A mówią, że to mięso szkodzi!

Spread the love

Mój świętej pamięci stryj, który za kołnierz nie wylewał, a w tym co w swoim życiu wypił utopiłby trzy Tytaniki mówił, że nie wolno nigdy wchodzić w konflikty z ludźmi, którzy mają do czynienia z naszym jedzeniem.

– Małgośka! Karolka! Pamiętaj! Kelner ci przytaknie i przeprosi, ale na zapleczu z wsciekłości w zupę napluje – mawiał.

Coś w tym jest. Koleżanka, która w czasie studiów dorabiała sobie jako kelnerka opowiadała, że niektórzy klienci aż się proszą by im nie tylko napluć, ale nawet nasrać. A, że trzeba przytakiwać, więc zemsta dokonuje się na zapleczu. Oczywiście nie zawsze. Pomna jednak tych lekcji staram się nie wchodzić w konflikty z kelnerami.

Wczoraj los mnie zagnał do Arkadii, a ponieważ byłam tam w interesie a nie na zakupach, na dodatek z laptopem w garści, więc zmęczona poszłam do restauracji Pizza Hut na moje ulubione pomidorki z mozarellą i bazylią.  I cóż tam znalazłam na talerzu? Kawałek plastiku! Wróć! Nie znalazłam na talerzu! Odkryłam go dopiero w ustach, kiedy skaleczyłam się w podniebienie. Do tego wszystkiego ów kawałek plastiku wbił mi między zęby ziółko bazylii. Przeprosiłam kelnera (chcę być grzeczna i nie mieć jego flegmy w mineralce) i pokazałam mu ów plastik. (Przezroczysty kawałek kubełka, w którym sprzedawana jest mozarella.) Przepraszał kilka razy. Powiedziałam, że się nie gniewam, bo się zdarza, ale żeby już mi tych pomidorów z mozarellą nie przynosił. (Podniebienie bolało). Dostałam w ramach przeprosin kawę latte. Ukojenie dla podniebienia. O ziółku wbitym między zęby kelnerowi nie mówiłam, bo bez przesady, ale nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Ten wbity kawałek bazylii ranił język i tym samym doprowadzał mnie do szału. Och! gdybym miała sztuczną szczękę nie byłoby problemu. Szczęka w garść (rzecz jasna w łazience, a nie na środku restauracji) i wyciągamy. A tak… 32 zęby w gębie to czasem masakra. Wreszcie dojechałam z Żoliborza na Saską Kepę i biegiem do łazienki myć zęby, nitkować, płukać elmexem, a tu… nic. Ziółko jak siedzi tak siedzi. Nie będę opisywać wszystkich moich metod, ktorymi próbowałam je wyciągnąć. W każdym razie krew się lała.  wrr Myślałam nawet o wizycie u dentysty i zaczęłam szukać w sieci ostrego dyżuru stomatologicznego. Bałam się jednak śmieszności. Ludzie mogą tam być z zapaleniami okostnej a nie ziółkiem między zdrowymi zębami. W każdym razie ziółko udało mi się usunąć po przeszło 40 minutach (syn był w szoku, że tak długo). Ale kiedy już to wyjęłam, to ja przeżyłam szok. Okazało się, że to raczej nie była bazylia. Oczom moim ukazał się centymetrowy kawałek drewnianej drzazgi. Już nie chcę dociekać co robiła w pomidorach z mozarellą i bazylią. Szczęka mnie boli. Dziś jem tylko zupki, a do Pizzy Hut prędko nie pójdę. No i żegnajcie moje ulubione pomidory z mozarellą i bazylią. Jestem na was obrażona. A mówią, że to mięso szkodzi!

PS. Kumpel powiedział, że może to była zdrewniała noga bazylii.  czacha 

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...