Gdy byłam w podstawówce chodziłam na balet do ogniska baletowego. Prowadząca zajęcia pani Alina Depowska zwykła mawiać, że w tańcu najważniejsza jest ostatnia poza. Jak baletnica się ukłoni – tak da się zapamiętać publiczności. Może pomylić się na początku i w ogóle zatańczyć tak sobie, ale wystarczy, że przyjmie piękną pozę na końcu i otrzyma brawa, bo to koniec tańca czasem decyduje o wszystkim. Przypomniało mi się to w związku z końcem starego i początkiem nowego roku.
Miniony rok nie był bowiem dla mnie zawodowo najgorszy. Udało mi się dokończyć film, nad którym pracowałam półtora roku („Zmartwychwstanie stulatka”), wydać książkę, o której myślałam wiele lat, a krystalizowała się od 2010 („Syn dwóch matek”), ukazały się też wznowienia kilku moich powieści (m.in. „Klasa pani Czajki” i „Tropiciele”) plus udało mi się zrobić jeszcze parę rzeczy. Również u Ulubionego ostatni rok też nie był zawodowo najgorszy. Poza „Bubloteką” zagrał jeszcze w operze matematycznej „Paradoksalny rozkład sfery” Romana Kołakowskiego, wystąpił w kilku serialach (m.in. „Bodo”, „Komisja morderstw”), a na ekrany weszły trzy filmy z jego udziałem (m.in. „Wołyń” i „Niewinne”).
Należę do optymistów, doceniam życzliwość losu, który pomaga mi cokolwiek tworzyć i osiągać. Jednak zawodowa i towarzyska (ale nie tylko) końcówka roku oboje nas przytłoczyła. Felieton na blogu nie jest dobrym miejscem, by wypisywać szczegóły i powody. Zwłaszcza, gdy nie do końca chce się uwierzyć, że to wszystko prawda. A poza tym nie o to chodzi, by się żalić. (Ja zresztą nie lubię.) Szczególnie, gdy dopiero co wymieniło się jakiekolwiek osiągnięcia. Ale właśnie to przypomniało mi o pozie baletnicy, o której tyle razy mówiła nam pani Depowska. Miniony rok dla mnie ukłonił się obrzydliwie. Tak więc baletnica nr 2016, mimo całkiem niezłego tańca, ukłoniła się nam jak ostatnia pokraka. I obawiam się, że w mojej pamięci może waśnie jako pokraka pozostać. Jaka będzie baletnica nr 2017? Na jej ocenę mam 365 dni. Postaram się oczywiście pamiętać, że pomyłki na początku tańca nie decydują o tym, że w całości będzie on nieudany. Na razie jednak czarno widzę. Ale może to sprawka krótkich dni i tego, że mało jest słońca? Wrodzony optymizm pozwala mi wierzyć, że nasz zawodowy los się odmieni na lepsze. I tego życzę także wszystkim czytelnikom. Oby ten rok, w który weszliśmy był lepszy od poprzedniego i to aż do swojego końca. Niech baletnica nr 2017 nie tylko ładnie tańczy, ale gdy skończy swój taniec niech ukłoni się najpiękniej jak tylko można.