Wydawać by się mogło, że czasy rozmów kontrolowanych minęły wraz z upadkiem w Polsce komuny. A figa! Nagrywane są rozmowy z konsultantami w bankach, pracownikami infolinii sieci komórkowych itd. To jednak mało! Dziś omal nie spadłam z krzesła, gdy w ferworze pracy na montażu zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pojawił się numer zastrzeżony, a w słuchawce usłyszałam następujące zdanie:
– Nazywam się „Anna Pipsztycka” (czy jakaś inna) czy rozmawiam z panią Małgorzatą?
– Tak – odparłam myśląc, że to coś ważnego.
– Dzwonię z firmy „Krzak”, uprzedzam, że rozmowa jest nagrywana i chcę pani zaproponować golarkę do nóg najnowszej generacji.
Myślałam, że śnię! Ja tu walczę z czasem, z obrazkami, nagranymi wypowiedziami rozmówców, a tu jakieś babsko nagrywa rozmowę, do której mnie zmusza, a która ma tyczyć namówienia mnie do kupna golarki do nóg!
Oczywiście posłałam ją do stu diabłów, czyli powiedziałam, że nie mam czasu i żeby z tym nie dzwonią do mnie, bo i tak nie kupię.
Godzinę wcześniej dzwoniła inna pani, też informowała, że rozmowa będzie nagrywana, a potem wypaliła:
– W związku z wejściem w życie unijnych przepisów dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy proponuję na korzystnych warunkach kupić apteczkę naszej firmy, dzięki której…
Niestety też przerwałam wywód. Czasu na rozmowę nie miałam, a poza ty była to już czwarta próba wciskania mi apteczki przy jednoczesnym rejestrowaniu tego. Refleksję mam taką: mam nadzieję, że rozmowy nagrywane są po to, by zbadać jak pani radzi sobie w telemarketingu, a nie po to, by mieć dokumentację, że ja mam lub nie chęć na golarkę czy apteczkę.