Często zastanawiam się nad tym, czy świat zwariował, czy ja?
Gdy zaczynałam pracę, jako dziennikarz, a było to kilkanaście lat temu, uczono mnie, że są rzeczy, których prawdziwy dziennikarz nie robi. Robią je pozbawione skrupułów chamy, które nazywają się dziennikarzami, a nie nauczyły się dziennikarskiej kindersztuby. Dziś te rzeczy robią paparazzi i nikt ich chamami nie nazywa. Po prostu nastąpiło zdziczenie obyczajów. Rzeczy, które kiedyś były nie do pojęcia są dziś na pierwszych stronach gazet, a motłoch wręcz się ich domaga. Np. w dzisiejszym Super Expressie jest artykuł o jakiejś kobiecie, która z miłości do męża będzie sobie przywracać błonę dziewiczą. Dla mnie i ona głupia i mąż idiota, ale szczegół. Najwyraźniej w tym zdziczeniu tak już musi być. Ja jednak nie chcę brać w tym udziału. Dla mnie między dziennikarzem, a paparazzi jest pewna zasadnicza różnica. Moment, w którym zrówna się te dwa „zawody” będzie moim zdaniem końcem dziennikarstwa. I chyba ten koniec jest już blisko.
Wczoraj do Warszawy zawitał Woody Allen. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że uwielbiam jego pomysły i poczucie humoru. Podoba mi się świat, w który wprowadza widza. I to zarówno wtedy, gdy przenosi nas do Nowego Jorku lat 30-tych, jak i wtedy, gdy swoje historie umieszcza w czasach współczesnych. Jednak Woody Allen przyjechał nie jako reżyser, czy aktor, ani nawet nie jako pisarz, ale jako klarnecista. Wczoraj miał bowiem koncert w Sali Kongresowej. I tu zaczyna się moa historia. Szefowa poleciła mi zapowiedzieć koncert. Jak? Mam nagrać Woody Allena. Na nic zdały się tłumaczenia, że artysta ma w kontrakcie zapisane, ze nie życzy sobie kontaktu z mediami. Miałam wyskoczyć jak królik z kapelusza, chyba jemu z kieszeni i zadać jakieś mądre pytanie. Najlepiej o Warszawę. Gdzie miałam to zrobić? Gdziekolwiek. Najlepiej na lotnisku! Kiedy okazało się, że Woody przylatuje swoim Jetem i prosto z płyty odbierany jest przez limuzynę usłyszałam, że mam to zrobić pod hotelem Bristol. Powiedziałam, ze mogę jedynie go sfilmować jak wysiada z samochodu, pod warunkiem, że nie będzie protestował. Pytania jednak zadawać nie będę. Czatować i nachalnie pytać mogę mającego cos na sumieniu urzędnika. Nigdy jednak artystę, który sobie tego nie życzy. To chamstwo zostawiam tabloidom i paparazzim. I jeśli ktoś uważa, że prawdziwy dziennikarz wciska się w prywatne życie gwiazd, gdy one tego nie chcą, to ja nie chcę być dziennikarzem. Na szczęście zostaje mi jeszcze pisarstwo.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...