Nigdy?

Spread the love

„Nigdy nie mów »nigdy«” to stare powiedzenie boli mnie od rana. Dlaczego? Ileż razy obiecywałam sobie, że nikogo nigdzie nie polecę, a potem… z żalu nad czyimś losem prosiłam o pomoc dla znajomego znajomej itd. Przeważnie obracało się to przeciwko mnie. Przykłady mogłabym mnożyć, ale podam tylko kilka. Gdy kilka lat temu protegowałam żonę przyjaciela na fotoedytora w pewnej redakcji, najadłam się strasznego wstydu. Wstydu, który sprawił, że straciłam w oczach osób szefujących tej redakcji. Otóż moja protegowana przyszła na rozmowę o pracę… kompletnie pijana. Pracy oczywiście nie dostała. To jednak nie było koniec historii, choć szefowie redakcji powiedzieli mi krótko, że to „pijaczka”. Niestety sama „pijaczka” zwyzywała mnie tak, że spuchły mi uszy. Zadzwoniła z awanturą. (Oczywiście pijana!) Ja byłam sprawcą jej nieszczęścia. Przeze mnie nie ma pracy. Bo ja jej obiecałam załatwić! Przecież rozmowa miała być tylko formalnością! Tę historię przeżywałam dość długo. 
Załatwiłam też pracę grafika synowi kolegi. Popracował dwa miesiące. Doprowadził do szału wszystkich w redakcji. Czym? Głupim zachowaniem. Raz komuś (jak w podstawówce) wyciągnął krzesło spod tyłka, a niespodziewający się kawału siadł z hukiem dupskiem na podłodze. Głośne plaśnięcie wielkich pośladków rozbawiło tylko dowcipnisia. Innym razem „mój protegowany” wyjął sobie sztucznego zęba i dziurą po nim, przez która wypychał język, straszył koleżankę robiąc przy tym miny niczym Patkiewicz z „Lalki” Bolesława Prusa, gdy chciał doprowadzić do omdlenia baronową Krzeszowską. Tych historii było więcej. A mnie co chwila pytano, czy to jest osoba normalna. I co miałam powiedzieć? 
Dlatego potem nie chciałam już nikomu nic załatwiać. Wstydzić się za kogoś to okropne uczucie. Jakiś czas temu jednak złamałam swoje postanowienie. Sytuacja jednak była odwrotna. Nie ktoś szukał pracy, ale ktoś szukał pracownika. Kuzynka chciała, aby jej ślub ktoś sfilmował i sfotografował. Poleciłam i fotografa i operatora kamery. O ile drobny problem z fotografem dało się szybko wyjaśnić, o tyle z operatorem doszło do tragedii. Od ślubu minęły prawie cztery miesiące, a kuzynka nie dostała filmu. Co chwila były jakieś kłopoty. Choroba operatora, awaria sprzętu, coś tam jeszcze itd. Wreszcie stanęło na tym, że niech już operator tego filmu nie montuje, tylko da wszystko, co ma. I tak nadszedł dzień, gdy w rękach kuzynki pojawiły się płyty z nagraniem, a w rękach operatora spora kwota pieniędzy. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Nastąpiła uroczysta emisja i… okazało się, że na filmie brakuje dwóch godzin wesela. Na pytanie o to, gdzie są te dwie godziny operator odparł, że… potrzebował kasety i na tę z weselem nagrał coś innego. Zrobił to przed zrzuceniem materiału na płyty. W ten sposób najpiękniejsze chwile życia kuzynki są jedynie w jej pamięci i na nieruchomych fotografiach. Kuzynka wyje! Wyje jej rodzina! Mąż szaleje ze złości, a ja mam poczucie winy. Trzeba było nikogo nie polecać! Najchętniej cofnęłabym czas. Zwłaszcza, że mój znajomy operator nie odbiera od kuzynki telefonów. Cóż… wziął już pieniądze. Mam nadzieje, że odbierze telefon ode mnie, bo szykuję się do poważnej z nim rozmowy. 
Ja z tego pośrednictwa jak zwykle znów nie mam nic – poza wstydem. Po raz kolejny w moim życiu wstydzę się za obcych ludzi. I po raz kolejny mam ochotę obiecać sobie, że nigdy, przenigdy nikogo nikomu nie polecę. Tylko czy dotrzymam słowa? Przecież ilekroć mówię „nigdy” zawsze znajdzie się ktoś, kto powie: „Nigdy nie mów »nigdy«” I co ja mam wtedy powiedzieć?

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...