Moje ulubione pytania…

Spread the love

Są trzy pytania, które kocham nad życie. Kocham je tak, że ilekroć je słyszę, prawie dostaję szału. Napisałam „prawie”, bo w rezultacie nic z tym nie robię poza udzielaniem na nie debilnej odpowiedzi…

Pierwsze brzmi: „Czy to ty?”
Chciałabym poznać kogoś, kto na takie pytanie odpowiedziałby:
– To nie ja. To mój brat bliźniak!
Podejrzewam, że nie zrobiłyby tego ani bliźniaczki Olsen ani słynni bracia Mrok, którzy zdaniem twórców serialu „Włatcy móch” cierpią na zaparcie na szkło ani nawet miłościwie nam panujący prezydent Lech.
Mam takiego kolegę z podstawówki (a potem z liceum), z którym związana jestem niewidzialną duchową pępowiną, co objawia się w ten sposób, że po pierwsze uprawiamy podobne zawody, po drugie mamy podobne zainteresowania, a po trzecie nie musimy wiele i długo gadać, by wiedzieć jaki mamy nastrój i co nam w głowach się dzieje. W każdym razie tenże kolega dawno, dawno temu (kiedy rozmawialiśmy właśnie o tych debilnych pytaniach) opowiedział mi historię swojej cioci, która bodajże w Petersburgu (a wtedy zapewne w Leningradzie) umówiona była w hotelowym hallu z pewnym panem. Wiedziała o nim, że ma wygląd europejczyka. Przyszła do hotelu, rozejrzała się, a ujrzawszy pana o wyglądzie europejczyka podeszła i zadała pytanie:
– Eta wy?
Pan odpowiedział:
– Da. Eta ja.
A na to uradowana ciocia powiedziała:
– No to pajdiom.
– Niet – odparł pan i dodał jakiś przymiotnik, po którym ona zorientowała się, że została wzięta za kobietę tzw. lekkich obyczajów. A wszystko dlatego, że nie spytała, czy to pan np. Aleksy Nikołajewicz Tołstoj, tylko „Czy to pan?”. I jak tu odpowiedzieć:
– Nie. To nie ja?
Przecież każdy poza cierpiącym na rozdwojenie jaźni schizofrenikiem jest sobą, więc jego ja to ja. pomna, że ja to ja słysząc głupie pytanie odpowiadam:
– Nie. To nie ja. To mój duch.

Drugie moje ulubione pytanie brzmi: „Śpisz?”
Uwielbiam, jak ktoś mnie budzi i o to pyta. No bo jeśli ktoś śpi, to nie odpowie, więc po co pytać. A jeśli odpowie, że śpi, to co to oznacza? Może… że został obudzony? A jeśli tak jest, że ktoś spał, a tym pytaniem został obudzony, to co ma odpowiedzieć? Zabić! Przynajmniej wzrokiem lub słowami! Najbardziej lubię, kiedy ktoś mi to pytanie zadaje SMS’em, a ja je znajduję rano. Jestem wtedy przeszczęśliwa, bo zupełnie nie wiem co odpisać. Przeważnie więc milczę uznając, że skoro wtedy, gdy pytał nie odpowiedziałam, to chyba rozumie, że spałam.

Wreszcie trzecie moje ulubione pytanie brzmi: „Czy jest tu X?”
Pytanie w 99,99% zadawane jest w momencie, kiedy ewidentnie widać, że X tu nie ma. Gdy słyszę to pytanie, a na załączonym obrazku widać, że X jest nieobecny to z reguły wstaję, łapię się za cztery litery i macając po tym miejscu, gdzie plecy kończą swoja szlachetną nazwę mówię:
– Tu też go nie ma.
Dziś umówiłam się z Eksiem niedaleko jego miejsca pracy, a właściwie można powiedzieć, że prawie w jego pracy. Do knajpki Pizza Hut gdzie się umówiliśmy miał dojechać nasz syn. Siedziałam w knajpce i pisałam, a Eksio co jakiś czas wybiegał z pracy i pytał, czy „mały” już jest. Gdy spytał o to po raz piąty, a przecież widać było, że „małego” nie ma, bo 16-latek to nie szpilka, ani nawet nie Calineczka, odparłam z kamiennym wyrazem twarzy:
– Maciek już jest, ale schowałam go w torebce.
Eksio najpierw zaniemówił. Dopiero po chwili pokiwał głową i mruknął, że przyjdzie później.
A ja się zastanawiam nad tymi trzema moimi ulubionymi pytaniami. Czemu ludzie je zadają? I ni cholery nie wiem!

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...