Zastanawiam się nad tym podczas pobytu na Słowacji ilekroć widzę rodzinkę z bardzo małym ok półtorarocznym – dwuletnim dzieckiem idącą w miejsce, w którym to dziecko się umęczy. Nie dość, że nic nie zapamięta, nie zupełnie zrozumie to jeszcze będzie płakać ze zmęczenia lub strachu. Sama wyznaję zasadę, że z dzieckiem wtedy jeździ się zwiedzać, kiedy ono cokolwiek jest w stanie z tego zrozumieć i zapamiętać. Dopóki nie ogarnia świata, dopóty siedzimy w piaskownicach, na placach zabaw, w kurortach, na basenach itd., A nie pakujemy się z dziećmi do muzeów, zamków, podziemi, kościołów, jaskiń i innych. A jednak… zawsze na swojej drodze spotykam rodziców, którzy dzieciaka umęczą, byle tylko sami coś zobaczyć. Czy zobaczą? To już inna sprawa.
W Bratysławie z lekkim zdziwieniem patrzyłam na ludzi z plecakami pchających na zamek wózek. Dzieciak w wózku darł się i wierzgał. Przywiązany szelkami wydawał z siebie najdziksze ryki. Rodzice jakby byli głusi. Podziwiali widok z tarasu na Dunaj i… zmuszali nas do słuchania tych straszliwych wrzasków. Podobnie było w wiosce Vlkolinec, która leży wysoko w górach, a przez całą wioskę wije się droga. Na tej drodze co chwilę podskakiwał jakiś wózek. Pół biedy gdy dzieciak spał. Gorzej, gdy chciał chodzić, a dopiero się uczył. Jak tu uczyć się na 45 stopniowej stromiźnie przedzielonej potokiem? Rodzice szarpali się z takim jednym, a ja zamiast kontemplować piękno wioski i przyrody słuchałam wycia.
Podobnych wrzasków słuchałam podczas wjazdu kolejką na Jasną. (Na szczęście nie słyszałam tych podczas samej jazdy kolejką). Dzieci najpierw wrzeszczały, że nie chcą założyć kurtek – to przed wjazdem. Potem, że nie chcą zdjąć – to po zjeździe na dół, gdy już ich wychłodziło na szczycie.
Jednak to jeszcze nic. Najgorzej było podczas zwiedzania jaskini. Tam takich rodziców sadystów ciągnących dziecko do świata, którego nie rozumie i który je przeraża, były co najmniej trzy pary. Ich wyjące w ciemności dzieci uniemożliwiały słuchanie przewodnika. Było mi tych dzieci serdecznie żal. Ale chyba tylko mnie. Rodzicom jakoś nie bardzo. A myśl, że komukolwiek ten wrzask przeszkadza była całkiem obca.
I tak się zastanawiam. Dla kogo te wakacje? Te dzieci poza męką nic z tego nie mają. Rodzice nie zwiedzą tego tak, jakby zwiedzili gdyby dzieci były starsze. Czy to nie lepiej poczekać, aż dzieciak będzie miał 6-7 lat? Wtedy można z nim iść naprawdę wszędzie. No, owszem… Na ten moment trzeba trochę poczekać, ale naprawdę warto. I dla własnego zdrowia psychicznego i dla dobra dzieci. Bo dla mnie włażenie z 2-latkiem do jaskini to po prostu sadyzm.