Cztery okresy, kiedy może odbić

Spread the love

Jako dziennikarka przeprowadzam masę wywiadów. Czasem długich, czasem krótkich. To daje możliwość poznania setek, a nawet chyba już setek tysięcy ludzi. Przez prawie 20 lat bycia w zawodzie podzieliłam rozmówców na różne typy. Szczególarzy, którzy potem w czasie autoryzacji wypowiedzi do prasy zmieniają każe ze słów, tumiwiselców, którym wszystko jedno i tak dalej… Zauważyłam tez jedną rzecz. Ludziom często odbija. Potrafi im przewrócić w głowie nawet najdrobniejszy sukces. Moim zdaniem (i podkreślam, że jest to moje zdanie wypracowane na podstawie obserwacji i rozmów z setkami ludzi) są cztery niebezpieczne okresy w życiu człowieka, kiedy może mu odbić, gdy ma na koncie jakieś osiągnięcia.

Pierwszy moment jest w wieku 20-25 lat. Człowiek jest już właściwie dorosły, więc wydaje mu się, że coś wie. Gdy odnosi odrobinę większy sukces niż rówieśnicy, a ma słabą psychikę – nie trudno o odlot i zaprzestanie chodzenia po ziemi. Przykłady mogłabym mnożyć. Podam jeden, który wszyscy znają – Justin Biber. Ale i w polskim świecie show bussinesu też się kilka najdzie. Zostawiam kropki w ramach wolnego miejsca…

Potem jest drugi okres. Między 40-tym a 50-tym rokiem życia. Odbija ludziom zwłaszcza wtedy, gdy ciężko pracowali na swój sukces i osiągnęli go dopiero teraz.  Czują się w obowiązku bycia mentorami dla młodszego pokolenia ludzi, którzy mogliby być ich dziećmi. Znają się na niemal wszystkim, choć jeszcze nie aż tak jak ci, którym odbija, gdy odnoszą sukces w trzecim niebezpiecznym okresie.

Ten następuje ok. 65-go roku życia, czyli wtedy, gdy jest czas przechodzenia na emeryturę. Gdy sukces przychodzi w okresie emerytalnym, to się należał jak psu kość! Po prostu oni nie tylko na niego pracowali, ale docenieni po latach starają się odbić sobie za lata niepowodzenia. Młodsi maja jeszcze czas, na swój sukces są za głupi i tak dalej. W 65-latkach, którym odbija, bo los uśmiechnął się dopiero teraz i dopiero teraz pozwolił spełnić, jest sporo goryczy i pogardy. A czasem nawet pretensje, ze sukces jest za mały.

Najgorszy jest jednak okres późniejszy. Gdy odbija ludziom po 80-tce. A tak też się dzieje. Zdarza się nawet, że jeden medal, jeden dyplom potrafi wprawić staruszka czy staruszkę w stan euforyczny i zaczynają myśleć, że są niemal bogami. Na dodatek, jako niezliczeni ze swego pokolenia, który tego wieku dożyli, zaczynają wychodzić do ludzi z punktu widzenia mentorów. Wiedzą wszystko nie tylko na temat dziedziny, którą się latami zajmowali, ale także na temat wszystkich innych dziedzin, a wiedzę posiedli tylko i wyłącznie, dlatego, że są w wieku, w którym są.

Uwielbiam spotkania ze starymi ludźmi. Zawsze dowiem się czegoś, czego nie powie mi ktoś inny. Żałuję wszystkich nienagranych rozmów. Ale przyznam, że czasem szlag mnie trafia, gdy żądają czołobitności, domagają się obchodzenia jak z celebrytą i tak dalej…

Piszę o tym, bo kilka dni temu znajoma koleżanka dziennikarka radiowa zadzwoniła do mnie, że ma fajnego dziadka powstańca i chce go nagrać do przygotowywanej audycji, ale dziadek stawia warunki. Nie chce, by tracić jego cenny czas, wiec powie jej swoją historie, gdy wraz z nią przyjedzie telewizja. Ok. Pan podany na tacy, więc czemu nie? Dogadałam się w redakcji, że nagram pana i zrobię o nim opowieść, czyli „human story”. Dogadałam się z koleżanką. Przyszedł czas dogadać termin z panem. I tu zaczęły się tzw. schody. Pan najpierw zażądał przyjechania na dokumentację. Przyjechałyśmy. Pan zaczął z nami rozmowę, jak ja to mówię, z górnego „C”. Po pierwsze zajmujemy mu czas. Gdy to usłyszałam, to od razu chciałam wstać i wyjść. Nie znoszę nikomu zajmować czasu. Nie znoszę się nikomu narzucać. Moim zdaniem wywiad ma sprawiać przyjemność obu stronom. Jak robię uliczną sondę i ktoś nie chce mówić, to ja nie namawiam. Ale koleżance zależało na panu, więc cierpliwie czekałam, co będzie dalej. Pan mówił, że jest bardzo zapracowany. Nie powie nam tego, co chcemy, bo szykuje się do wielkiego odczytu i my mu ten odczyt spalimy naszymi wywiadami! Nasłuchałyśmy się jeszcze o głupich dziennikarzach z jakieś stacji, których musiał nauczyć, o czym mają robić wywiad. Dla nas też miał propozycje rozmów na zupełnie inne tematy niż nas interesowały. I tak siedziałyśmy we dwie, a na wprost nas wielki, wszechwiedzący pan.

W końcu nie wytrzymałam i mówię:

– Proszę pana. Nie chcę, by pan się na mnie pogniewał. Z całym szacunkiem do Pana i pańskiego życiorysu, ale: po pierwsze, jeżeli w jakikolwiek sposób burzę pański dzień, to absolutnie nie chcę tego robić. Jeżeli panu taki wywiad nie sprawia przyjemności i nie ma pan na niego ochoty, to trzeba powiedzieć i tyle. Po drugie reprezentuję Telewizyjny Kurier Warszawski i z rozmowy z panem mogę zrobić na antenę najwyżej półtoraminutowy felieton, którego będzie pan bohaterem. Nie ma wiec możliwości, bym w ten sposób spaliła panu jakikolwiek odczyt. Ile potrwa odczyt? Poł godziny? Wreszcie trzecia sprawa. Poprosił pan, byśmy tu przyjechały najpierw na rozmowę. Przyjechaliśmy. Ja musiałam wyjść w połowie redakcyjnego zebrania, co nie bardzo się moim szefom podoba, ale jestem. Pan mówi o zabieraniu panu czasu. Ja jestem teraz bez kamery, bo to dokumentacja. Jak mam zrobić z panem wywiad, to muszę tu przyjechać z kamerą, a wtedy znów zajmę panu czas… około godziny. Pytanie, czy pan ma na to ochotę? Bo to nie jest moja prywatna kamera tylko telewizji polskiej i ja nie wiem, czy mam ją teraz odwoływać, czy nie?

No i okazało się, że to wyznanie poskutkowało. Pan spuścił z tonu i właściwie, gdy przyjechałam do niego wieczorem na rozmowę, to nagraliśmy bardzo przyjemny wywiad. Pan opowiedział mi masę cudownych rzeczy, anegdot i tak dalej. Ale początek naprawdę był straszny!!! Wieczorem pan tez oczywiście chwalił się odznaczeniami, orderami, publikacjami i osiągnięciami. Ja taktownie milczałam. Co miałam mówić? Że takie odznaczenia mają wszyscy jego koledzy z powstania warszawskiego, których jeszcze trochę jest i że są od niego skromniejsi? Że poznałam wielu powstańców, którzy nie zachowywali się w ten sposób? Że wielu ludzi w jego wieku ma na swoim koncie różne publikacje? Pokiwałam głową ze zrozumieniem i dodałam pana do sporego dość grona rozmówców, którym sukces przewrócił w głowie. I to przewrócił w tym czwartym okresie życia.

Moim zdaniem wszystkie okresy są niebezpieczne i dlatego ciągle powtarzam w domu swoim panom. Jak mi kiedyś odbije – zastrzelcie. Bez litości.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...