Kwiaty i laurki to integralne części spotkań autorskich. Z każdego spotkania z cyklu „Z książką na walizkach” wróciłam obdarowana wielkim bukietem. Oczywiście nie tylko ja. Co zrobić z kwiatami? Problem pojawił się już pierwszego wieczora. Na szczęście wpadłam na racjonalizatorski pomysł i poprosiłam panią recepcjonistkę o wiadro. W czerwonym kubełku na mopa zmieściły się cztery moje bukiety plus dwa bukiety Grzesia Kasdepke, który również został obdarowany przez czytelników, a wiadra dla niego już zabrakło. Niestety (albo i stety) następnego dnia również dostałam naręcza kwiatów. Wciśniecie ich do wiadra nie należało do prostych zadań. W czerwonym kubełku miejsca zbyt wiele nie było. Rozpoczęłam przemeblowanie. Gdyby nie fakt, że to kwiaty, do ich upchnięcia w naczyniu z pewnością użyłabym kolan. Ale wiadro to nie walizka, a kwiaty to nie gacie. I tak stłoczone zmieściły się w wiadrze. Co gorsza zostaną w nim nawet wtedy, kiedy ja stąd wyjadę Jest mi niezwykle żal, ale nie jestem w stanie podróżować z czterema bagażami i siedmioma bukietami… I tyko zdjęcie im zrobiłam na pamiątkę. Ze sobą wezmę tylko dyplom z podziękowaniem i kaszubski wierszyk wycyganiony od czytelników z Szemudu.
Siedem bukietów moich – dwa Grzesia Kasdepke.
Ktoś się tak starał, a my nie mamy możliwości zabrać tego ze sobą…