Testosteron na ulicy

Spread the love
Testosteron na ulicy
Hormon, który oskarżała o różne rzeczy Kayah w swoim wielkim przeboju przychodzi mi do głowy codziennie, gdy siadam za kierownicą i widzę uliczną walkę kierowców. Sama nie biorę w niej udziału. Kiedy ktoś zajedzie mi drogę nie pędzę za nim, by go zwyzywać od ostatnich i zajechać drogę jemu zgodnie z zasadą „oko za oko, ząb za ząb”. Nie pukam w czyjąś szybę na światłach, nie żądam odsunięcia okienka i nie pluję kierowcy w twarz tylko dlatego, że np. wymusił pierwszeństwo. Nie pouczam. Nie chce mi się. Nie interesuje mnie ta rywalizacja. I w ogóle szkoda mi na nią czasu i energii. Z moich obserwacji wynika jednak, że to typowo męska cecha.
Moi redakcyjni koledzy-operatorzy, którzy prowadzą samochody często w czasie jazdy na zdjęcia kłócą się z kierowcami autobusów itd. Ja nigdy. Wisi mi to przysłowiowym kalafiorem.
Jakiś czas temu stałam na światłach i… zagadałam się. Nie ruszyłam na zielonym. Gdy znów zapaliło się czerwone podszedł do mnie jakiś facet, zapukał w szybkę i pełnym agresji głosem spytał zaczepnie, czemu nie jechałam, gdy było zielone. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą:
– Przepraszam, ale zagadałam się i nie zauważyłam.
Tak go moje przepraszam zamurowało, że nic nie odpowiedział. Może pomyślał logicznie, że tak naprawdę to nic się nie stało.
Wczoraj w gigantycznym korku, w którym jechałam „na jedynce” z prędkością 10 km na godzinę, zamyśliłam się i gdy nie ruszyłam na zielonym świetle podszedł do mnie jakiś facet, zapukał w szybę i odezwał się w te oto słowa pełne finezji, gracji i kultury:
– Czy mam ci przyjebać? Rusz się kurwo!
Wszystko działo się na ulicy Kruczej i za światłami też był dalej korek. Gdybym ruszyła może ujechałabym 20 metrów. To, że nie ruszyłam od razu nie zmieniało sytuacji w korku. Tekst pana najpierw odebrał mi mowę. A gdy ją odzyskałam odpowiedziałam:
– Jawohl herr general – i podjechałam te nieszczęsne 20 metrów do przodu. „Herr general” na chwilę zaniemówił, a potem wsiadł do srebrnego volvo za mną i z wyrazem twarzy kota srającego na pustyni został na światłach. Nie dlatego, że przez moje ślamazarstwo zapaliło się czerwone, ale po prostu za mna juz było skrzyżowanie. Ggdyby „Herr general” podjechał za mną do przodu, stanąłby na środku skrzyżowania. A to zablokowałoby drogę jadącym ulicą Wspólną.
Dlaczego w tego typu wyścigach nie biorą udziału kobiety? Ano pewnie dlatego, że poziom testosteronu nie jest u nich aż tak wysoki. Kiedyś wyczytałam, że te kobiety które mają więcej tego męskiego hormonu, częściej uprawiają seks. Może więc zamiast gonić się po ulicach po prostu nie wychodzą z sypialni. Jestem za!
I taka ostatnia myśl. Jak facet jest piratem drogowym to w świadomości społecznej utarło się mówić o nim, że jest brawurowym kierowcą. Jak podobnie zachowuje się kobieta to mówią o niej, że jest głupia i nie umie jeździć.

Hormon, który oskarżała o różne rzeczy Kayah w swoim wielkim przeboju przychodzi mi do głowy codziennie, gdy siadam za kierownicą i widzę uliczną walkę kierowców. Sama nie biorę w niej udziału. Kiedy ktoś zajedzie mi drogę nie pędzę za nim, by go zwyzywać od ostatnich i zajechać drogę jemu zgodnie z zasadą „oko za oko, ząb za ząb”. Nie pukam w czyjąś szybę na światłach, nie żądam odsunięcia okienka i nie pluję kierowcy w twarz tylko dlatego, że np. wymusił pierwszeństwo. Nie pouczam. Nie chce mi się. Nie interesuje mnie ta rywalizacja. I w ogóle szkoda mi na nią czasu i energii. Z moich obserwacji wynika jednak, że to typowo męska cecha. Moi redakcyjni koledzy-operatorzy, którzy prowadzą samochody często w czasie jazdy na zdjęcia kłócą się z kierowcami autobusów itd. Ja nigdy. Wisi mi to przysłowiowym kalafiorem. Jakiś czas temu stałam na światłach i… zagadałam się. Nie ruszyłam na zielonym. Gdy znów zapaliło się czerwone podszedł do mnie jakiś facet, zapukał w szybkę i pełnym agresji głosem spytał zaczepnie, czemu nie jechałam, gdy było zielone. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą:- Przepraszam, ale zagadałam się i nie zauważyłam.Tak go moje przepraszam zamurowało, że nic nie odpowiedział. Może pomyślał logicznie, że tak naprawdę to nic się nie stało. Wczoraj w gigantycznym korku, w którym jechałam „na jedynce” z prędkością 10 km na godzinę, zamyśliłam się i gdy nie ruszyłam na zielonym świetle podszedł do mnie jakiś facet, zapukał w szybę i odezwał się w te oto słowa pełne finezji, gracji i kultury:- Czy mam ci przyjebać? Rusz się kurwo!Wszystko działo się na ulicy Kruczej i za światłami też był dalej korek. Gdybym ruszyła może ujechałabym 20 metrów. To, że nie ruszyłam od razu nie zmieniało sytuacji w korku. Tekst pana najpierw odebrał mi mowę. A gdy ją odzyskałam odpowiedziałam:- Jawohl herr general – i podjechałam te nieszczęsne 20 metrów do przodu. „Herr general” na chwilę zaniemówił, a potem wsiadł do srebrnego volvo za mną i z wyrazem twarzy kota srającego na pustyni został na światłach. Nie dlatego, że przez moje ślamazarstwo zapaliło się czerwone, ale po prostu za mna juz było skrzyżowanie. Ggdyby „Herr general” podjechał za mną do przodu, stanąłby na środku skrzyżowania. A to zablokowałoby drogę jadącym ulicą Wspólną. Dlaczego w tego typu wyścigach nie biorą udziału kobiety? Ano pewnie dlatego, że poziom testosteronu nie jest u nich aż tak wysoki. Kiedyś wyczytałam, że te kobiety które mają więcej tego męskiego hormonu, częściej uprawiają seks. Może więc zamiast gonić się po ulicach po prostu nie wychodzą z sypialni. Jestem za!I taka ostatnia myśl. Jak facet jest piratem drogowym to w świadomości społecznej utarło się mówić o nim, że jest brawurowym kierowcą. Jak podobnie zachowuje się kobieta to mówią o niej, że jest głupia i nie umie jeździć.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...