Od pomyksu do blomby

Spread the love

Rozmawiają dwie blondynki.
– Przechodziłam wczoraj a propos kawiarni i skompromitowałam dwa ciasteczka.
Siedzący obok mężczyzna zwraca uwagę:
– Proszę pani. Nie powinno się używać słów, których znaczenia nie znamy.
– Do mnie to alibi?

O jakże śmieszy nas ten kawał, a jednak… znam dziesiątki ludzi, którzy są jak te blondynki i nie jest to w ich przypadku żart. Wczoraj znów spotkałam jednego.

Zaczęło się oczywiście w dzieciństwie. Pamiętam, że w czwartej klasie podstawówki z ust koleżanki pierwszy raz usłyszałam słowo 'pomyks’. Nie wiedziałam, co to, a gdy spytałam, odpowiedziała, że to taki kamień do ścierania pięt. Powiedziałam, że to przecież nazywa się 'pumeks’. Koleżanka twierdziła jednak, że 'pomyks’ i wie to na pewno, bo tak twierdzi jej tatuś, a tatuś jest mądry i się zna. To tatuś powiedział jej również, że 'kowboj’ to po angielsku mówi się 'koffboj’ z akcentem na ostatnią sylabę. Angielskiego uczyłam się od drugiej klasy, a poza tym namiętnie oglądałam westerny. Wiedziałam więc, że nie 'koffboj’, ale 'kałboj’. Koleżanka jednak szła w zaparte. Nawet pokłóciłyśmy się, bo ona nie dała się przekonać, a ja jeszcze byłam na etapie udowadniania racji za wszelką cenę. Jednak jej tatuś powiedział, że 'koffboj’, a tatuś wie, bo tatuś jest mądry. Tatuś koleżanki miał wykształcenie zawodowe i nie znał języków. Dziś z perspektywy czasu uważam, że to wspaniałe, że był dla niej takim autorytetem. Nie wiem czy jest nim nadal, bo straciłam kontakt z koleżanką.

Przez lata na swojej drodze spotykałam ludzi, ktorzy mówili jakieś wyrazy nie tak, jak powinni i wmawiali mi, że mają rację. W szkole średniej kumpel mówił 'narpiew’. Długo trwał wykład nauczycielki, że mówi się 'najpierw’. Kumpel przyjął to do wiadomości, ale 'narpiew’ w jego słownictwie pozostało. Tłumaczył, że tak lubi. Jednak takich, którzy mówią niepoprawnie mając tego świadomość i robiąc to specjalnie – nie jest wbrew pozorom tak wielu. Jedna moja przyjaciółka namiętnie wymawia słowo 'science-fiction’ zamiast 'sajensfikszyn’ to 'saefikszyn’, bo tak gdzieś na jakiejś wsi usłyszała i jej się spodobało.
Więcej jednak jest takich, którzy mówią niepoprawnie i są święcie przekonani, że wszystko jest w porządku. Przez lata poznałam dziesiątki ludzi, którzy mają nie 'portmonetki’, ale 'porponetki’ lub 'portfonetki’. Albo takich, którzy zawijają kwiaty nie w 'celofan’, ale w 'celafon’. Szczytem jednak jest 'blomba’ i 'blombowanie’. Najczęściej 'blombują’ mundurowi – strażacy, policjanci, żołnierze. 'Blomba’ jest fotografowana przez internautów (znalazłam w sieci zdjęcia) i nadal nie znika z naszej świadomości. Rozmnaża się wręcz jak dziury w zębach. I to dzięki zębom wczoraj również spotkałam się z 'blombą’. Wychodząc z redakcji napomknęłam, że idę do dentysty. Wyraziłam nadzieję, że już będzie plomba, a na to koleżanka zajmująca się często tematami kryminalnymi, zaśmiała się i powiedziała:

– Lub blomba, jak to mówią policjanci.

Gdy przyszłam do dentysty spytałam, czy zdarzają mu się pacjenci z pytaniem o blombę.

– Całe rzesze! Aż czasem się zastanawiam czy ja przypadkiem nie blombuję!

Gdy wychodziłam z gabinetu na dole natknęłam się na mężczyznę trzymającego się za policzek. Ujrzawszy, że wychodzę z gabinetu spytał:

– Po ile blomba?

Nie wyprowadzałam go z błędu, że to 'plomba’, bo pan wyglądał na żołnierza. A kiedyś chciał to wytłumaczyć jednemu kapralowi mój kuzyn. Rzecz miała miejsce w wojsku, a kuzyn, jako świeżo upieczony lekarz był przydzielony do jakiejś jednostki na krótkie szkolenie. Na udzieloną kapralowi uwagę, że to jest 'plomba’ usłyszał stek wyzwisk. Słyszałam też historię, że zwrócenie kapralowi uwagi, że nie mówi się 'blomba’ spotkało się ze stwierdzeniem:

– Ja was kurwów magistrów powynauczam! Chociaż nie jestem żadnym alfonsem ani gametą!

Dowcipem zaczęłam i dowcipem skończę.

Przychodzi facet do sklepu i mówi:
– Poproszę episkopat.
– Chyba epidiaskop.
– Proszę mnie nie poprawiać! Wiem, co mówię! W szkole byłem prymasem!

Ja nie byłam…

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...