Nigdy nie rozumiem ludzi, którzy mają komórkę i jej nie odbierają. Ja, gdy nie chcę odbierać – po prostu wyłączam. Dzieje się to rzadko, bo jakoś wrodzone poczucie obowiązku nie pozwala mi na bycie poza zasięgiem. Jednak, gdy źle się czuję albo jestem zmęczona – wyłączam.
Niestety inni tak nie robią. A co gorsza – nie oddzwaniają, gdy się do nich dzwoni. Rozumiem, że nie oddzwania się do kogoś kto zadzwonił raz, bo jak będzie miał nam coś ważnego do powiedzenia to zadzwoni jeszcze drugi i trzeci, ale… gdy czyjś numer wyświetla nam się kilka razu to chyba oznacza, że ktoś ma nam coś ważnego do powiedzenia.
Ostatnio od tygodnia mam tak, że trzy osoby nie odbierają ode mnie telefonów. O ile jedną rozumiem (wisi mi kasę) o tyle pozostałe dwie nie. Dzwonię do dwóch koleżanek redaktorek z pytaniem, czy dotarły wysłane mailem zamówione przez nie teksty i czy jest z tymi tekstami wszytko w porządku i nie trzeba nic poprawiać. Nie odbierają telefonów i nie oddzwaniają. Na stacjonarny do redakcji trudno się dodzwonić, a ilekroć się jednak dodzwonię tylekroć żadnej z nich nie ma na miejscu. Ich e-maile milczą. Nie przychodzi nawet potwierdzenie odbioru. Ktoś powie, że może są zapracowane. Nie kwestionuję tego, że pewnie tak jest, ale… Czy ja nie jestem nie mniej zapracowana? Piszę na stałe do 5 gazet (z których jedną tworzę prawie w całości sama), pracuję dla 3 programów telewizyjnych, siedzę nad książką, blogami, robię zdjęcia, a na dodatek robię rożne rzeczy w domu, bo przecież jestem mamą, a jednak… odbieram telefony. I oddzwaniam, gdy ktoś się do mnie dobija. Moim koleżankom redaktorkom nawet nie mogę powiedzieć, że mi zwyczajnie, po ludzku przykro, bo przecież nie odbierają i diabli wiedzą, czy czytają e-maile. Natomiast z reguły tak się dzieje, że jak przychodzi co do czego i zdarza się, że mają jakieś uwagi to wypowiadają je w ostatniej chwili, a ja nie mam już czasu na to, by się nimi zająć. A gdyby tyko zawczasu odebrały ten cholerny telefon…
Najgłupsze jest w tym wszystkim to, że wszelkie telefony wykonuję z samochodu, jadąc ze słuchawką w uchu, bo tylko wtedy mam czas, by gdziekolwiek zadzwonić.
Piszę to tym, bo od kiedy mam komórkę, a w tym roku minęło 11 lat, miałam zastrzeżony numer. Gdy do kogoś dzwoniłam nie identyfikowałam mu się. Dlatego bywało, że wydzwaniałam do ludzi całymi dniami. Postanowiłam to zmienić, by ludzie mogli do mnie oddzwonić, gdy dobijam się do nich a oni nie odbierają, bo nie mogą. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie zadawałam sobie tyle trudu. Czy znają mój numer, czy nie i tak nie oddzwaniają. Po co im więc telefon? Przyjaciółka powiedziała: Może z niego tylko dzwonią. Może… Szkoda tylko, że nie do mnie.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...