Pan Hilary pod opieką rodziców

Spread the love

Pisałam kiedyś, że nie specjalnie lubię nosić szkła kontaktowe. Zdecydowanie wolę okulary. Dziś rano musiałam jednak założyć szkła. Po prostu czesząc się niechcący zrzuciłam okulary z nosa na podłogę i… przepadły jak kamień w wodę. Bez nich jestem ślepa, więc znaleźć cokolwiek na podłodze było mi trudno. 7.30, a ja… ślepa, jak kret. Budzić syna było mi żal, bo to niedziela. Niech śpi. Przez chwilę myślałam o sąsiedzie, którego wracającego skądś słyszałam na schodach. Było mi jednak głupio iść i prosić go o pomoc. No bo jakby to wyglądało? Sąsiadka w szlafroku zaprasza do sypialni i mówi, że okularów znaleźć nie może? Przecież to nie igła w stogu siana! A ja nie pan Hilary, skoro wiem, że są gdzieś na podłodze. Co by sobie ten sąsiad pomyślał? Zdecydowałam się więc na szkła kontaktowe. Włożyłam i… jak tylko „przejrzałam na oczy”, od razu znalazłam okulary. Leżały na ziemi koło kabla od telewizora. Wcześniej wzięłam je za pętlę tego właśnie kabla.
W każdym razie w szaklach kontaktowych wybrałam się na Powązki do rodziców i…zahaczywszy obcasem o korzeń wystający z ziemi na środku alejki, wyrżnęłam jak długa tuż przed ich grobem. Gdybym miała na nosie okulary z pewnością bym je zbiła. Już wiem, czemu rano mi spadły… Rodzice czuwali, żebym na cmentarz przyszła bez nich.
Oczywiście powyższe należy traktować, jak żart…, ale… coś w tym jest.
PS. Po dzisiejszej emisji reportażu o Cmentarzu Łyczakowskim „Muzeum pod gołym niebem” i pierwszym odcinku „Detektywa warszawskiego” dostałam mnóstwo telefonów i sms’ów. Ubawił mnie jeden. „Pani twórczość pozwoliła mi uwierzyć w misyjność TVP”. To brzmi, jakbym zrobiła jakąś ramotę… a chyba tak nie było…

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...