Prawie jak gwiazdy

Spread the love

Pomyślałam to sobie, gdy w niedzielę dla Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego przygotowywałam relacje z rekonstrukcji „Akcji na Kutscherę”. (Dla wszystkich, którzy używają słowa „Zamach” krótka informacja: W swoim czasie Michał Issajewicz „Miś” i Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama” powiedzieli, że nie lubią tego określenia, bo zamach to robią terroryści. Oni wykonali na kacie Warszawy wyrok Polskiego Państwa Podziemnego).
W każdym razie, by moja relacja była atrakcyjna dla widza, postanowiłam nagrać przed samą rekonstrukcją kilka osób w niej uczestniczących. Cóż się okazało? Im ważniejsza rola w rekonstrukcji, tym większa gwiazda. Dlatego przed imprezą porozmawiałam jedynie z kobietą grającą rolę kwiaciarki i chłopakiem, który grał ryksiarza. Do rekonstrukcji było jeszcze 45 minut, więc wymawianie się słowami „nie mogę, bo zaraz się zaczyna” uznałam za trochę niemądre. Machania ręką, jakbym była muchą lub komarem – nie skomentuję.
Dopiero po rekonstrukcji uczestnicy zrobili się rozmowniejsi, ale ja już nie chciałam nagrywać tych, którzy odmówili przedtem. Dlatego skierowałam kroki do „Bronisława Pietraszewicza”, który bardzo sympatycznie i rzeczowo opowiedział, że trudno jest grać taką rolę, bo to odpowiedzialność. Próba zmierzenia się z historią i wielka postacią. A także do „adiutanta Franza Kutschery”, który jak to powiedział „musiał jedynie umieć prowadzić przedwojenny samochód”.
Zanim się zaczęła inscenizacja wymieniłam z kolegami fotografami uwagi na temat „gwiazdorzenia” rekonstruktorów. Okazało się, że owe gwiazdorzenie nie tylko ja zauważyłam. Powiedziałam jedno zdanie, ktoś dorzucił drugie i dysputa rozgorzała. To gwiazdorzenie jest dla mnie nie tylko głupie (o czym pisałam przy okazji tekstu „niebezpieczne parcie na szkoło”), ale i żenujące. Czemu żenujące? Na rekonstrukcję Marię Stypułkowską-Chojecką „Kamę” – prawdziwą uczestniczkę tamtych wydarzeń, zaproszono na 2 dni przed imprezą. Nie przyszła. Jest po szpitalu i źle się czuje. Poza tym osoby w jej wieku o takich rzeczach trzeba informować wcześniej. Muszą się przygotować, załatwić sobie np. transport. Zwłaszcza, gdy poruszają się o kulach. Czyżby organizatorzy uznali, że „Kama” jest ważna jedynie 1 lutego w rocznicę „Akcji na Kutscherę? A może w ogóle była ważna tylko 65 lat temu? Głupia sprawa. Oddaje się hołd uczestnikom jakoś tak nie do końca ich szanując, a na dodatek wypinając się na media – w tym te będące patronami. Najgłupsze jest to, że od 10 lat 1 lutego robię obchody „Akcji na Kutscherę” i jeszcze się nie zdarzyło, by „Kama” – prawdziwa uczestniczka tych wydarzeń odmówiła wypowiedzi. Cóż… nie uważa się za gwiazdę. Jest jedynie harcerką, żołnierzem, świadkiem historii.
Rekonstrukcja to prawie film. A biorący w niej udział to prawie aktorzy, a więc prawie gwiazdy. A czy przypadkiem już z reklamy żywca nie wiemy, że prawie robi „wielką” różnicę?

PS.
Oczywiście o zgodę na nagranie nie pytałam wszystkich, bo wszystkich znaleźć nie mogłam, więc moje spostrzeżenie dotyczyło kilku osób. Zadziwiające jest jednak to, że podobne miało aż tylu fotoreporterów.

PS. 2.
Przy okazji publicznie zwracam honor eksiowi, który w dowodzie ma wpisany inny kolor oczu niż faktyczny. Eksio nie jest sam. Na dziesięciu kolegów, których przepytywałam z koloru oczu aż trzech ma wpisany w dowodzie inny kolor niż mają rzeczywiście. Na dodatek u wszystkich trzech ten rzeczywisty to szary, a ten wpisany to piwny. Powód? Zawsze ten sam. Ktoś kiedyś im powiedział: „wpisz piwne”. Czy to już epidemia? Koleżanka twierdzi, że u facetów to normalne, że nie wiedzą jakie mają oczy. Sprawie będę się dalej przyglądać. (Przyznam, że coraz bardziej mnie fascynuje.)

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...