Panujący nad klimą szef od spinaczy

Spread the love

Jest w redakcji pewien kierownik, a może i dyrektor? Jego rola od wielu lat mnie zadziwia. Zwany popularnie „szefem od spinaczy” jest panem życia i śmierci naszych ryz papieru i długopisów, wielokrotnie wprawiając nas w zdumienie, bo żądając oficjalnych zapotrzebowań programowych na nożyczki, taśmy klejące itd. No, ale cóż… podobno takie są przepisy w przypadku zarządzania spółkami Skarbu Pastwa. Na wręczany dziennikarzowi długopis za dwa złote też musi być stosowny urzędowy dokument. 
Wczoraj jego duch mnie zadziwił. Tak! Duch! Jego samego bowiem nie widziałam, ale jakiś jego podwładny przekazał całej naszej redakcji absurdalne polecenie służbowe dotyczące pilotów od klimatyzacji… 
Otóż… wiecznie szwankująca klimatyzacja w newsroomie doczekała się wymiany na nową. Jakieś dwa dni panowie monterzy stali na drabinach, stołach itd. i coś tam w suficie montowali. Dzięki temu wczoraj w redakcji można było zamknąć okna, by hałas pobliskiej Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej nie rozpraszał nas. Na stole leżały dwa identyczne piloty: od klimatyzacji w prawej i w lewej części newsroomu znajdującego się w dwóch połączonych ze sobą wielkich pokojach. Ponieważ klimatyzacja jest nowa i jeszcze nie do końca opanowaliśmy umiejętność szybkiego ustawiania stosownej temperatury z pokoju „szefa od spinaczy”, jako tego, który wie wszystko o takich sprzętach został wezwany pan, który miał nam w tym pomóc. Pan przyszedł. Ustawił Klimę tak, jak chcieliśmy, poinstruował jak to robić, a na koniec powiedział, że zabiera oba piloty i będą w szufladzie „szefa od spinaczy” dwa piętra wyżej. Przyznam, że tylko ja zachowałam przytomność umysłu. Reszta zespołu pochylona nad pisanymi tekstami nie zajarzyła, że za moment zostaniemy bez możliwości włączenia i wyłączenia klimatyzacji, chyba, że będziemy walić w nią kapciami lub szarpać za sterczące obok druty zdemolowawszy uprzednio podwieszany sufit. Powiedziałam pracownikowi „szefa od spinaczy”, że może zabrać jednego pilota, a drugiego musi zostawić. On na to zaczął coś mówić, że klimatyzacja jeszcze nie została oficjalnie odebrana i nie mamy prawa mieć do niej pilotów. Ja mu na to, że to mnie nie interesuje, że „szef od spinaczy” wychodzi z pracy najpóźniej o 17-tej, a my pracujemy do 22-giej co najmniej. Kiedy zechcemy wyłączyć klimatyzację lub zmniejszyć czy zwiększyć temperaturę, to… jak? Przecież piloty będą zamknięte w szufladzie biurka „szefa od spinaczy”, którego od dawna nie ma w pracy? Nie mówiąc już o tym, że na noc, kiedy nikogo w pomieszczeniu nie ma, warto ją wyłączyć, by nie zżerała prądu. Gdy nie będziemy mieli pilota, nie będzie to możliwe. A „szef od spinaczy” tego nie zrobi, bo od dawna będzie w domu i to być może nawet w objęciach Morfeusza. W końcu ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś. Gorzej, że kiedy ten ktoś kto śpi, gdy my pracujemy, sam pracuje, to uniemożliwia pracę innym. No, bo idę o zakład, że zamykanie pilotów od klimatyzacji w biurku szef od spinaczy nazywa pracą. A fakt, że wtedy my mamy utrudnioną swoją zdaje się go w ogóle nie wzruszać. Na szczęście najwyraźniej „szef od spinaczy” zadowolił się jednym pilotem. Nikogo po drugiego pilota nie przysłał, a i sam do nas nie przyszedł. Jednak do końca dnia po raz kolejny śmialiśmy się z jego idiotycznych poleceń.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...