Cudowne obierki z ziemniaków?

Spread the love

Zadzwoniła do mnie wczoraj koleżanka z pytaniem, czy jestem w domu. Usłyszawszy odpowiedź twierdzącą spytała, czy mogłabym pobiec do stacji krwiodawstwa na Saska i oddać krew na jakąś 3,5 letnią dziewczynkę, która uległa poparzeniu. (To jej córeczki koleżanka z przedszkola). Powiedziałam, że nie ma sprawy i pobiegłam. Na miejscu okazało się, że mam za mało żelaza we krwi. Jak to powiedziała pani doktor wyniki mam książkowe i w normie, jak na człowieka, ale za słabe jak na krwiodawce. Zaleciła żreć wątróbkę, której szczerze nienawidzę i wrócić za 3 tygodnie. Wysłuchałam przy okazji opowieści o samej Milence, która mocno cierpi i wszyscy jej współczują.
Przybiegłam z powrotem do domu i siadłam do pisania. Wieczorem zmieniając kanały telewizyjne „nadziałam się” w rosyjskiej telewizji na program, którego tematem było poparzenie dziewczynki w wieku „mojej” Milenki. Dlatego nie przełączyłam telewizora. Czego się dowiedziałam? Mieszkająca w Tule trzylatka oparzyła się zrzucając na siebie garnek z wrzątkiem Bawiła się koło kuchenki, upadła jej na podłogę lalka i dziecko potrąciło kuchnię, a wtedy wylał się na nią gar wrzątku. Co stało się dalej? Rodzice nie zawieźli dziecka na pogotowie. Pomoc wezwali po kilku godzinach, kiedy wyjące z bólu dziecko nie chciało uspokoić się. Najpierw… obłożyli je obierkami ziemniaków! O takiej „Rozalce” rodem z „Antka” dawno nie słyszałam. Patrzyłam na rodziców. Mieli tępe twarze, byli zaniedbani i brudni. Autorowi programu i publiczności tłumaczyli się pracą itd. Patrzyłam na lekarza, który mówił, że gdy przyjechało pogotowie to rodzice nawet napisali pismo, że nie zgadzają się na zabranie dziecka do szpitala. Dlatego pomoc medyczna pogotowia ograniczyła się do tego, co można było zrobić na miejscu. Nie wierzyłam własnym oczom Jak tak można? Ci rodzice za kilka dni będą mieli sprawę w sądzie i mogą mieć odebrane prawa rodzicielskie do pozostałych dzieci. Sobie nie mieli nic do zarzucenia. Dopiero wzięta w krzyżowy ogień pytań matka przyznała, ze może jednak powinna była zgodzić się na zabranie dziecka do szpitala. W studio wypowiadali się prawnicy, lekarze, którzy wtedy próbowali zabrać dziecko, sąsiedzi itd. Nikt nie mógł zrozumieć dlaczego rodzic nie ratuje dziecka tylko obkłada obierkami! Jeden z zaproszonych do studia polityków wołał, że to się w głowie nie mieści, by w XXI wieku tak postąpić z własnym dzieckiem. Dziś widziałam się z kuzynką – lekarką. Streściłam jej wczorajszy program, myśląc, że będzie zdumiona. Przyjęła to ze stoickim spokojem:
– Małgosiu, zapewniam cię, że takie rzeczy zdarzają się również w Polsce i to dość często. Metoda obierków na poparzenia jest powszechna w użyciu
Zajrzałam do internetu. Rzeczywiście. Porady jak obrać ziemniaka, czy gotować obierki, czy surowe, czy gotowane i na co – są powszechne w sieci na stronach z poradami z cyklu „z apteczki babuni” i to poradami w wielu językach świata. Problem w tym, że to porady na lekkie obrażenia. Tymczasem trzylatka z Tuły została ciężko poparzona. Obierki nie pomogły. Dziecko zmarło.
Jak to dobrze, że Milenka, której zresztą nie znam, jest pod szpitalna opieką i jeśli ktoś z czytelników mógłby oddać w najbliższej placówce krew dla Milenki Witan, leżącej w szpitalu na Niekłańskiej w Warszawie, to będzie super. Dziś wysłałam do stacji mojego syna i Ulubionego. Może im uda się oddać krew.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...