne).
Albo:
– Te krzesła (kanapa) to nie były wygodne, co? Kto im robi scenografię!
I dlatego zastanawiam się. Kto słucha? Czy może lepiej łazić na wywiady tylko do radia? Wtedy zawsze znajomi wiedzą co mówiłam.
Oczywiście piszę to pod wpływem wczorajszej mojej wizyty w studio „Kawy czy herbaty”, którą większość siedzących przed telewizorami i oglądających znajomych skwitowała stwierdzeniem:
– Dobry ten żakiet. Skąd go wzięłaś?
– Z szafy!
A ja bym najzwyczajniej w świecie chciała wiedzieć, czy zachęciłam widzów do kupna „LO-terii”, czy też nie?

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...