Świnki, czyli rzecz o świecie, cenzurze i poczuciu humoru

Spread the love

Któż nie zna bajki o trzech świnkach? To stara, bo pochodząca jeszcze z XIX wieku, angielska bajka, której bohaterami są trzy małe świnki. Opowiada o tym, przemierzały świat, szukając miejsca do zbudowania domu. Gdy wreszcie znalazły odpowiednie miejsce każda postanowiła zbudować dom dla siebie. Jedna zbudowała go ze słomy, druga z drewna, a trzecia (najbardziej pracowita) z cegieł. Kiedy domy były gotowe, w okolicy pojawił się zły wilk, chciał zjeść świnki. Oczywiście najtrwalszym okazał się dom z cegieł i to dzięki niemu i zaradności jego budowniczki świnki przeżyły. Jest to w gruncie rzeczy bajka o tym, że pracowitość i zaradność zapewniają nam bezpieczeństwo. Nasiąkamy tym w dzieciństwie, a potem… nadchodzi dorosłość i nagle okazuje się, że są ludzie, którym bezpieczeństwo i zaradność gwarantują zupełnie inne cechy.

Myślę o tym ostatnio, ilekroć oglądam polskie programy informacyjne. Mam bowiem niestety wrażenie, że chyba wszystkie odleciały już dawno od zwykłego człowieka. Rzadko pokazywani są w nich zwykli ludzie z ich codziennymi problemami. Może raz na program? Rzadko pokazywana jest prawdziwa bieda, której w Polsce coraz więcej. Mało też jest tam rzeczy do śmiechu. Króluje polityka, którą rozumieją może 3 procent społeczeństwa, co stwierdzam na podstawie informacji opublikowanych przez różne ośrodki badania opinii publicznej, z których wynika, że ludzie nie wiedzą co to trybunał konstytucyjny, czym zajmuje się senat, jakie są kompetencje prezydenta, czym zajmuje się premier itd. Czemu więc tak niewiele jest informacji dla pozostałych 97% ludzi? Chciałabym zobaczyć, jak sobie radzą z emeryturą 1300 złotych, gdy tyle wynosi ich rachunek za gaz. Ktoś powie, że zwykli ludzie i ich problemy to też polityczna sprawa. Ale bliższa nam wszystkim. No to może pośmiejmy się? Niestety programy satyryczne już dawno przestały być śmieszne. A masa rzeczy, z których śmialiśmy się kiedyś jest teraz politycznie niepoprawna. Opowiadałam ostatnio znajomej, że na Boże Narodzenie na obiedzie u przyjaciół był mnich z Chin (katolicki). Rozmawialiśmy wtedy o językach, bo towarzystwo przy stole było międzynarodowe. Oprócz mnicha z Chin byli jeszcze mnisi z Etiopii, Włoch, Argentyny i Ukrainy. Zeszliśmy na język chiński i to z ilu składa się znaków. Zacytowałam koziołka Matołka „jest tych znaków nie tak wiele / ze czterdzieści coś tysięcy / więc się będzie uczył krótko / sto lat może, lecz nie więcej”. Towarzystwo się uśmiało. Nie uśmiała się jednak ta, której to relacjonowałam, bo uznała cytat z Makuszyńskiego za obraźliwy dla chińskiego mnicha i ksenofobiczny. Co by powiedziała na stary kawał o tym, jak Chińczycy nadają dzieciom imiona? Podobno rzucają łyżeczkę na podłogę. Jak brzęknie – tak nazwane będzie dziecko. O fuj! Co za okropny rasistowski kawał! Doprawdy fuj! Z czego, wobec tego wolno się nam śmiać? Z policjantów nie, z blondynek nie, z księży nie. Czarny humor na indeksie, bo od czasu katastrofy smoleńskiej tu polewu z żadnej tragedii być nie może. Śmianie się z władzy? Chamstwo! Kto pamięta co działo się z autorem strony „Antykomor”? Strona „Poranny Kwaśniewski” z alkoholowymi memami też została zlikwidowana. Nawet napis „Andrzej D..a” na ścianie w szkolnym WC był badany.

I w świetle tych wszystkich ponuractw w naszej telewizji (od prawa do lewa), oglądaliśmy wczoraj z Ulubionym ukraiński program informacyjny. Nie pamiętam, kiedy podczas oglądania tego typu programu tak bardzo się śmiałam. Otóż przygotowano w nim m.in. informację o tym, że eksport ślimaków z Ukrainy przewyższa eksport wieprzowiny. W reportażu wystąpił rolnik, który jednak woli hodować świnie. Mieszkający pod Czernichowem hodowca świń pokazał maciorę, której 5 prosiąt otrzymało imiona: Szufrycz, Aksionow, Janukowycz, Azarow i Putin. Co stało się ze świnkami? Właściciel mówił o tym do kamery z zupełną obojętnością. Janukowycz mu zdechł, bo ważył 25 kilogramów i po prostu szlag go trafił. Azarowa zabił gospodarz, bo tak go męczył, że „wszystką krew z niego wypił”. Co robił? Ano bez przerwy „srał do koryta”. A Putina to po trzech dniach matka zadusiła. Jednym słowem żadna z tych trzech ukraińskich świnek nie była zaradna, jak bohaterki angielskiej bajki. Co z pozostałymi dwoma? Program i jego bohater milczą. Zresztą… kto by tam się nimi przejmował, skro lepiej od świń sprzedają się ślimaki. Temat gospodarczy, a więc poniekąd polityczny, a jednak przyniósł tyle radości!

Sprawdzałam dzisiaj ukraińskie serwisy. Czy chłop z reportażu został przez kogoś (np. Nestora Szufrycza) pozwany za te pięć świnek? Nie. Czy ukraiński kanał 1+1 płacił jakąś karę za emisję reportażu o ślimakach i świnkach? Też nie. Czy ambasada Rosji wysłała protestacyjną notę do władz Ukrainy o to, że ukraiński chłop nazwał świnkę Putin? Nic z tych rzeczy. W eterze panuje cisza. Pokazałam ten reportaż Paniczowi Synowi. Był w szoku. Po pierwsze, że ukraińskie wiadomości trwają prawie 50 minut. Po drugie, że są w nich takie rzeczy. A podobno to u nas jest wolność i demokracja.

Tych pięciu wschodnich polityków, których imiona otrzymały ukraińskie świnki ma się dobrze. Szkoda tylko, że zagwarantowały im to zupełnie inne cechy niż śwince z angielskiej bajki. Ale cóż… życie zawsze wygląda inaczej niż w bajce.

PD. Dla tych co nie wierzą. Ok. 35 minuty.

http://1plus1.ua/tsn/video/vipusk-tsn1930-za-5-sicna-2017-roku

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...