Upadły zawód?

Spread the love

Często zastanawiam się, czy zawód dziennikarza przypadkiem nie upadł? Pomijam, że dziś dziennikarzem może być każdy. Nie liczą się umiejętności. Taką tendencję obserwuję od kilku lat. Kiedy 11 lat temu przyszłam do telewizji trzeba było odbyć staż. Owszem, byłam wyjątkiem, bo mój staż trwał krótko. Jedne zdjęcia z koleżanką. Wynikało to jednak z tego, że w telewizji pracował mój ojciec, a ja od dzieciństwa jeździłam z nim na zdjęcia i obserwowałam jego pracę. Mój ówczesny szef powiedział, że nie ma sensu bym jeździła i patrzyła jak robią to inni skoro od dzieciństwa podglądałam jak robi to najlepszy. Trochę głupio mi było przed koleżankami i kolegami, że tak szybko stanęłam za kamerą, ale… nikt nie miał pretensji. Nie słyszałam uwag, choć może były, a po prostu do mnie nie docierały. W każdym razie wtedy, każdy kto przychodził do pracy staż odbywał. Nosił kasety za redaktorami, szukał w archiwum, umawiał rozmówców i tak dalej. Teraz od dłuższego czasu jest inaczej. Przychodzą ludzie i po kilku dniach jeżdżą na zdjęcia. Owszem, potem się okazuje, że nie potrafią napisać tekstu, że nie zdokumentowali materiału, nie zrozumieli polecenia, a czasem nawet, że podpisali jednego rozmówcę imieniem i nazwiskiem kogoś zupełnie innego, ale… nikt sie tym nie przejmuje. W końcu jednego młodego człowieka można zastąpić drugim. Bo przecież nie ma ludzi niezastąpionych. A że czasem trafiają się wśród nich perły, więc proceder trwa. W Wiadomościach – prawie same nowe i bardzo młode twarze (zapewne dlatego, któregoś dnia widziałam na antenie słowo „cód” zamiast „cud”), to samo obserwuję w innych redakcjach. Ale cóż… świat pędzi do przodu!

Jednak prawdziwym symbolem upadku jest dla mnie żenujący nieraz poziom niektórych artukułów. Na szczęscie głównie wszystkie są w tabloidach („Fakt”, „Super express”), które z musu w redakcji przeglądam, ale… to przecież jest wielkonakładowa prasa. Prasa, którą czyta większość społeczeństwa!

Kiedyś powaliła mnie historia kobiety, która słyszy głosy. Tytuł był chyba „Głos zza światów”, gazety już nie pamiętam. Pamiętam natomiast pół strony z wielkimi zdjęciami, a tekst… o niczym. Baba słyszała głosy, a w tym domu ktoś kiedyś umarł. Pewnie to głosy zmarłego. Konkretów brak, dowodów brak, zdjęcie baby, domu i archiwalne zmarłego. 

Dziś szczyt głupoty osiagnął „Fakt”. Osiągnął go po kilkakroć. Najpierw o historii kierowcy autobusu, który przypomniał sobie smutne oczy swojego kundelka, zwolnił i… uniknął wypadku. Ot i wszystko. Tymczasem tytuł krzyczy: „To niesamowite! Pies przeczuł smierć.” I cytat: „Pan Stanisław ruszając z przystanku przypomniał sobie smutne oczy Dżekiego. Zwolnił. Ocalił życie. (…) Zza zakrętu wyskoczyo audi. samochód musnął autobus i roztrzaskał się na murku. (…) kierowca audi zmarł w szpitalu. (…) Już zawsze od tej pory będę sie go słuchał (kundelka – przyp. MKP)”. Aż chce się dodać: Kupujcie kundelki! ich spojrzenia ostrzegają przed wypadkami. Kierowca audi kundelka nie miał i zobaczcie jak skończył!

W tej samej gazecie inne „horrory” – „Co za bydlak zastrzelił orła bielika”. „Kara dosięgła podglądacza”, który to news zaczyna się od mrożących krew w zyłach słów: „ma za swoje 23-letni świntuch ze Szczecina! Wlazł na drzewo, żeby podglądać gimnastykującą się nago sąsiadkę, ale na konarze podwinęła mu się noga. No i zleciał:. Co to jest? W newsie znalazło się knajackie słowo „wlazł”? Czemu nie „wszedł”? Co to za poziom? Są jeszcze inne newsy: o pani, która wypadła z VII piętra, bo wieszała pranie i straciła równowagę. O facecie, kitóry po pijaku wysiadł z pędzącego auta na siusiu, bo myślał, że samochód stoi na parkingu. Wreszcie hit! „Koza zeżarła mi 20 tysięcy złotych”. Historia rolnika Alojzego, który marzył o ciągniku i zbierał na niego pieniądze, które chował w sianie. Oczywiście gazeta stwierdza (nota bene słowami kozy Hanki lat 4.), że rolnik Alojzy sam sobie winien, bo po cholerę trzymał forse w sianie, ale… rolnik Alojzy refleksyjnie pozuje do zdjęcia z kozą na sznurku choć pod zdjęciem jest napis: „zabiłbym to bydlę”. Facet ma zadziwiająco czyste dłonie. Jakoś mi to wygląda na wyssane z brudnego palca. Przypomina mi się dziennikarska księga Tytusa, romka i A’Tomka, kiedy tworzyli pismo „Trele-morele”. Dziś za te trelemorele ktoś bierze pieniądze, ktos płaci, by je przeczytać, a wszyscy wkoło dziwia się, ze społeczeństwo jest nieduczone i głupie. Ja się nie dziwię. Nie dziwi sie temu nawet koza Hanka l. 4, która na łamach pisma Fakt stwierdza: „Z tymi ludźmi do ładu dojść się nie da.” Oj nie da!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...