Mój syn wyjechał dziś z klasą do Londynu. Już drugi raz w swoim życiu. Tym razem… autokarem. Rano wyprowadził mnie z równowagi, bo choć przez ostatnie dni ciągle powtarzałam, że ma zabrać w podróż śpiwór to jednak tuż przed wejściem do autokaru okazało sie, że śpiwór został w domu, bo… nie jest mu potrzebny. W nocy da radę! Przykryje się… kurtką. (Oczywiście tą, która spoczywa na dnie walizki umieszczonej w luku bagażowym autokaru.) Gdy to wszystko wyszło na jaw miałam ochotę:
- Wyrwać z ziemi drzewo (rosło nieopodal) i zdzielić go nim przez łeb!
- Zakisić w beczce jak prawdziwa polska matka!
- Rozszarpać na kawałki swoimi długimi paznokciami ze świeżym manicurem!
A jednak… podjechałam do domu, wzięłam śpiwór i dowiozłam do autokaru. No i jeszcze dałam wychowawczyni box filmów z Chaplinem, by mieli co oglądać w drodze. Potem cały dzień tęskniłam za swoim piętnastoletnim wrednym i kłamliwym śmierdzielem (do końca łgał, że śpiwór ma), bo gnojek wraca dopiero w niedzielę, a to w końcu za całe siedem dni! I gdy pod wieczór w jednej z gazet wyczytałam o eurosierotach, których rodzice wyjeżdżają za chlebem do Anglii i siedzą tam po kilka miesięcy, a dzieci czują się porzucone i szwendają się po mieście bez sensu i wpadają w co raz to nowe tarapaty, to po prostu, najzwyczajniej w świecie… wymiękłam. Rany! Jak ci ludzie to wytrzymują? Ja nie moge wytrzymać kilku godzin bez syna, który wszedł w paskudny okres dojrzewania i do szału doprowadza mnie na każdym kroku,bo zjadł wszystkie rozumy, a oni od o wiele mniejszych dzieci wyjeżdżają sobie jak gdyby nigdy nic i potrafią tak życ z dala od tych dzieci tygodniami, miesiącami, a nawet latami. O matko! O losie! O kurwa! O cholera! O w dupę! Ale trzymam się dzielnie. Wysłałam, tylko 2 (słownie: dwa) SMS’y (nawet odpisał). I zamierzam grzecznie czekać nie zamęczając go. A tęsknię, choć spiworkiem wkurzył mnie tak, że mu nagadałam:
– Czy ty myslisz, że kazałam ci wziąć ten spiwór, byś dostał przepukliny i jaja wypadły ci na ulicę? Otóż nie! Chciałam byś nie zmarzł w nocy w autokarze.
Tak fajnie się wrzeszczało! Tak wkurzone serce biło z bezsilnej złości nad głupotą dojrzewającego nastolatka. A teraz siedzę sama w domu i nawet nie mam na kogo powrzeszczeć. Na psa nie mogę, bo z zemsty może zrobić kupę na dywan. Buuu.