Raz na kilka lat rodzina pewnej mojej cioci organizuje zjazd. Bywam na nim i ja, choć nie jestem krewną całej tej rodziny. Oszczędzę jednak wyjaśniania koligacji.
Podczas zjazdu są i tance i śpiewy i biesiadowanie, fotografie, mecze siatkówki itd. W tym roku pojechałam spóźniona. Przecież o 15-tej w sobotę byłam jeszcze w oliwskim ZOO… „Z książka na walizkach”. Do Przysuchy koło Radomia (gdzie odbywał się zjazd) dojechałam dopiero w nocy z soboty na niedzielę. Mój syn już spał zmęczony, bo wcześniej brał udział w tych wszystkich harcach. Ja jednak dałam radę i poharcowałam do 4 nad ranem z tymi, którzy jeszcze biesiadowali. Nie o harce jednak mi tu chodzi, ani nie o karaoke, w którym wzięłam udział. Takie rodzinne spotkania to opowieści i anegdoty o rodzinie. Także o przodkach, których już nie ma. To przenoszenie z pokolenia na pokolenie pewnych tradycji. Najważniejsze rozmowy często odbywają się tuż przed odjazdem. Tak było i w tym roku, kiedy jedna z ciotek powiedziała swoja refleksję na temat życia. Otóż zastanawiała się kiedyś co po kim ma. I doszła do wniosku, że tata nauczył ją gotować, babcia szyć itd. Ja też to kiedyś przerobiłam. Myślałam, co mam po kim w tzw. spadku. Jeśli idzie o umiejętności, a także cechy charakteru. I to zarówno te dobre, jak i te złe, których jestem świadoma. I wiem, że np. poczucie humoru mam po obojgu rodzicach. Zamiłowanie do historii również. Mama nauczyła mnie robótek ręcznych, a tata majsterkowania. Choć ostatnio nie mam czasu ani żeby trzymać lutownicę czy dłuto ani szydełko czy druty. Niewyparzony język mam na pewno po mamie, ale też i po jednej prababce Zofii z Ruszczykowskich-Piekarskiej. Nadwrażliwa jestem po jej synu, a moim stryjecznym dziadku – Zbigniewie. Wiem to, bo przecież… poznałam go dzięki tym siedemdziesięciu listom, które złożyły się na moją książkę „Dziewiętnastoletni marynarz”. Łatwość rymowania mam pewnie też po nim, a on po swoim ojcu – pradziadku Ludwiku itd.
To zabawne jak pewne cechy wędrują przez pokolenia. Dziś gadałam z moim dalekim cioteczno-ciotecznym bratem. Nasz wspólny przodek to prapradziadek – Bronisław Ruszczykowski ojciec wspomnianej przeze mnie Zofii z niewyparzonym językiem. Kuzyn też ma niewyparzony język. Oprócz tego mamy też jeszcze kilka innych wspólnych cech – na przykład takie same poczucie humoru. Oboje też mówimy ludziom co o nich myślimy i bywamy złośliwi. Opowiadamy kawały i zdarza się, że oboje na raz chcemy opowiedzieć ten sam, bo mamy podobne skojarzenia! Dziś z kuzynem rozmawialiśmy o ludziach i stosunkach panujących w naszych pracach. Mówiliśmy, że nie da się być lubianym przez wszystkich. (Tak jak i mnie nie wszyscy czytelnicy bloga lubią, choć zawsze dziwi mnie, że ci, którzy nie lubią tracą czas na jego czytanie.) I wyszło, że oboje staramy się nie chować długo urazy, wybaczać itd. Są jednak przypadki, ale rzadkie, gdy nie przebaczamy. Wyszło też, że obydwoje brzydzimy się donosicielstwem. Kuzyn przy stole opowiedział przezabawną historię o koledze, który latami w pracy rył pod nim w sposób skryty. Kuzyn długo zachodził w głowę, kto to robi aż pewnego dnia się wydało i poznał nazwisko kolegi mendy. Co zrobił kuzyn? Zadzwonił do niego i powiedział:
– Otwórz rozporek i wyjmij małego to będzie was dwóch.
Kolega menda najpierw nie załapał o co chodzi, więc kuzyn powtórzył drugi raz tylko wolniej. A wtedy treść słów dotarła do kolegi mendy i oburzony odpowiedział:
– Czy ty wiesz, co ty do mnie mówisz? Co te słowa znaczą?
– Wiem! Kutas jesteś i tyle! – odparł kuzyn i się rozłączył.
Tekst 'Otwórz rozporek i wyjmij małego to będzie was dwóch’ niezwykle mi się spodobał, choć nie da się go zastosować, gdy mendą okazuje się kobieta, ale to już inna historia.
Miłe jest spotkać się z rodziną na takim zjeździe. Fajnie jest zobaczyć, jak niedawne dzieciaki już są dorosłe i przyjeżdżają z narzeczonymi. Wesoło jest posłuchać anegdot i dykteryjek o tym, jak żyją inni. I tylko szkoda, że takie zjazdy są raz na kilka lat. No i że tak szybko się kończą. Dla mnie bardzo szybko. Przyjechałam przecież w nocy. Na ploteczki, śpiewy i hulanki miałam tylko kilka godzin.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...