Może wreszcie świat zrozumie?

Spread the love

Cały mój dzisiejszy (a właściwie wczorajszy) dzień kręcił się wokół katastrofy prezydenckiego samolotu. I nawet nie z racji wykonywanego zawodu, ale tez z racji osobistych zainteresowań historią Polski. Znajomi i najbliżsi, a także stali czytelnicy bloga wiedzą, że to coś, co jest dla mnie niezwykle ważne. Brzydzę się polityką i partiami, ale jestem państwowcem. Nie mam serca „suchego jak orzeszek” i „bez tej miłości”, ja bym żyć nie umiała, choć Szymborska w swoim wierszu pisała, że bez niej żyć można, tylko z owocowaniem już gorzej. 
Gdy kilka dni temu oglądałam w telewizji relacje z uroczystości w lesie katyńskim, sprawdzałam, co na ten temat piszą zachodnie media. Nie pisały dużo. Nie pisały też w znaczących miejscach. Gdzieś tam przy końcu. Dziś informacje o naszym kraju są na pierwszych stronach gazet, na głównych stronach wszystkich światowych portali informacyjnych. To taki paradoks śmierci Głowy Państwa i naszej elity politycznej. To tak, jakby musieli zginąć, by sprawa Katynia wyszła poza trzecie, czwarte, a czasem i szóste strony gazet. Oto nagle świat i dziennikarze zaczęli się zastanawiać, dlaczego w jednym samolocie znalazło się aż tyle ważnych polskich osobistości. Gdzie tez oni lecieli? Bo oczywiście wszyscy myślą o zabitych w katastrofie i o ich rodzinach, zastanawiają się, co będzie z naszym krajem, ale też zadają sobie pytanie, czemu nagle tyle osób tam leciało. Co takiego się działo w tym Katyniu, że polska delegacja liczyła aż tyle osób? Przez cały dzień wysłuchiwałam opowieści o tych, którzy mieli lecieć i nie polecieli. O tym, kto komu oddał swoje miejsce w prezydenckim samolocie. O tym, kto marzył, aby być tam, choć raz, a miejsca dla niego zabrakło. 
Rosjanie też to przeżywają. Oni też mieli swój Katyń. Przeżywają i Ukraińcy. Zaprzyjaźniona ze mną Sława (z którą godziny przegadałam o wielkim głodzie na Ukrainie w latach 30-tych i Pawce Morozowie) pytała, co może dla mnie zrobić. Odpowiedź jest jedna. Modlić się. Tak, jak kto umie i do takiego Boga, w jakiego wierzy i w takiej intencji, jaką uważa za słuszną. Za dusze tych, którzy zginęli, za ich rodziny, za kraj, za naród, za przyszłość. 
Mam nadzieję, że ta śmierć nie będzie daremna. Że może teraz wreszcie ludzie i na wschód i na zachód od Polski zrozumieją, czemu od tylu lat walczymy o prawdę o Katyniu. Zwłaszcza, że tu prawda jest tylko jedna. 

P.S. Dziękuję za wszystkie listy. Jeśli komuś nie odpisałam przepraszam. Tym, którzy mi naubliżali wybaczam. Wstydzę się za tych, którzy użyli do tego celu cudzych lub nieistniejących adresów email.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...