Ślůnsko godka nie dla Goroli

Spread the love

Pojechaliśmy z Ulubionym do Chorzowa. Wyjazd w tzw. sprawach służbowych. Ponieważ ostatnio na drogach same wypadki, a PolskiBus coraz tańszy, więc zdecydowaliśmy się na jazdę autobusem. W dwie strony dla dwóch osób to 122 złote. I tak w cztery godziny komfortowo dojechaliśmy z Warszawy do Katowic skąd wzięliśmy tramwaj do Chorzowa. W tramwaju „Ślůnsko godka”. Joanna Bartel zapowiada przystanki. Ja zachwycona. Ulubiony rozbawiony, ale… co i rusz rozbawienie przechodziło u niego w zdumienie. Nic nie rozumiał. Dla mnie, która miałam ze 4 lata kiedy obejrzałam „Czterech pancernych” gdzie Ślązaków reprezentował dzielny Gustlik – śląska mowa jest czymś naturalnym. Ponieważ najeździłam się na wczasy, na obozy harcerskie i na kempingi pod namiot gdzie zawsze się trafił jakiś Ślązak, który „godoł”, więc dawno już przyjęłam do wiadomości jako coś naturalnego, że ja mówię – oni „godojom”. Nie rozumiem może wszystkiego, ale z 80% na pewno. Ulubiony, który „Czterech pancernych” oglądał dawno temu i po rosyjsku – nie rozumie ze „Ślůnskoj godki” prawie nic i jest to dla niego wielka egzotyka. W tramwaju wsłuchiwał się w zapowiedzi i w pewnym momencie mówi:
– Słowo „przystanok” rozumiem, ale czy może być przystanek „rutyna”?
Teoretycznie może, ale i mnie zaczęło interesować co to ta rutyna. Rondo? Może ulica? Skąd taka nazwa? Dość szybko jednak okazało się, że słowo, które Ulubiony rozumiał, jako: „rutyna” brzmiało jednak: „Szopyna”, bo był to przystanek przy ulicy… Chopina. Przystanek „Rutyna-Szopyna” Ulubiony przeżywał więc cały wieczór. Spędziliśmy go zresztą na kolacji w śląskiej knajpce, której właściciel pożyczył nam na chwilę słownik „Ślůnsko godka”, który sprawił nam wiele radości. W knajpce była też śląska gazeta z jednym opowiadaniem w całości po śląsku, więc miałam maksimum zabawy podczas prób czytania.
Następnego dnia zamówiliśmy taksówkę, której kierowca słuchał „Radia fest”. Podawało akurat wiadomości. Po śląsku. Znów ja słuchałam z zachwytem. Ulubiony znów słuchał z rozbawieniem, które powoli przechodziło w zdumienie, bo po wyjściu z taksówki spytał mnie, czy to jest możliwe, by jakieś radio, nawet jeśli jest radiem regionalnym, nazwało prezydenta „pedałem”.
– No chyba nie – dodał sam odpowiadając sobie na to pytanie i dorzucił po chwili: – Coś mi się wydaje, że o co innego chodziło, ale czy ty słyszałaś, jak ten spiker mówił: „Prezydent Komorowski pedzio”?
Przyznam, że mało nie przewróciłam się ze śmiechu na ulicy. Szybko wyjaśniłam, że zapewne było „Prezydent Komorowski pedzioł”, czyli „powiedział”, bo sama takie coś słyszałam. Ulubiony westchnął ciężko. No niestety. „Ślůnsko godka” nie dla Goroli. A zwłaszcza dla takich zza Buga. Chociaż… jak niektóre słowa są napisane to podobne i do ukraińskiego.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...