Co z tym Onetem?

Spread the love
Co z tym Onetem?
Pytam i tym samym parafrazuję Tomasza Lisa. A robię to, bo od wielu miesięcy publikuję na blogu rzadziej niż kiedyś. Nie dlatego, że nic się w moim życiu nie dzieje i nie dlatego, że mam mniej czasu, choć to ostatnie to akurat prawda. Największy wpływ na rzadkość wpisów ma właśnie sam Onet, a konkretnie liczne awarie lub jedna wielka awaria. Ileż razy coś napiszę i… nie mogę tego zamieścić? Ileż to razy klikam „publikuj” i wyskakuje mi strona z napisem: „twojemu blogowi nic nie jest – spróbuj za chwilę”. Przyznam, że nic tak nie irytuje jak wielokrotne i bezskuteczne próby wprowadzania zmian. Czasem upieram się i wysyłam swój wpis do siebie mailem na innego maila i próbuję zamieścić na blogu korzystając z innego komputera i innego dostępu do internetu. Wszystko daremnie. Jak portal mniej więcej rok temu stał się nieprzyjaznym – takim pozostał. Próbowałam pisać do nich w tej sprawie. Na próżno. Przyszła raz odpowiedź, że trwają próby usunięcia awarii, a potem pojawił się komunikat, że awaria została usunięta i „pozwolono mi” kliknąć w szczegóły. Na nic mi się to zdało, bo napisanie, że awaria została usunięta ma się nijak do rzeczywistości. Ja nadal wpisów nie mogę zamieszczać od razu jak kiedyś. Jesli mi się to udaje – to rzadko. Przeważnie tylko wtedy, gdy się uprę i poświęcę na zamieszczanie tekstu drugie tyle co na jego pisanie.
Przyznam, że gdy w 2007 roku wybierałam portal, na którym chciałabym blogować – wybrałam Onet, bo chciałam być w społeczności blogerskiej. Odrzuciłam blogowanie poprzez własną stronę, za której hosting raz w roku płacę dość słono. Onet wydawał mi się sensowny, bo miał przejrzyste szablony, a zamieszczanie postów łatwe. Nie przypuszczałam, że będę tego żałować. Dziś żałuję i przyznam, że chętnie zapłaciłabym Onetowi jakąś sumę miesięcznie za to, by portal z blogami działał poprawnie. By zgodnie z zasadą „płacę więc wymagam” móc wymagać! Rozumiem, że jestem sama sobie winna, bo wybrałam darmowy portal, to teraz mam. Jak to się jednak dzieje, że te inne darmowe portale blogerskie nie mają takich problemów? Ja tutaj nie dość, że już wyczerpałam całą przestrzeń blogową na zdjęcia i żadnego już zamieścić nie mogę, to jeszcze na dodatek nie mogę swobodnie zamieszczać postów i wszystko mi się rozsypuje ilekroć zaloguję się na swoje konto. Nagle ramki zmieniają mi kolory bez mojej ingerencji. Nagle post się nie pojawia, a ja po raz setny czytam komunikat: „Twojemu blogowi nic nie jest. Spróbuj za chwilę.” Nagle wyskakuje mi główna strona blog.onet.pl, a nie moja blogowa. Nagle mój blog pojawia się bez jakiegokolwiek z wielu setek postów zamieszczonych przez mnie na przestrzeni ostatnich pięciu lat.
Na kolejne pismo w sprawie awarii na blogu Onet już nie odpowiedział. A ja zastanawiam się. Wyprowadzić się stąd, czy jeszcze dać Onetowi szansę?

Pytam i tym samym parafrazuję Tomasza Lisa. A robię to, bo od wielu miesięcy publikuję na blogu rzadziej niż kiedyś. Nie dlatego, że nic się w moim życiu nie dzieje i nie dlatego, że mam mniej czasu, choć to ostatnie to akurat prawda. Największy wpływ na rzadkość wpisów ma właśnie sam Onet, a konkretnie liczne awarie lub jedna wielka awaria. Ileż razy coś napiszę i… nie mogę tego zamieścić? Ileż to razy klikam „publikuj” i wyskakuje mi strona z napisem: „twojemu blogowi nic nie jest – spróbuj za chwilę”. Przyznam, że nic tak nie irytuje jak wielokrotne i bezskuteczne próby wprowadzania zmian. Czasem upieram się i wysyłam swój wpis do siebie mailem na innego maila i próbuję zamieścić na blogu korzystając z innego komputera i innego dostępu do internetu. Wszystko daremnie. Jak portal mniej więcej rok temu stał się nieprzyjaznym – takim pozostał. Próbowałam pisać do nich w tej sprawie. Na próżno. Przyszła raz odpowiedź, że trwają próby usunięcia awarii, a potem pojawił się komunikat, że awaria została usunięta i „pozwolono mi” kliknąć w szczegóły. Na nic mi się to zdało, bo napisanie, że awaria została usunięta ma się nijak do rzeczywistości. Ja nadal wpisów nie mogę zamieszczać od razu jak kiedyś. Jesli mi się to udaje – to rzadko. Przeważnie tylko wtedy, gdy się uprę i poświęcę na zamieszczanie tekstu drugie tyle co na jego pisanie. Przyznam, że gdy w 2007 roku wybierałam portal, na którym chciałabym blogować – wybrałam Onet, bo chciałam być w społeczności blogerskiej. Odrzuciłam blogowanie poprzez własną stronę, za której hosting raz w roku płacę dość słono. Onet wydawał mi się sensowny, bo miał przejrzyste szablony, a zamieszczanie postów łatwe. Nie przypuszczałam, że będę tego żałować. Dziś żałuję i przyznam, że chętnie zapłaciłabym Onetowi jakąś sumę miesięcznie za to, by portal z blogami działał poprawnie. By zgodnie z zasadą „płacę więc wymagam” móc wymagać! Rozumiem, że jestem sama sobie winna, bo wybrałam darmowy portal, to teraz mam. Jak to się jednak dzieje, że te inne darmowe portale blogerskie nie mają takich problemów? Ja tutaj nie dość, że już wyczerpałam całą przestrzeń blogową na zdjęcia i żadnego już zamieścić nie mogę, to jeszcze na dodatek nie mogę swobodnie zamieszczać postów i wszystko mi się rozsypuje ilekroć zaloguję się na swoje konto. Nagle ramki zmieniają mi kolory bez mojej ingerencji. Nagle post się nie pojawia, a ja po raz setny czytam komunikat: „Twojemu blogowi nic nie jest. Spróbuj za chwilę.” Nagle wyskakuje mi główna strona blog.onet.pl, a nie moja blogowa. Nagle mój blog pojawia się bez jakiegokolwiek z wielu setek postów zamieszczonych przez mnie na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Na kolejne pismo w sprawie awarii na blogu Onet już nie odpowiedział. A ja zastanawiam się. Wyprowadzić się stąd, czy jeszcze dać Onetowi szansę?

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...