Kobieta zawsze ma skiza

Spread the love

Czy na przestrzeni wieków ludzie się zmieniają? Im jestem starsza tym częściej dochodzę do wniosku, że nie bardzo. Zmieniają się czasy, obyczaje, do przodu idzie technika, ale dusza ludzka pozostaje niezmieniona. Nadal ludzie śmieją się z tych samych rzeczy i z tych samych powodów płaczą, co kiedyś. Gdy przygotowywałam książkę „Dziewiętnastoletni marynarz” i czytałam listy Zbyszka Piekarskiego – brata mojego dziadka zadziwiało mnie, jaki był do mnie podobny. Jak to samo go śmieszyło, jak podobnie oceniał swoich nauczycieli, jak ja swoich. Kobieta też się nie zmienia, choć kiedyś nie wolno jej było się dekoltować, nosić spódnic za kostki, a dziś wolno nawet wyciągać gumki stringów poza pasek od spodni i nikt się nie gorszy.
Tydzień temu byłam w teatrze Ateneum na „Skizie” Gabrieli Zapolskiej. Chciałam napisać o tym spektaklu na gorąco, ale w ferworze walki pisarskiej poległam na polu „LO-terii”. Dlatego dopiero teraz mogę skrobnąć słówko. „Skiz” jest specyficzny. Oczywiście bawi, jak wszystko, co napisała Zapolska, w której krzywym zwierciadle często przeglądamy się, jak w „Bajkach” Krasickiego. Paradoksalnie spektakl także mnie wzruszył. Dlaczego? Sztuka ma ponad sto lat, a jest tak ponadczasowa i współczesna w swojej wymowie, że aż przeraża mnie to. My, kobiety nadal z mężczyznami gramy w kotka i myszkę, a oni też grają z nami w swoją męską grę. Oczywiście, wygra ją ten, kto ma w rękawie skiza, bo as w naszych damsko-męskich grach dawno przestał nam wystarczać. Gra toczy się między dwiema parami małżeńskimi – starszą, która są Lulu i Tolo oraz młodszą, którą stanowią Wituś i Muszka. W sztuce Zapolskiej tytułowego skiza ma Lulu. Rzucane przez nią ze sceny kobiece mądrości są wprawdzie zwyczajne i charakterystyczne dla kobiet, zwłaszcza tych w pewnym wieku i po przejściach, ale właśnie przez to niezwykłe, bo takie prawdziwe.
Zapolska ukończyła „Skiza” w 1908 roku i w liście do męża pisała, że jest to „Sztuka może dobra, może zła, nie wiem! Salonowa zupełnie i nieprzyzwoita, ale psychologia!” Prapremiera komedii odbyła się w tym samym roku w warszawskim Teatrze Rozmaitości, ale Zapolska nie odniosła nią sukcesu. Zupełnie inaczej rzecz się miała w teatrach Lwowa czy Krakowa. W Warszawie jeden z recenzentów napisał, że to „kwiat doskonałej roboty pisarskiej, lecz bez woni i artyzmu”. Sto lat po premierze ja ten artyzm widzę. I nawet nie dlatego, że bliżej mi do Lulu niż Muszki. Cudowna jest rozmowa między obiema paniami, w której Muszka, przyłapana na flirtowaniu z mężem Lulu, próbuje wytłumaczyć się z całej sytuacji, a Lulu macha na to ręką, bo owszem, każdą kobietę obchodzi „jej ostatnia toaleta balowa”, jednak kobieta mądra nie przywiązuje wagi do błahostek. Mądrości wypowiada Lulu więcej. Między innymi tę, że kobieta dotąd nie jest stara, dokąd czuje się pożądana. Skiz jednak jest jeden. To przyzwyczajenie, które sprawia, że Tolo wraca do Lulu i ucieka od Muszki.
„Skiz” w Ateneum to historia o ponadczasowości pewnych międzyludzkich gier, a także spektakl jednego aktora – Haliny Łabonarskiej, w której zakochałam się wielką miłością widza. Choć Krzysztof Tyniec w roli Tola też bardzo mi się podobał. Jednak jestem kobietą i w sprawach damsko-męskich z reguły trzymam stronę kobiet. Zresztą w większości przypadków to my mamy skizy. Od dawna myślę, że patriarchalny świat to wie i dlatego tak bardzo boi się kobiet.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...