Niby przez kilkanaście lat pracy w TVP powinnam się przyzwyczaić, że większość telefonujących do nas widzów to osoby z (delikatnie mówiąc) 'psychicznymi problemami’, ale i tak, co jakiś czas, jestem zaskakiwana.
Kilka dni temu zadzwoniła pani z awanturą. Od razu zaczęła z tzw. górnego C. Mamy jej pomóc! Natychmiast! Pies pogryzł policjanta. Ona jest szykanowana. Rodzina jest szykanowana.
– Kim pani jest? – Spytałam.
– Żoną ofiary – padła odpowiedź.
– To znaczy pogryzionego policjanta? – Spytałam.
– Nie! – Wrzasnęła kobieta i poprawiła się. – Jestem żoną sprawcy! Sprawcy, którego badają teraz lekarze weterynarii.
– Jak to sprawcy? – Spytałam, bo coś mi sie nie zgadzało. – To znaczy… psa?
– Nie!!!!
Kobieta zaczęła agresywnie wrzeszczeć i wyzywać mnie od skorumpowanych. Próbowałam jej wytłumaczyć, że mówi chaotycznie, więc nic nie rozumiem. Wtedy zostałam oskarżona o bycie tendencyjną i stronniczą. Nadal jednak pani nie wyjaśniała, o co chodzi i z czym dzwoni. Na końcu usłyszałam, że chodzę na czyimś pasku, ale nie zrozumiałam na czyim, a potem pani rzuciła słuchawką.
Dziś zadzwoniła znowu. Tym razem była Niemką. Wyjaśniała, że właśnie dlatego mówi tak, że nie można zrozumieć sensu, bo na co dzień używa niemieckiego. Sprawę przekazała już telewizji ARD i jej dziennikarzom pokazała stosowne papiery. Jakie? Czego dotyczące? Nie wiem. Pani nie umiała wytłumaczyć. Mówiła tylko, że psa znalazła, mąż jest nie jej, ale siedzi na Rakowieckiej, bo pogryzł policjanta, który poprzednio był dzieckiem. (Wiem, że brzmi to jak humor z zeszytów!) Pani poinformowała też mnie, że jak nie zajmiemy się tą sprawą, to powiększy się deficyt budżetowy całego kraju i przejmą nas Niemcy! Bo dla nich nasze miliardy długów to pikuś. A „my tam wszyscy będziemy sprywatyzowani”. Spytałam skąd pani to wie, kto ma być sprywatyzowany, czy pani sugeruje, że będzie rozbiór Polski, no i kim jest z zawodu. Odpowiedziała, że wie, bo ma dobre informacje, a z zawodu jest… psychologiem. Na moje ostateczne pytanie, czy leczyła się powiedziała, że nie zmuszę jej do psychiatrycznego leczenia, jak chce to zrobić pół jej wsi, z którą jestem w zmowie i… rzuciła słuchawką. Pomyślałam, że dobrze, że jutro jadę w trasę na spotkania autorskie. Będę przez parę dni z daleka od niemieckiej pani psycholog, która jest żoną agresywnego psa osadzonego na Rakowieckiej, który pogryzł policjanta, który poprzednio był dzieckiem.
PS. Ciągle sobie obiecuję, że będę rozmowy z takimi osobami prowadziła na zasadzie przytakiwania i odkładania słuchawki. Muszę się tego nauczyć. Bez tego, to ja zwariuję.
PS.2. Wiadomośc z ostatniej chwili. Pani zaatakowała korespondenta. Jemu przedstawiła się jako prawnik paralamentu europejskiego… Pozostawię to bez komentarza.