Żal mi pocztówki…

Spread the love

Zawsze lubiłam pocztówki. Pewnie to rodzinne, bo pocztówek w domu moc. W tym ogromne zbiory z końca XIX i początku XX wieku po dziadkach i pradziadkach. Lubiłam je przeglądać. Lubiłam też dostawać pocztówkowe pozdrowienia ze świata. Sama staram się też je wysyłać, ale ostatnio… coraz z tym trudniej. Siedzę w Domu Pracy Twórczej w Radziejowicach. Chciałam wysłać stąd pocztówkę do wujka wdowca, do stryja na Zamojszczyznę, do przyjaciółki, do matki chrzestnej i kilku innych osób i żeby koniecznie na każdej takiej pocztówce był tutejszy pałac. Znam ten pałac od dziecka. Tu spędzałam w dzieciństwie każde wakacje. Wtedy przy bramie do pałacowego parku stał kiosk. Tam kupowałyśmy z mamą pocztówki, które wrzucało się do skrzynki przy innej pałacowej bramie. Teraz skrzynka jest. Kiosk też, ale nieczynny. Na szczęście miałam interes na tutejszej poczcie. Musiałam wysłać koledze książkę, bo nie zdążyłam oddać mu jej osobiście. Podjechałam więc do urzędu z nadzieją, że nie tylko wyślę przesyłkę, ale jeszcze kupię widokówki. No bo gdzie jak gdzie, ale na poczcie być powinny. Najpierw przeżyłam szok dotyczący pocztówek z Radziejowicami. Nie ma ani jednej. Jak mi powiedziano poczta nie ma umowy z autorami zdjęć, z wydawnictwami, dlatego sprzedawanie pocztówek z widokami nie jest sprawą prostą. Gdy to usłyszałam od razu stanęło mi przed oczami kilka zachodnich dużych miast i małych miasteczek, w których pocztówki z widokami można było kupić niemal na każdym kroku. Na szczęście na poczcie była jakaś pani z urzędu gminy i po chwili przyniosła mi stamtąd kilka widokówek z pałacem, a także z pobliską Kuklówką Józefa Chełmońskiego.

Pozostała jeszcze sprawa książki dla kumpla. Chciałam wrzucić mu między karty kilka słów na świątecznej pocztówce, bo w końcu niedługo Wielkanoc, a pewnie się nie zobaczymy, ale… na poczcie najpierw zobaczyłam tylko same łamane karty z kopertami. Takie zwykłe tzw. „otkrytki” zobaczyłam po chwili. Wszystkie jednak był tandetne i z brokatem. Wybrałam najmniej tandetną, napisałam kilka słów i wrzuciłam do książki w poczuciu estetycznej klęski.

Dzięki pani z urzędu gminy miałam jednak co wysłać rodzinie i znajomym.

Rozumiem, że żyjemy w czasach elektronicznych, że mamy w komórkach aparaty fotograficzne, dzięki którym ślemy sobie nie tylko SMS-y, ale i MMS-y ze zdjęciami z miejsc, w które podróżujemy. Ślemy także e-maile częściej niż tradycyjne listy. A jednak żal mi pocztówki. Dla mnie nadal jest symbolem pamięci i cieszę się każdą, którą wyjmuję ze skrzynki. Pocztówka wymaga więcej uwagi i pracy niż MMS. Może dlatego tak mnie rozczula i tak bardzo mi jej żal, że znika…

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...