W Warszawie otwarto trzy pierwsze psie toalety. Koszt jednej 6 tysięcy złotych, więc jeszcze nie tak drogo jak na miejskie wydatki! Wychodki są drewniane, wyłożone żwirkiem z palikiem i czterema dużymi kamieniami w środku. Na górze palika oznaczenie psiego wychodka – żłółty trójkąt ze znakiem siusiającego czworonoga. Wszystko pięknie, a jednak! Te wychodki psie budzą we mnie mieszane uczucia. Dlaczego? Nie. Broń Boże nie jestem za utrzymaniem istniejącego stanu, czyli fajdaniem psów gdzie popadnie. Po prostu uważam, że będzie bardzo ciężko nauczyć właścicieli psów wprowadzania pupili do wychodków. Nie ma w naszym społeczeństwie dobrej woli. Pojechałam z kamerą zrobić o tych toaletach materiał i…
Po pierwsze w ciągu dwóch godzin udało mi się namówić tylko jedną właścicielkę psa na wprowadzenie pupila do środka wychodka. Reszta psiarzy zapierała się, że ich pies tam nie wejdzie, bo porani sobie nogi, bo psy nie będą załatwiać się na żądanie itd. Oczywiście coś w tym ostatnim stwierdzeniu jest, bo nawet ten pies, którego wprowadzono do wychodka oddał mocz poza nim, ale… Jak mają się tam załatwiać psy skoro właściciele przechodzą obok? Może chcieliby tam wchodzić, gdyby toaleta była większa, ale wtedy jej koszt przekroczyłby 6 tysięcy złotych i… koło się zamyka.
Nie zgadzam się z twierdzeniem, że psa nie można nauczyć korzystać z takiego psiego wychodka, bo skoro nauczyliśmy go nie lać w domuna dywan możemy nauczyć robić kupę właśnie tam, choć pewnie łatwiej uczyć młodego psa niż 15-letniego mopsa-weterana. Jednak od nas zalezy czy te psie wychodki nie okażą się przysłowiowym wydatkiem psu na budę.