Wynajmujący i Najemca, czyli mieszkaniowe koszmary

Spread the love

Kończę trzecią część „Klasy pani Czajki”. Jej tytuł to: „Licencja na dorosłość”. Bohaterowie są na studiach, a ich problemy właściwie problemami dorosłych ludzi, choć nie brak lżejszych wątków, jak np. kłopoty z młodszym rodzeństwem. Jest natomiast wątek pokazywany przeze mnie z dwóch stron. To wątek wynajmu mieszkań. Jeden bohater wynajmuje komuś. Drugi sam wynajmuje, bo studiuje w innym mieście. Ponieważ byłam po obu stronach mieszkaniowej barykady, a także znam wiele takich historii, więc czerpałam z życia jak z naprawdę dobrego źródła. Jednocześnie czytałam i nadal czytam wszystko, co wynajmowania mieszkań dotyczy. Nic chyba więc dziwnego, że przeczytałam wszystkie artykuły dotyczące sprawy agencji towarzyskiej w mieszkaniu posła, który aktualnie siedzi w areszcie. Z góry zaznaczam, że poseł mnie nie interesuje. Poszedł w politykę – wiedział co robi. Interesuje mnie natomiast sprawa wynajmu mieszkania. Z artykułów wynika, że poseł wynajął mieszkanie do celów mieszkalnych, ale Wynajmująca je pani nie tylko tam mieszkała, ale przyjmowała tam również panów, którym oddawała się za pieniądze. Posłowi zarzucono, że w jego mieszkaniu jest agencja, a on czerpał korzyści z prostytucji. No jakieś trochę przekłamanie, bo nadal był to wynajem do celów mieszkalnych, a nie gospodarczych, a on czerpał korzyści z najmu. Gdyby pani tam szyła też czerpałby korzyści z najmu a nie z jej krawiectwa. Tak to moim zdaniem wygląda.

W tej sprawie była jeszcze kwestia zdjęć. Media lokalne pokazały zdjęcia z lokalu, które były dołączone do reklamy usług nierządnicy. Sęk w tym, że nie były one zdjęciami z tego lokalu, a z jakiejś agencji towarzyskiej, które to zdjęcia owa pani wykorzystała do reklamy swoich usług. Dlatego żona posła oświadczyła: „Mieszkanie wynajmowane agencji towarzyskiej nie należy do nas. Zdjęcie lokalu z ogłoszenia, na które powołują się lokalne media nie pochodzą z naszego mieszkania”. Cóż… jak się okazało w lokalu wynajmowanym od posła nie było klasycznej agencji towarzyskiej, a mieszkała sobie pani, która w miejscu zamieszkania dorabiała nierządem. Nie mam zamiaru w tym miejscu oceniać jej postępowania, bo nie znam wszystkich szczegółów jej życia. Interesuje mnie natomiast sprawa Wynajmujący – Najemca.

Czy poseł o tym wiedział? Z artykułów wynika, że nie, co potwierdziła nawet owa pani trudniąca się nierządem mówiąc dziennikarzowi: „właściciele naprawdę nic nie wiedzieli. Szczerze i z ręką na sercu panu mówię. Ja tu cichutko wszystko robiłam.” Ostatnie zdanie mnie ubawiło, bo znam takich, którzy nie robią „tego” cichutko, a i Facebook co jakiś czas publikuje karteczki z klatek schodowych, których mieszkańcy proszą, by „pani z II piętra nie ryczała jak zarzynane prosię”.

W 2010 roku media donosiły, że pewna Brytyjka została w sądzie pouczona, że albo grozi jej więzienie albo zmieni praktyki seksualne. Do sądu trafiła sprawa przeciwko niej, a oskarżona została o naruszanie spokoju sąsiadów. Podobno uprawiając seks ze swoim partnerem generowała hałas na poziomie 47 decybeli, a według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) już 30 decybeli utrudnia życie i sen.

Czy Wynajmujący odpowiada za to co dzieje się w jego mieszkaniu? To sprawa dla prawników, ale raczej nie odpowiada. Gdyby było inaczej to np. w sprawach o morderstwo w mieszkaniu sądzony byłby też jego właściciel, a tak przecież nie jest.

Mnie, z punktu widzenia pisarki i dziennikarki, a przede wszystkim osoby, która ma za sobą doświadczenie Wynajmującego interesuje jak się przed takimi niefajnymi historiami z Najemcami ustrzec? I przyznam, że nie wiem, czy jest jakaś możliwość. Prawie 20 lat temu, gdy zmarł mój ojciec musiałam przeprowadzić się do jego domu, a swoje mieszkanie wynająć. (Łatwiej przenieść się do większego z mniejszego i wcisnąć tam swoje rzeczy niż na odwrót.) Ponieważ śmierć ojca spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, więc pomagała koleżanka pracująca w agencji nieruchomości. Szybko znalazła mi jako Najemczynie dwie siostry (jedna to mężatka), które pilnie potrzebowały mieszkania. Od razu na wstępie zażądały usunięcia z lokalu książek, bo generują alergie i gromadzą kurz. Uległam. Wszystkie swoje książki zabrałam scalając dwa wielkie księgozbiory, co spowodowało, że sąsiad w kamienicy z poojcowskim mieszkaniem zagroził strażą pożarną, bo jest ich tyle, że stanowią zagrożenie. Kupiłam gaśnicę. Chyba po miesiącu mężatka zadzwoniła do mnie, że się wyprowadza, bo siostra podrywa jej męża. Trochę się zdziwiłam, ale już następnego miesiąca okazało się, że druga siostra mi za wynajem nie zapłaciła i… zaczęły się schody. Na jaw wyszło, że ta bez męża sprowadzała sobie panów i zapewne oddawała się nierządowi, gdyż sąsiedzi relacjonując mi jej wybryki cytowali dialogi jednoznacznie wskazujące co tam się działo. Zawiadomili mnie, bo z mieszkania dobywały się ryki, wrzaski (gdyby były w nim książki może by to jakoś stłumiły), a na dodatek na klatce schodowej siedziały jakieś dzieci i spały lub wyły. Wyrzucenie pani proste nie było. Mimo, że nie zapłaciła za Najem nie chciała opuścić mieszkania, więc musiałam pod jej nieobecność zmienić zamki. Szybko okazało się, że dzieci które spały i wyły na klatce schodowej to jej dzieci, które z domu dziecka przyszły w odwiedziny do mamusi. Ona jednak wolała oddawać się uciechom z panami. Koleżanka agentka nieruchomości długo przepraszała mnie za to, że narobiła mi kłopotu, że znalazła takich Najemców, zwróciła nawet prowizję. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że pani nierządnica wydzwoniła takie rachunki na telefon stacjonarny, że został mi odcięty, a długi spłacałam przez wiele miesięcy.

Strasznych historii z wynajmem mieszkań znam setki. Z czego opowieści o niepłacących lokatorach są najmniej, wbrew pozorom, straszne. Bo człowiek najwyżej traci pieniądze. Gorzej, gdy w lokalu dojdzie do zniszczeń, a nie daj Boże zbrodni, a znam i takie historie. Poza kłopotami natury sądowo-prawnej, kiedy trzeba biegać do sądu i zeznawać są jeszcze z dalszym wynajmem. Bo jak wynająć mieszkanie, o którym sąsiedzi wiedzą, że tu ktoś zmarł lub został zamordowany? Jest to trudne, bo potencjalny Najemca często już przed wynajmem dowiaduje się, co się tu stało i rezygnuje lub w najlepszym przypadku targuje się o cenę.

Znam historie wynajmu, w których lokatorzy wymontowywali np. baterie w łazience, brali co cenniejsze przedmioty i znikali. Znam historie, gdy Wynajmująca płaciła regularnie, a w mieszkaniu zainstalowała nastoletnią córkę, z którą miała kłopoty wychowawcze. Szybko okazało się, że dziewczyna w lokalu ćpała, a w przerwach, gdy była na głodzie narkotykowym, demolowała. Wezwany przez sąsiadów właściciel zastał powybijane szyby w drzwiach pokoi, połamane meble, a na środku pokoju naćpaną nastolatkę w wymiocinach i z podciętymi żyłami. Dziewczyna przeżyła, ale właściciel był ciągany po sądach, by udowadniać, że Wynajmującą była jej matka. On zaś nie miał powodów przypuszczać, że zainstaluje tam nieletnią córkę-ćpunkę. Znam też takie historie, gdy Najemcy nie płacili za prąd, gaz i wodę, a potem właściciel stawał przed koniecznością regulowania ich długów za media plus ponoszenia kosztów opłat za wznowienie dostawy mediów. Znam i odwrotne. Gdy właściciel mieszkania brał od Najemców pieniądze za prąd, gaz i wodę, po czym ich nie płacił, a Najemcy siedzieli po ciemku, bez gazu i wody. Bo układ Najemca – Wynajmujący to coś co może uderzyć w obie strony. Znam też historię, gdy Wynajmujący wynajął mieszkanie trzem osobom na raz, od wszystkich trzech pobrał zaliczki i zniknął ścigany potem listem gończym po całej Polsce, choć mieszkał w tym samym domu, tyle, że w piwnicy, do której wchodził przez okienko pozostawione z myślą o piwnicznych kotach. A Najemcy? A radźcie sobie! No to radzili…

Historie najmu znam dobrze z drugiej strony nie tylko dzięki znajomym, którzy wynajmowali mieszkania od ludzi, ale również dzięki temu, że Panicz Syn przez dwa lata mieszkał na stancjach w innym mieście. Co przeżył – to jego. Jedno jest pewne: przez te dwa lata dowiedział się tyle o życiu, ile nie dowiedziałby się z książek.

W mojej historii najmu pani, co się oddawała nierządowi, a dzieci wyły na klatce schodowej kluczowe było to, że pani mi nie zapłaciła, a na dodatek sąsiedzi się skarżyli na jej zachowanie. Z najmem bowiem jest tak, że dopóki sąsiedzi się nie skarżą, a opłaty za wynajem wpływają w terminie, dopóty Wynajmujący nie ma powodów, by kontrolować swojego Najemcę i podejrzewać o najgorsze rzeczy. W historii wynajmowania mieszkania przez posła pani dorabiającej sobie nierządem interesujące i kluczowe jest więc to, że i administracja domu i sąsiedzi wiedzieli co dzieje się w tym mieszkaniu, ale nie zawiadomili o tym właściciela. Dla mnie oznacza to jedno: nikomu z nich to nie przeszkadzało.

Oczywiście pozostaje jeszcze pytanie, czemu CBA, które w grudniu zrobiło w mieszkaniu rewizję i dowiedziało się o uprawianym przez Najemczynię procederze, również nie powiadomiło o nim właścicieli mieszkania? Ale… to już polityka i nie chcę się w tym babrać. Zwłaszcza, że w mojej książce nie ma polityki. Tylko horrory na linii: Wynajmujący – Najemca. I nikt nie ma lekko!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...