Sztuka czy rentgen renesansu?

Spread the love

Poniższy tekst jest odpowiedzią na artykuł:

Znalazł choroby w słynnych dziełach sztuki

Znów wstałam dziś rano. Tym razem o 4-tej, a nie o 3-ciej, więc zawsze to godzina dla mnie. Wstałam, bo czekało na mnie przygotowanie porannego przeglądu prasy. Przy okazji, jak zwykle, zajrzałam do Internetu, by poczytać i tu wiadomości i… jak natknęłam się na informację o lekarzu, który badał postaci z obrazów pod kątem chorób, na jakie cierpiały. Ręce mi opadły.
I pomyśleć, że w swoim czasie poszłam na historię sztuki z miłości do piękna i sztuki. Chłonęłam wiedzę o obrazach, malarzach, katedrach… zachwycałam wedutami Bellotta, małżeństwem Arnolfinich Van Eycka, architekturą tylmanowską, ale i czytałam życiorysy artystów. Pamiętam, że omawiając małżeństwo Arnolfinich analizowaliśmy czy było to małżeństwo, czy para, która jeszcze nie stanęła na ślubnym kobiercu. Dlaczego? Bo on jej podawał lewą rękę! Pisałam do pisma „Barok” o ekstazie św. Teresy Gianlorenzo Berniniego. Analizowałam m.in. czy ekstaza duchowa różni się od erotycznej, bo przecież ta rzeźba – przedstawiająca Teresę w momencie, gdy anioł utopił grot strzały w jej sercu – budziła zgorszenie. Gorszyły i nagie stopy i rozchylone usta. Były to jednak wszystko analizy mające przybliżyć widzom przeżywanie sztuki. Było to artystyczne analizowanie obrazu, rzeźby itd. Co mają na celu badania pana doktora? Nie wiem. Facet poświęcił lata na badanie, na co chorowała Mona Lisa! Cierpiała na nadmiar cholesterolu. A na co cierpiał młody szlachcic z „Portretu młodego mężczyzny” Sandro Botticellego, który ma nienaturalnie długie palce? To zdaniem lekarza zespół Marfana – genetycznie uwarunkowana wada tkanki łącznej. Cóż… gratuluję lat spędzonych na czymś moim zdaniem durnym. Przede wszystkim Botticelli (przez dwa t, a nie jedno!) malował postaci wydłużone, bo taki był wtedy jego zdaniem kanon piękna. Niektórzy badacze twierdzą, że świadomie ignorował proporcje ludzkiego ciała i w ogóle nie dbał o nie, tak, jak nie dbał o harmonię świateł na obrazach. Niemal wszystkiego postaci Botticellego są wydłużone. Idąc tym tropem pora spytać: Madonna ma ten zespół Marfana? I Wenus z narodzin? O tym w artykule cisza. A Mona Lisa? Już jedna amerykańska badaczka (wyczytałam to ze 20 lat temu w National Geographic, w czasach, gdy nie było polskiej edycji) twierdziła, że ten portret jest żartem artysty. Pod tajemniczym uśmiechem kryje się bowiem autoportret samego Leonarda.
Tak więc… autoportret czy baba z nadmiarem cholesterolu? I jaki to ma wpływ na odbiór dzieł? Tak myślę o tym lekarzu…, po co on to bada? Chyba chce być działającym wstecz rentgenem epoki renesansu. Tylko, że jego diagnozy nie uzdrowią pacjentów. Jedyne co po nich zostało to portrety. Bo przecież nawet szkieletów brak.
P.S. A co by ten pan doktor wyczytał z obrazów: Pietera Bruegela albo… Amadeo Modiglianiego czy Jerzego Dudy Gracza? Strach się bać!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...