Dzień kobiet, czyli kwiaty przyjmę od zaraz!

Spread the love

Zdedycowanie wolę dzień kobiet od walentynek. Walentynki to święto zakochanych. Gdy w czyimś sercu pustka (a może i czarna otchłań) to ma takie święto w dupie. Co innego Dzień Kobiet! To lubię! Kobietą czułam się od zawsze. Jako berbeć siadałam na nocnik z torebką – bo damy z torebkami nie rozstają się nigdy. Kiedyś na przystanku tramwajowym wyjęłam ponoć z torebki czerwony pionek od chińczyka i udawałam, że maluję nim wargi. Miałam cztery lata. Siedzący obok pan trącił moją matkę i pokazał to „zjawisko”. Jako sześciolatka uwielbiałam biżuterię i… tak mi zostało. Jestem kobietą i Dzień Kobiet uwielbiam! 

Nie kojarzy mi sie źle. Nie dam sobie wmówić, że to komunistyczne święto. Dzień Kobiet ustanowiono dla upamiętnienia strajku 15 tysięcy pracownic fabryki tekstylnej, które 8 marca 1908 roku w Nowym Jorku domagały się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął je w pomieszczeniach fabrycznych, bo chciał uniknąć rozgłosu. Niestety wybuchł pozar i w jego wyniku zginęło 129 kobiet. Dwa lata później na zjeździe w Kopenhadze z inicjatywy niejakiej Klary Zetkin ustanowiono święto wszystkich kobiet. Po raz pierwszy obchodzono je 8 marca 1911.

Po co to piszę? W dzieciństwie z okazji Dnia Kobiet dostawałyśmy z mamą od taty po krokusie w doniczce. Znak, że wiosna u drzwi. Uwielbiam więc krokusy. Kwiaty cięte niezbyt, ale… w taki dzień jak dziś przyjmę każde! I to od zaraz! Pierwszy żółty tulipan juz wpłynął na moje ręce. Kolega z pracy (nota bene syn koleżanki), który dziś ma ze mną dyżur redakcyjny przyniósł naręcze tulipanów – dla każdej z nas po jednym! Ależ świetnie wychowane to młode pokolenie!

Jestem jednak nienasycona i stanowczo domagam się większej liczby kwiatów. Będą mnie cieszyć dziś. Przynoszenie mi ich na ewnetualny przyszły pogrzeb absolutnie mnie nie satysfakcjonuje. Cieszyć mnie będą nawet bukiety wirtualne i słane SMS-em życzenia.

Aha. Gdyby ktoś nie wierzył, że jestem prawdziwą kobietą to oświadczam. Instrukcja mojego ojca: „Po czym poznać brawdziwa kobietę?” brzmi:

A. Prawdziwa kobieta nigdy nie ma:
1. czasu (to się zgadza)
2. pieniędzy (to sie tez zgadza)
3. w co się ubrać (polemizowałabym. Nie przywiązuje zbytniej wagi do ciuchów).

B. Zawsze ma:
1. rację (oczywiście)
2. genialne dzieci (jaknajbardziej)
3. męża idiotę (wszyscy faceci to idioci. Gdyby jakiś nie był to bym się z miejsca zakochała i obchodziła walentynki. A tak… tylko Dzień Kobiet mi pozostał!  )

C. Z niczego potrafi zrobić:
1.  sałatkę (to sie zgadza)
2. kapelusz (nie noszę, ale jakby trzeba było to stanę na wysokości zadania)
3. scenę małżeńską (Nie mam komu robić scen. Ale jakby było to konieczne i ktoś by tęsknił to dam radę.)

Myślę więc, że ponieważ większość punktów się zgadza z moją osobowością to zasługuję na miano prawdziwej kobiety, a tym samym na kwiaty.

Dziś do godziny 18:30 proszę je słać dla mnie do pracy. TVP Warszawa ul. Jasna 14/16.

Oczywiście przyjmę je nawet po terminie. W pracy bywam codziennie. Przecież przyznałam, że nigdy nie mam, czasu i pieniędzy…

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...