Coraz częściej do mojego domu wydzwaniają jacyś mężczyźni. Nie do mnie dzwonią. Do syna. Kiedy pytam: „skąd znasz tego pana?” słyszę…
– Oj mamo! To przecież…
… i tu pada imię kolegi z podstawówki.
Przed chwilą też odebrałam telefon. Akurat sie ubierałam, więc leciałam do niego goła przez całe mieszkanie. A tam… męski głos spytał:
– Ciocia?
– Co za ciocia u licha? – wkurzyłam się. Zbyt często dzwonią tu też ludzie, którzy nie potrafią prawidłowo wybrać numeru telefonu. Pewnie jeden z tych…
– A kto przy telefonie? – spytał ów mężczyzna, co jeszcze bardziej mnie rozsierdziło, więc wrzasnęłam:
– Co to znaczy? To ja się pytam kto przy telefonie, bo to jest prywatne mieszkanie i chyba mam prawo wiedzieć kto dzwoni!
I wtedy ów męski głos – trochę speszony – powiedział:
– Tu Mateusz!
Jezus Mario! Józefie Święty i wszyscy archaniołowie! Mateusz, którego znam od 6 roku życia. Baknęłam, że zmienił mu się głos i trochę pośmaliśmy się oboje. Poszłam do łazienki powiedziec synowi, żeby zadzwonił do Mateusza jak wyjdzie z wanny. Odpowiedział mi barytonem, że dobra i żebym nie przeszkadzła, bo czyta. I wtedy zrozumiałam swoją rozmowę z koleżanką, która dwa tygodnie temu usiłowała mi wmówić, że dzowniła do mnie do domu na stacjonarny i rozmawiała z jakimś facetem. Była przekonana, że to jakiś mój nowy facet, choć mówił dziwnie i bąkał słowo mama. Nie miała czasu dociekać. Pomyślała, że może facet jest chory. Tia… Nie chory tylko mutant! Jak oni wszyscy teraz. I pomyśleć, że ja tego mutanta dwa lata karmiłam piersią. O rany! Kiedy to było? W tym roku minie 15 lat…