Chciałam napisać o tym jeszcze przed Nowym Rokiem, ale chyba te wszystkie słowa musiały we mnie dojrzeć. Musiały doczekać Twojego pogrzebu. Dziś wraz z Twoją rodziną oraz koleżankami i kolegami z TVP pożegnałam Cię na cmentarzu w Skierniewicach. Teraz żegnam Cię tutaj.
Marku,
Wszystkie reportaże, które razem nakręciliśmy przewijają mi się przed oczami jak jeden wielki i niezwykle długi film. Trudno dziwić się, że długi, bo gdybym zebrała wszystkie taśmy wyjściowe, z tym, co dla mnie nakręciłeś, oglądałoby się to wiele tygodni, miesięcy, a może nawet i lat. Pamiętam, gdy robiliśmy film o Irenie Jurgielewiczowej w setną rocznicę jej urodzin, jak zadziwiłeś mnie tym ujęciem z portretu przez korytarz na nią, siedzącą spokojnie w fotelu. O takim ujęciu marzyłam, ale nie zdążyłam nawet Ci powiedzieć. To niesłychane, że tak rozumieliśmy się bez słów. Że gdy przeglądałam to, co dla mnie sfilmowałeś, znajdowałam nie tylko to co chciałam, ale o wiele więcej. A ty z taką skromnością pytałeś mnie po każdych zdjęciach, czy wyszło coś z tego! No przecież! Wyszło! I to jeszcze jak!
1936-2008
Może rozumieliśmy się tak dobrze, bo wcześniej długo pracowałeś z moim Ojcem? A może dlatego, że choć mówiłam do Ciebie per „Ty” to traktowałam jak Ojca?
Nazywałam Cię „szpieg”, bo jak nikt potrafiłeś kamerą wypatrzeć najdziwniejsze rzeczy. Niemal niedostrzegalne dla zwykłego człowieka. Dumna jestem, że dane mi było z Tobą pracować Cieszę, że się, że nasze ostatnie zdjęcia to nie był zwykły temat, ale interwencja o Polakach z Kazachstanu. Że tym, co nakręciliśmy razem, pomogliśmy ludziom. Wierzę, że św. Piotr, tam w niebie znalazł kamerę godną Twojego talentu i kręcisz teraz piękne filmy dla Pana Boga. I tylko smutno mi, że przez tyle lat zrobiłam Ci tak mało zdjęć. Dobrze jednak, że w ogóle są. Takim Cię zapamiętałam!