Bez dotacji sztuka nie ma racji

Spread the love

Wyczytałam o braku ministerialnych dotacji dla teatru Krystyny Jandy i kilku innych instytucji kultury. Pewnie bym się słowem nie zająknęła, gdyby nie setki komentarzy i dysput, że dobrze jej tak, że jak będzie pokazywała dobre spektakle to dotacje nie będą jej potrzebne. Czy te słowa piszą debile? Chyba nie. Raczej ludzie kompletnie niezorientowani w kosztach utrzymania teatru. A także niezorientowani w ogóle w tym czym jest sztuka. Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć tych słów.

Żaden teatr nie utrzymuje się ze sprzedaży biletów. Codzienne koszty spektaklu to nie jest bowiem kwestia honorariów aktorów, ale też całej masy ludzi z obsługi technicznej. To także koszty zużycia prądu na scenie. A nie są to koszty takie, jak zużycia prądu w mieszkaniu, gdyż żarówki sceniczne pobierają go więcej. ZNACZNIE WIĘCEJ! Jest to również kwestia opłacenia sprzątaczki i zarobienia na ewentualne remonty – rozdarte krzesło, uszkodzony mechanizm kurtyny itp. A także na kostiumy czy scenografię do nowych spektakli, która sama z niczego się nie zrobi. Trzeba więc opłacić kostiumografa, scenografa, wykonawcę i materiały.

Z tego właśnie powodu wszystkie teatry zabiegają o sponsorów lub dotacje. Sponsorami bywają firmy, bywają władze – wojewódzkie, miejskie czy ogólnokrajowe, jak np. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Bez tego typu wsparcia nie da się tworzyć sztuki, gdyż jest ona niedochodowa. Bilety na spektakle kosztują przeważnie od 50 do nawet 200 złotych. Za mniej można obejrzeć spektakle w Domach Kultury i są to spektakle DOTOWANE przez te placówki, a co za tym idzie przez władze miast, czy gminy, w których dane Domy Kultury są. To one stoją za honorariami dla twórców. To one finansują spotkania autorskie, spektakle czy koncerty. Ostatnie 6 razy „Bublotekę” graliśmy w Promie Kultury Saska Kępa, na terenie którego działa Teatr Kępa. Bilety były po 10 złotych, co sprawiło, że przeważnie na sali był komplet widzów. Wyjątkiem dwa ostatnie spektakle, kiedy była połowa widowni, ale cóż… było to tuż przed świętami wielkanocnymi. Domy Kultury w większości oferują ludziom usługi za darmo. Teatr i Kino są biletowane, by była gwarancja wolnego miejsca na widowni. Gdy w 2013 przygotowywaliśmy dla tej sceny premierę „Listów do Skręcipitki” biletów na spektakl nie było. Chętnych było jednak więcej niż miejsc na sali. Dlatego nie wszyscy zainteresowani zostali wpuszczeni, a ci, którzy załapali się i jednak weszli na widownię, choć wszystkie miejsca były już zajęte, siedzieli na dostawianych krzesłach i na schodach.

Zapotrzebowanie na kulturę więc jest. Jednak nie da się jej tworzyć bez wsparcia. Gdyby chciało się na nią zarabiać tylko biletami, byłyby one w cenie poza zasięgiem portfela przeciętnego człowieka. A przecież i teraz ceny biletów są takie, że nie każdego stać na teatr. Nawet ja musiałam kilkorgu znajomych kupić bilety na własną sztukę, bo nie mieli 10 złotych.

Przed laty miałam znajomego, który uparcie twierdził, że jak wybuchnie wojna, to mój zawód nie będzie potrzebny. Zwracałam uwagę, że pisarze tworzą także podczas wojny – bywają korespondentami wojennymi, opisują wojenną rzeczywistość dla przyszłych pokoleń. Teatry też w czasie wojny działały. Nawet podczas powstania pokazywano dzieciom na barykadach kukiełki. Kręcono też filmy. Dzięki nim mamy kroniki powstania warszawskiego. On jednak nie rozumiał. Dlatego większość dysput kończyłam słowami, by został grabarzem. Wtedy zawsze będzie miał pracę. No i być grabarzem jest łatwiej niż np. lekarzem. Prymitywne jednostki nigdy nie pojmą, że kultura bez wsparcia finansowego sama się nie obroni. Przykro, że wokół nas coraz więcej prymitywów. A internet i możliwość zamieszczenia tam każdego komentarza, tylko to uwypuklił.

Gdy mój prymitywny znajomy mówił, że kultura nie jest człowiekowi do życia potrzebna, zadawałam pytanie: „To, po co w prymitywnej wiejskiej chacie na stole, w brudnym słoiku stoją polne kwiaty?”. Milkł. Nie wiedział co mówić. Cóż… takie kwiaty to namiastka czegoś ładnego. To zamiast obrazu na ścianie czy jakiejś figurki w mieszkaniu. A stąd krok do innych dzieł sztuki i wytworów kultury – nawet książek. Czy naprawdę trzeba tłumaczyć takie oczywistości? Bez dotacji sztuka nie ma racji. A jest nam potrzebna, bo to ona odróżnia nasz świat od świata zwierząt.

fot. Artur Wacławek / Teatr Rozrywki w Chorzowie.

PS Jeśli czyta mnie ktoś, kto chciałby zobaczyć nasz spektakl „Bubloteka” w swoim mieście, decyduje o repertuarze na jakiejś impresaryjnej scenie – zapraszam do kontaktu. Wszystkie informacje o przedstawieniu na stronie projektu: http://bubloteka.com.pl/

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...