Co z tą historią?

Spread the love

Czytałam jakiś czas temu artykuł w Gazecie Wyborczej, że pierwszą stolicą Polski był Giecz a nie Gniezno.  Dla mnie bomba. Byłam po pierwszym roku historii sztuki, kiedy jako robotnik pojechałam na wykopaliska archeologiczne. Było to w miejscowości Góra nad jeziorem Góra niedaleko Pobiedzisk. Szefową wykopalisk była dr Hanna Kocka-Krenz (dziś profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu). Pewnego dnia wraz z kolegami z wykopalisk (przyszłymi archeologami) wybraliśmy się na wycieczkę do Giecza. Pamiętam, że na rosnących dookoła kościółka polach szukaliśmy średniowiecznych skorupek. Do dziś w czasie orki pług potrafi wyrzucić je na powierzchnię. Tylko wprawne oko rozpozna, że to średniowieczna skorupka. Do domu przywiozłam dwie. Stoją na regale przypominając tamte dni. Ale nie dlatego, że tam była informacja o Gieczu jest dla mnie tak ważna. Lubię historię, choć nie wspominam dobrze swoich niektórych nauczycielek historii. Niestety nie zawsze mam z kim na temat historii rozmawiać. Po informacji o Gieczu zaczęłam się zastanawiać jaki procent Polaków historia interesuje? Z moich obserwacji wynika, że… znikomy.

Nie dalej jak tydzień temu robiłam na ulicy sondę do Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego. Sondę o Księstwie Warszawskim, bo w tym roku mija dwusetna rocznica jego utworzenia, a w ostatni weekend uroczyście je obchodziliśmy. I co wyszło z sondy? Na pytanie co to było owo Księstwo Warszawskie i kiedy istniało większość odpowiadała, że nie wie. Ktoś wspominał o wczesnym średniowieczu – przed zjednoczeniem Polski po rozbiciu dzielnicowym, bo się mu pewnie Księstwo Warszawskie z mazowieckim pomyliło. Gdy zadawałam pytania pomocnicze o Napoleona to ludzie nie potrafili umiejscowić go w żadnym wieku! Dobrze, że wiedzieli, że był ktoś taki. Nie było logicznego myślenia, że w Panu Tadeuszu opisywano odwrót napoleońskich wojsk spod Moskwy, a pan Tadeusz jako epopeja narodowa we 12 księgach wierszem ma w tytule podane, że jest to historia szlachecka z roku 1811 i 1812. Jakby mózgi warszawiaków były wyprane nie tylko z podstawowej szkolnej wiedzy, ale i z logiki. A jakie znajdowali sobioe tłumaczenia dla tej swojej niewiedzy? Na przykłąd pewna pani odpowiedziała, że… nie jest stąd. „Nie z Polski?” spytałam przebiegle. „Z Polski” – odparła. – „Ale z Kaszub”. Zupełnie jakby Księstwo Warszawskie to swoim terytorium obejmowało tylko Warszawę. A nawet jeśli to… czemu mnie – warszawiankę od wielu pokoleń – uczono o… wolnym mieście Gdańsku? Albo o powstaniach śląskich? Przecież powinni byli tylko o tym co tu, za moją miedzą, zgodnie z zasadą moja chata skraja. A nie Śląśk. No… chyba, że kiełbasa śląska! O! To bardziej przydatne. Przynajmniej się tym najeść można. Zresztą chyba konsumpcja jest dla nas najważniejsza. Taki wniosek wysnułam, kiedy jeden młody chłopak na moje pytanie o to nieszczęsne Księstwo Warszawskie z niebywałą wprost dumą poinformował, że on nie lubi historii. A gdy stwierdziłam, że naród bez znajomości historii jest narodem bez przyszłości – wzruszył ramionami, a dumny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Tylko z ust ciekła mu ślina, bo w ręku trzymał loda w waflu i ten lód był ważniejszy od mojego głupiego pytania o Księstwo Warszawskie. A pies z tym księstwem tańcował. Było minęło i rzadko kto o nim słyszał. Na przepytanych 30 osób zaledwie 2. Jedna gimnazjalistka i jeden podpity żul. Ładny bilans. I pomyśleć, że uważamy się za lepiej znających historię niż Amerykanie. Jakiś absurd.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...