Zagadka sfinksa, czyli niezbyt udana starość

Spread the love

Co to jest? Rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, wieczorem na trzech?

Tę zagadkę (zadawaną przez potwora siejącego postrach w Tebach, który zjadał każdego, kto nie znał odpowiedzi) rozwiązał Edyp i… uwolniwszy Teby dostał rękę Jokasty, która potem okazała się jego matką. Ale to już inna historia. Ja nie o sfinksie chciałam, a o treści zagadki. Odpowiedź, bowiem, brzmiała: człowiek.

Przypomniało mi się to, bo wczoraj byłam w domu opieki z odwiedzinami u teściowej. Teściowa trafiła tam rok temu, gdy po operacji biodra okazało się, że niestety nie do końca rozpoznaje otoczenie, robi pod siebie i na dodatek jest dla siebie i innych po prostu niebezpieczna. Czy to leki, czy Parkinson, na którego cierpi od kilkunastu lat, czy po prostu narkoza podana do operacji – nie wiem, ale coś wyzwoliło w niej straszliwą agresję. Kulturalna pani zaczęła przeklinać, bić, kopać i tak dalej. Eksio nie dawał sobie rady, zwłaszcza, że przy teściowej trzeba było czuwać 24 godziny na dobę. W każdym razie teściowa od roku przebywa w prywatnym domu opieki i co kilka tygodni jeździmy tam z Maćkiem.

Wczoraj pojechaliśmy, by babcia zobaczyła go przed obozem harcerskim. Kiedy byliśmy u niej poprzednim razem akurat było pochmurno, więc nikt nie siedział w ogródku i na leżaku. Wczoraj wręcz przeciwnie. Ogródek przy pensjonacie pełen był staruszków. Widok miły, zabawny i… przerażający zarazem. Nikt z tych ludzi nie nadaje się do życia w samotności i bez opieki. Tuz przed naszym przyjazdem jedna ze starowinek rozebrała się do naga, ubranie rzuciła pod krzakiem i korzystając z tego, że przyjechał samochód dostawczy z jedzeniem, uciekła nagusieńka na ulicę. Na szczęście od razu to zauważono, więc obsługa błyskawicznie pobiegła za babcią. Wściekła staruszka wyzwała wszystkich od najgorszych, bo… wbrew jej woli ubrano ją i nie mogła już biegać nago. Gdy przyjechaliśmy czaiła się i szukała krzaka, pod którym mogłaby znów rozebrać się i porzucic ubranie. Inna babcia ukradła drugiej okulary przeciwsłoneczne i nie miała najmniejszego zamiaru oddać. Dwie prowadzały się za ręce. Twierdziły, że jedna z nich jest matką, a druga córką. Paradoksalnie rolę matki grała dwanascie lat młodsza. Siedzący opodal na słoneczku staruszek, gdy zbliżyła się do niego jedna z pensjonariuszek, wydał z siebie odgłos przypominający ryk niedźwiedzia.

– Przegonił tę panią – powiedziała teściowa tak spokojnie, jakby to zachowanie było zupełnie naturalne.

Ktoś powie, że pewnie ci wszyscy ludzie, którzy tam siedzą to wsiowe głupki i menele. Niestety nie. Są wśród nich nauczyciele, w tym akademiccy, jedna pani była długoletnim pracownikiem kancelarii prezydenta. Są tu inżynierowie i prawnicy. Wykształcenie nie mam z tym nic wspólnego. Jedni mają Alzheimera, a inni otępienie starcze plus kilka innych chorób.

Oj losie! Gdy jesteśmy dziećmi bardzo chcemy dorosnąć, gdy mamy po 25 lat myślimy, że świat mamy u stóp i w pogardzie mamy staruchów, gdy jesteśmy w średnim wieku czujemy strach, że zaraz skończymy na śmietniku, bo nagle odkrywamy jak szybko upływa życie, a potem… nadchodzi starość – niezbyt jak widać z mojego opisu udana – i ci, którzy patrzą na nas z boku zastanawiają się, czym ta starość różni się od dzieciństwa? Mentalnie niczym. Tyle tylko, że męczą nas choroby i mamy mniej energii. Ale… tak jak i w dzieciństwie gramy role. Bawimy się w dom, w pożyczanie, rozbieranie do naga i skakanie z genitaliami na wierzchu (któż nie widział takich dwulatków), a w skrajnych przypadkach bawimy się w starego niedźwiedzia, który mocno śpi, a jak się zbudzi to nas zje – i warczymy na wszystkich. Marna perspektywa. I tylko to mnie pociesza, że teściowa jest zadowolona. Mało tego. Mówi, że jest jej tam bardzo wesoło. Całe szczęście! Obsługa domu też się cieszy, że ona się cieszy. Teściowa już jakiś czas temu przestała być agresywna. Niestety sama nie zamieszka już nigdy. Za bardzo miesza jej się rzeczywistość z filmem, dzieciństwem, zabawą i tym, co przeczyta w gazetach.

Moja mama mówiła, że życie jest piękne i jedyne, co się panu Bogu nie udało to starość. Nic dodać nic ująć.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...