Sporo dostaje ostatnio listów z pytaniami dlaczego rzadko piszę coś na blogu. Powodów jest wiele. Przede wszystkim nie lubię się powtarzać. Nie będę więc pisała znów o tym, że podczas spotkania powstańców warszawskich z prezydentem, wielu z nich pakowało do toreb jedzenie na potem, bo emerytury mają takie małe, że każda okazja jest dobra by zaoszczędzić na jedzeniu. Nie będę też pisała o tym, że spotkani na ulicach Warszawiacy (mimo wywieszonych flag, plakatów itd.) nie potrafili udzielić odpowiedzi na pytania kiedy wybuchło i ile trwało Powstanie Warszawskie. Nie będę również pisała o gwiżdżących na Cmentarzu Powązkowskim podczas uroczystości przy Gloria Victis zwolennikach jednej z partii. Ani o paniach, które regularnie podczas obchodów pouczają mnie, że kamerą przeszkadzam, bo wiadomo powszechnie, że te same panie siedzą potem przed telewizorem i w programach informacyjnych szukają choć kawałka siebie, by zobaczyć, czy skoro gdzieś tam były, to załapały się i są w filmowej relacji.
O czym więc pisać skoro ostatnio moja praca redakcyjna to tylko Powstanie? Praca pisarska w wakacje to przecież tylko pisanie, bo spotkań autorskich brak. Z kolei czytelniczki magazynu 13-tka piszą mało listów, więc… pozostaje życie prywatne. Tak się jednak parszywie składa, że ostatnie zdarzenia absurdalne w moim prywatnym życiu nie są zdarzeniami tego rodzaju, które mogłabym upubliczniać i kółko się zamyka. Znalazłam się w pułapce własnej blogowej formuły. To też swoisty absurd. I to jest moja odpowiedź na pytanie czemu na blogu panuje taka przejmująca cisza.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...