Od paru lat nie choruję. No… może jeden dzień słabości. Pewnie dlatego wreszcie coś mnie dopadło. Dziś drugi dzień w formie zwłok zalegam w pościeli. Prawie jak Łazarz. Kuruję się przed premierą „Klasy pani Czajki” i w chwilach, gdy cokolwiek kontaktuję (a są one krótkie i jest ich mało) zagłębiam w lekturze „Pana Samochodzika”. (A miałam kończyć LO-terię! Znowu coś mi wypadło!). Tym razem śledzę perypetie pana Tomasza N.N. ze Złotą Rękawicą.
W tym roku po raz kolejny pojadę na Zlot Nienackofanów do Jerzwałdu. Chciałam pojechac z kamerą i zrobić reportaż, ale… przecież żyję w świecie absurdów. Mój obecny szef (odpowiedzialny za reportaże) nie ceni Nienackiego. Nie mogę więc zrobić telewizyjnego reportażu o grupie ludzi, którzy zjeżdżają z całej Polski, by wędrować szlakiem jego książek. Zdaniem szefa cieniem na twórczości Nienackiego kładzie się Stan Wojenny. A przecież młodzi czytelnicy książek o Panu Samochodziku tego nie wiedzą, a co najważniejsze czytając je nie widzą. W jego twórczości poza ORMO (co dziś nawet jest dość zabawne) jest tyle patriotyzmu, że w dzień Flagi Narodowej z rozrzewnieniem czytam o miłości Nienackiego do Mazur, na których przyszo mu spocząć. I myślę o Gustawie Kodrąbie. To jego wiersz Nienacki wplótł w przezabawne perypetie Tomasza N.N., który na swojej drodze spotkał nie tylko po raz kolejny Waldemara Baturę, ale… Rogera Moore’a. I wszystko w scenerii Mazur i mazurskich jezior, a zwłaszcza Jezioraka, którego fale widział wychodząc przed swój dom w Jerzwałdzie.
Złota Rękawica
Jezioro moje, w gładkiej toni
widziałem kiedyś dziecka twarz.
Jakiż to wiatr te fale gonił,
co odebrały oczom blask?
Jezioro moje, z twojej toni
już nie wyciągnę sieci znów,
zabrakło siły w starczej dłoni.
I wiary brak, nadziei, słów.
Jezioro moje, twoje toni
obcym imieniem mówi czas,
na mojej pieśni łańcuch dzwoni
niewoli, usta ciśnie głaz.
Jezioro moje, w twoje tonie
z ojczystych słów oddaję śpiew.
Jak kamień krzywdy wiersz zatonie.
Czy kiedyś zabrzmi jękiem mew?
Ojczyzno moja, ponad tonią
żurawi zwątpień krzyk jesieni.
Do starych gniazd dostępu bronią
trzcin szable. Aż się los odmieni.
I znowu polski rycerz dumnie
podejmie złotą rękawicę.
Widziałem ją w blaszanej trumnie,
gdzie wróg rozbitą miał przyłbicę.
I wy wrócicie tu łabędziem
w łopocie żagli białych skrzydeł,
mój grób z brzozowym krzyżem będzie
jak z Grottgerowych malowideł.
Zarzućcie w tonie nocne sieci
po pieśni sen ukryty w fali.
A jeśli grobu nie znajdziecie,
zechciejcie chociaż wiersz ocalić.
Gustaw Kodrąb Jeziorak 1941 r.
PS. A mógłby być taki fajny reportaż!